1.Rozdział 14

479 10 3
                                    


Obudziły mnie słoneczne promyki wpadające przez okno. Ociężale się podniosłam i przetarłam zaspane oczy. Wzięłam z szafy czarne rurki i jasno różowy top. Z wybranym strojem ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam lekki makijaż, a włosy zaplątałam w warkocza. Pospiesznie zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam kilka kanapek. Sama zjadłam 2, a resztę zostawiłam Max'owi. Cicho otworzyłam drzwi do jego pokoju. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam go wtulonego w poduszkę. Podeszłam do niego i go przykryłam kołdrą, całując w czoło. Talerz z kanapkami położyłam na jego biurku. Sięgnęłam po kartkę i marker. Napisałam mu wiadomość na kartce że jadę do taty, po czym położyłam ją koło kanapek i wyszłam z jego pokoju. Pośpiesznie założyłam buty i wybiegłam z domu.  Powoli szłam w stronę przystanku autobusowego. Zdążyłam w sam raz, gdy do niego doszłam od razu wsiadłam do autobusu. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc i czekałam aż dotrę na miejsce. Po parunastu minutach byłam już w szpitalu. Podeszłam do recepcji  i zapytałam recepcjonistki:

- Dzień Dobry. Szukam James'a Stylesa 

- Dzień Dobry -uśmiechnęła się -Pan Styles jest właśnie na szyciu. Wiesz jak trafić do sali zabiegowej ?

- Nie bardzo -wykrzywiłam usta w grymas 

- 3 piętro, do końca korytarza prosto a później w prawo, ostatnie drzwi od końca.

- Dziękuje -uśmiechnęłam się -Miłego dnia 

Zaczęłam odchodzić więc usłyszałam tylko ciche ,,dziękuje". Byłam już na 3 piętrze, teraz tylko znaleźć odpowiednią sale. Zaczęłam iść według wskazówek recepcjonistki i bez problemu trafiłam pod daną sale. Usiadłam na plastikowym krzesełku i czekałam aż skończy się zabieg ojca. Po kilkunastu minutach z sali wyszedł doktor. Od razu zerwałam się na równe nogi i do niego podeszłam.

- Dzień Dobry. Co z moim ojcem? -spytałam 

- Dzień Dobry. Stan pani ojca jest dużo lepszy niż wczoraj. Ma 2 złamane żebra oraz ma złamaną prawą rękę. Myślę że wypiszemy go za jakieś dwa dni -uśmiechnął się pogodnie 

-Dobrze, dziękuje -odwzajemniłam uśmiech -A przepraszam, wie pan może co z narzeczoną mojego ojca? 

- Niestety nie wiem, ale niech pani idzie na porodówkę może tam się czegoś dowiesz.

- Do zobaczenia -uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę windy.

Gdy wysiadłam z windy zapytałam pielęgniarki gdzie mogę znaleźć Cassandre. Kobieta od razu mnie do niej zaprowadziła. Zapukałam do drzwi jej pokoju i do niego weszłam. Cassandra leżała na łóżku, miała podkrążone oczy i była cała blada. Było widać zmęczenie na jej twarzy. Po cichu do niej podeszłam i usiadłam obok na stołku. 

-Jak się czujesz? -spytałam

- Dobrze, mały strasznie mnie wymęczył -westchnęła 

- Czyli to chłopiec? -pokiwała głową - Gratuluje -uśmiechnęłam się 

- Dziękuje -odwzajemniła mi blady uśmiech -Byłaś u ojca? -pokiwałam głową potwierdzając -Co z nim?

- Lekarz mówi że dzisiaj jest już dużo lepiej niż wczoraj. Dwa złamane żebra oraz prawa ręka. -westchnęłam -Możliwe że go wypiszą za dwa dni.

- To dobrze...

Naszą wymianę zdań przerwała wchodząca na sale pielęgniarka z niemowlęciem na rękach. Podeszła do łóżka Cassandry i się pochyliła.

- Pora karmienia -uśmiechnęła się i podała maluszka swojej mamie. -Przyjdę po niego później -odwróciła się i wyszła z sali.

Siedziałam już kilka minut wpatrując się w niemowlę. Czy moje dziecko też było by tak urocze? Czy też by się uroczo uśmiechało na mój widok? Tysiąc pytań pojawiło się nagle w mojej głowie. Jak by wyglądało moje życie z małym człowieczkiem pod sercem? Momentalnie do moich oczu zaczęły napływać słone łzy. 

- Skarbie, nie płacz -próbowała mnie uspokoić -Chodź tu do mnie -usiadła i wyciągnęła w moją stronę rękę.

Bez żadnego zastanowienia podeszłam i usiadłam koło niej wtulając się w jej ramie. Kobieta kojąco głaskała mnie po głowię. Zaczęłam się uspokajać. Po chwili się od niej odsunęłam, pozwalając jej nakarmić synka. Cass karmiła małego w całkowitym skupieniu. Uśmiechała się do niego i cały czas mówiła. Naglę kobieta na mnie spojrzała. 

- Skończyłam go karmić, teraz trzeba poklepać go po pleckach. Chcesz spróbować? -spytała z uśmiechem 

- T-tak, tylko boje się że go upuszczę -przyznałam 

-Spokojnie będę obok -uśmiechnęła się i pomogła mi ułożyć niemowlę w odpowiedniej pozycji -Teraz nie za mocno ani nie za lekko klep go po pleckach -zrobiłam to o co prosiła 

- Macie już imię dla niego? -spytałam 

- Tak, trzymasz właśnie na rękach Arona Styles'a 

- Jak ślicznie 

Po jakiejś godzinie do szpitala przyjechał Max. Gdy zobaczył małego nie potrafił opanować radość. Cały czas nosił go na rękach i robił do niego głupie miny. A mały jak na zawołanie zaczynał się śmiać. Spędziliśmy w szpitalu cały dzień. Mały własnie usnął Max'owi na rękach. Wyglądają razem tak uroczo. Max powoli położył Arona w swoim łóżeczku i wyszedł ze sali.

- Jedziemy już? -spytał

- Tak, możemy już jechać -uśmiechnęłam się 

Zjechaliśmy windą do wyjścia. Podążaliśmy do drzwi, ale w połowie zauważyłam że Max za mną nie idzie. Odwróciłam się i ujrzałam jego wpatrującego się w tą uroczą recepcjonistkę. Powolnym krokiem podeszłam do niego i pstryknęłam mu palcami przed twarzą. Dopiero w tedy się obudził.

-Mówiłaś coś? -spytał, drapiąc się po karku 

- Podoba ci się? -westchnęłam, a on pokiwał głową -Czemu do niej nie podejdziesz ? 

- Nie wiem... -wzruszył ramionami 

- Daj mi swój telefon -wyciągnęłam rękę w jego kierunku 

- Po co? -zmarszczył brwi, wyciągając telefon 

- Zobaczysz -puściłam mu buziaka w powietrzu i ruszyłam w stronę recepcji 

Miałam cholerne szczęście, że nie było żadnej kolejki. Podeszłam do niej, a ona uniosła na mnie swój wzrok.

- Mogę w czymś pomóc? -spytała 

- Właściwie to tak -uśmiechnęłam się - Spodobałaś się pewnemu przystojnemu idiocie, który boi się sam zagadać... -westchnęłam 

- Jeśli to tamten idiota to jest bardzo uroczy -pokazała w stronę Max'a i się uroczo zaśmiała 

- Dokładnie o niego chodzi -również się zaśmiałam -Więc czy była byś tak dobra i wpisała temu idiocie swój numer? -spytałam, wyciągając w jej stronę telefon.

Dziewczyna jedynie pokiwała głową i chwyciła telefon. Zaczęła wpisywać ciąg licz, by bo chwili oddać mi telefon. 

- Dzięki. Miłej pracy -rzuciłam na odchodne 

Cała dragę powrotną do domu Max mi dziękował. Nawet mi obiecał wakacje w Grecji. Jak dobrze jest mieć starszego brata. Gdy dotarliśmy do domu wzięłam szybki prysznic i postanowiłam zrobić sobie maraton filmowy. W połowie pierwszego filmu dołączył się do mnie Max. Przez cały film zadawał mi zbędne pytania, śmiał się bez powodu. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam złością.

- O co ci do cholery chodzi!? -krzyczałam 

- Mi? -zaśmiał się - O nic 

- Jeśli o nic, to z łaski swojej weź ten swój seksowny tyłeczek i idź z tond, bo chce oglądać film!

- Pójdę za 20 minut, akurat w tedy przyjdzie Adam 

- Po co ma przyjść? -spytałam 

- Ma mi pomóc w... naprawie samochodu 

- Dobra, mniejsza z tym. Ja idę spać. -wstałam z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę schodów -Dobranoc Max -uśmiechnęłam się i zniknęłam w swoim pokoju.


Mała, Wielka Miłość [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz