1.Rozdział 12

511 25 0
                                    


Polecam włączyć piosenkę powyżej, dla nastroju  :)

Siedzie od dobrej godziny nad jeziorem i czekam aż tabletki zaczną działać. Dookoła jest pełno rodzin z dziećmi. Słodkie maleństwa. Nagle koło mnie przystanęła starsza kobieta trzymająca mała dziewczynkę za rękę.

- Dobrze się pani czuje? Jest pani strasznie blada. -odezwała się do mnie 

- Tak, wszystko jest dobrze. -uśmiechnęłam się -Jak to jest być matką? -spytałam

- To cudowne uczucie. Te małe szkraby mogą sprawić większą radość niż najcenniejsza rzecz na świecie. -pogłaskała córeczkę po głowie -To uczucie gdy mały cie kopie jest takie cudowne. Noszenie dziecka pod naszym sercem jest najlepszym darem jaki mogłyśmy otrzymać -uśmiechnęła się 

- Proszę.... ratuj  moje dziecko -zaczęłam płakać 

- Dziecko o czym ty mówisz? - kobieta koło mnie kucnęła i złapała za rękę

- Ja je wzięłam... -dałam jej pudełko z tabletkami a ona od razu wyciągnęła telefon i wykonała telefon

 - Jak dawno je wzięłaś? -spytała 

- Jakąś godzinę temu -łkałam 

Kobieta jeszcze przez chwilę mnie uspokajała, mówiła że będzie dobrze, ale ja przestałam rozumieć co do mnie mówi... Miałam czerń przed oczami. W końcu odpłynęłam...


***

Obudziłam się w szpitalu... Nie wierzę że to zrobiłam... Zabiłam swoje dziecko.  Jestem potworem, zabiłam małego człowieczka który mógł tak wiele zmienić w moim życiu.... Płakałam, nie chciałam z nikim rozmawiać.... Chciałam umrzeć tak samo jak to dziecko...

Po godzinnej rozmowie z psychologiem, wylanych łzach... w szpitalu pojawił się On. Tak bardzo nie chciałam go teraz widzieć, a równocześnie tak bardzo chciałam się do niego przytulić.  Szedł w stronę mojego łóżka. Jego oczy mówiły wszystko... Usiadł na krzesełku obok mojego łóżka i na mnie zerkał. Próbowałam uciekać wzrokiem, ale on nie dawał za wygraną... Odwrócił moją twarz tak abym na niego patrzyła, a po chwili zaczął: 

- Co się stało? Czemu lekarze mówią że im przykro?  -spytał łamiącym się głosem

Nie mogłam na niego patrzeć... Brzydziłam się, uwolniłam swój podbródek z jego uchwytu i odwróciłam twarz do okna.

 - Powiesz coś? -spytał

- Czego ode mnie oczekujesz? -powiedziałam ze łzami w oczach. - Że wskoczę ci w ramiona? Po tym jak mnie zdradziłeś z najlepszą przyjaciółką? -spytałam łkając 

- J...jaka zdrada? O czym ty mówisz? - podniósł głos 

- Czemu teraz udajesz? -spytałam. - Widziałam zdjęcie...

- Jakie zdjęcie?! O czym ty  do cholery mówisz?! - gwałtownie wstał z krzesła, podnosząc ton swojego głosu.

- Nie krzycz... -łkałam. - Proszę idź z tond. Nie chce cie znać ! -krzyczałam. -Zabiłam je! To twoja wina! -przeraźliwie płakałam.

- Kogo zabiłaś? -zapytał już spokojnie

- Ja.... ja zabiłam nasze dziecko.... -mówiłam poprzez histeryczny płacz.

- Byłaś w ciąży? -spytał wystraszony, a ja pokiwałam głową. -  Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież bym się wami zajął najlepiej jak potrawie -zauważyłam w jego oczach smutek, żal i łzy które zaczęły spływać mu po policzkach.

- Dowiedziałam się dzisiaj rano - zaczęłam - Po tym jak zobaczyłam twoje zdjęcie z Jessicą... Całowaliście się -załkałam - Nie wiem czemu to zrobiłam.... Nie wiem czemu, ta kobieta w tedy ona uświadomiła mi że ja chce tego dziecka... Ale było już za późno - niepewnie spojrzałam na Adama, a on widząc mój strach w oczach mocno mnie przytulił.

- Już ciiś... -uspokajał mnie - To nie twoja wina.... Bałaś się, byłaś na mnie zła.... To dziecko była za wcześnie. - westchnął - Może tak musiało być? 

- Nie wiem Adam.... ja nie wiem... Zabiłam je, bo.....coś we mnie pękło gdy zobaczyłam to zdjęcie... Wiedziałam że ono będzie mi przypominać ciebie.... Jestem potworem! - płakałam.... nie tego nie da sie nazwać płaczem, ja ryczałam w  niebo głosy.

- Nadia.... ja cie nie zdradziłem. -westchnął - ja nawet tego nie pamiętam.... Czy to było na tej imprezie w zeszły piątek? - pokiwałam głową na tak - Nadia.... Byłem pijany! Nie myślałem co robię.... Proszę wybacz mi -w oczach pojawiły mu się iskierki nadziei 

- Nie wiem Adam.... Musisz mi dać czasu... -westchnęłam - Muszę sobie wszystko poukładać....

- Dobrze, dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebowała. A teraz odpoczywaj przyjdę jutro - powiedział i pocałował mnie w czoło.

Leżałam na łóżku dobre 2 godziny... Rozmyślając jak by to było gdyby dziecko przeżyło? Rozmyślałam jeszcze przez chwilę, a później pochłonęła mnie już całkowicie kraina jednorożców. 

♥♥♥

Bardzo was proszę... jeśli komuś się podoba moje opowiadanie niech zostawi po sobie jakiś ślad... Gwiazdki i komentarze są mile widziane :)




Mała, Wielka Miłość [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz