13.

623 23 20
                                    

Prima aprilis! Żartowałam! Jest poniedziałek wiec jest nowy rozdział.

Po kolejny zapraszam w piątek.

________________________







-Alex Johnson.
-Em...
-Emma Anastasia Ross Everett. Bardzo mi miło.
Patrzyłam  na nordycką wersję Enrique Iglesiasa z niekrytym szokiem.
-Ktoś odrobił lekcje.
Uciekłam wzrokiem i usiadłam po przeciwnej stronie stolika.
-Zamówiłem ci czarną, dużą  kawę  i sernik nowojorski z wiśniami.
-Dobra, Alex. To jest niepokojące, jeśli masz być  moim agentem to musisz przystopować. Pochlebia mi, że  tyle o mnie wiesz, choć  nie wiem skąd  i nie wiem ile.
Uciszyłam go gestem ręki,  bo byłam  więcej  niż  pewna, że  powie mi kiedy dostałam  pierwszy okres.
-A-a. Nie chcę  więcej o sobie słyszeć. Powiedz  mi jaki masz plan  na współpracę i ile możesz  za mnie robić.
Upiłam łyk  kawy.
-Oprócz  malowania i rysowania jestem w stanie robić za ciebie wszystko.
Układał wszystko na stoliku pod linijkę i robił to bezwiednie, moje bałaganiarstwo i chaos pracy mogą go wykończyć. Mówił i tłumaczył wszystko łącznie z systemem swojej pensji i odpowiadało mi to. Ale mówił trochę w dziwny sposób.
-Przepraszam Alex, jesteś gejem?
Zmrużyłam oczy i nachyliłam się  konspiracyjnie nad stolikiem.
-Tak. Czy to problem?
-Nope. Czuję, że ta współpraca będzie  owocna. Pierwsze zadanie- napisz dla siebie umowę.
-Drugie.
Zaciekawił mnie.
-Drugie?
-Załatwiłem ci dziś rano okładkę GQ.
Dzięki Bogu nie piłam, gdy to mówił, bo bym się zakrztusiła i umarła na miejscu.
-Co zrobiłeś?
-Przekonałem kilka osób, że  narzeczona Johna Mayera jest młodą i seksowną kobietą z wielką pasją i talentem. Piątego września o ósmej rano masz być w ich siedzibie w Nowym Jorku. Więc masz dwa tygodnie, żeby pozbyć się tego pryszcza i wywoskować całe ciało.
-Czekaj co? Moment. Wstrzymaj konie. Nie będę świeciła golizną w gazecie.
-To się jeszcze dogada. A teraz sprawa twojej książki.

Planowałam poświęcić Alexowi góra godzinę, a ostatecznie siedziałam z nim pięć. Facet okazał się niesamowity choć działał w branży dopiero kilka lat.

**

Wróciłam do pustego mieszkania. Veronica nie odzywała się do mnie po kłótni z nocy, John był w drodze na inny kontynent, lato kończyło się zbyt szybko i czułam oddech uczelni na karku. Znowu doskwierała mi samotność i miałam wyrzuty sumienia po kłótni z przyjaciółką i chamską odzywką jaka spławiłam Shawna. I co miał na myśli John mówiąc, że będzie tak jak ja chcę? Kreciłam pierścionkiem wokół palca, wybrał idealnie. Stylizowany na stary w wiktoriańskim stylu z okrągłym szafirem, kamień okalały misterne listki a sama obrączka nie była idealnie gładka. Trafił w mój gust jak nikt inny wcześniej. Zadziwiające było, że oprócz próby nie była wybita na nim marka tylko malutki anagram. Zapytam o to Johna, gdy wróci za trzy tygodnie. I wtedy dotarło do mnie, że czekają mnie trzy tygodnie samotności, a później zaczyna się rok akademicki... Musiałam z kimś porozmawiać i wybrałam rozmowę z rodzicami.
-Czy tobie do reszty rozum odebrało, dziecko?!
-Cześć tato.
Mina taty mówiła wszystko, wiedział o zareczynach i nie był z tego powodu zadowolony.
-To Emma?
Mamę słychać było z oddali, pewnie gotowała w kuchni.
-Tak. To twoja córka.
-Woah, czy ja o czymś nie wiem? Od kiedy nie jestem "waszą" córką tylko "mamy" córką?
-Odkąd zaręczyłaś się z uzależnionym od alkoholu i pornografi starszym o czternaście lat amerykaninem.
Mówił chłodnym głosem.
-Więcej nienawiści w jednym zdaniu nie mogłeś zmieścić.
Zaczęłam nerwowo skubać skórkę przy paznokciu. Dlaczego tata zachowywał się w ten sposób i gdzie jest mama?
-Gdzie mama?
-W kuchni.
-Może przyjść?
-Nie. Jest bardziej zła niż ja.
Miałam ochotę przerwać tę rozmowę, zamknąć laptopa a później wywalić go przez taras. Czemu wszyscy byli wkurzeni moją decyzją?
-Mamo!
Zawołałam do ekranu.
-Mama jest tobą zawiedziona.
-Dlaczego tak się zachowujesz, tato?
-Bo to nie facet dla ciebie, córciu.
Słyszałam głos mamy, ale wciąż jej nie widziałam.
-Co wam w nim nie pasuje?
Zdjęłam okulary i postaram powieki.
-To nie Shawn.
Ręce mi opadły.
-Serio? Dopiero co Shawn był dla mnie za młody. Serio, mamo? Nawet tobie Johnny nie pasuje? Zawsze popierałaś moje wybory co do facetów.
-Ale Johna jako twojego narzeczonego nie poprę.
Usiadła obok taty i widziałam jej surową, zaciętą minę.
-A tym bardziej jako męża. Nie pojawimy się na waszym ślubie.
-Okay.
Pękło mi serce. Zamknęłam ekran laptopa i wyszłam na taras. Miałam dość. Wszystkie najbliższe mi osoby były przeciwko mnie i Johnowi. Chciałam by był tutaj i mnie przytulił. Ale była dobra strona tej rozmowy - usiadłam z farbamy olejnymi do sztalugi. 

The Painter II: Niebo się nie zmienia.   // Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz