-Nie mówi ci wszystkiego.
-Dobrze wiesz, że ma tajemnice przed tobą.
-Kłamie.
-Nie jesteś go warta.
Biegłam by uciec, ale te zdania uderzały we mnie jak kamienie. Biegłam by przeżyć ukamienowanie. Biegłam ile sił w nogach, ale słowa mnie goniły.
-Emma!
-Nie jesteś go warta.
-On nie jest ciebie wart.
-Kłamiesz.
-On kłamie!
Czułam jakbym biegła w miejscu. Nie mogłam krzyczeć, wszystko sie waliło. Z nieba sypał się gruz i mokra ziemia. Spojrzałam w górę. Prostokątne okno ze światłem... Stamtąd sypała się mokra ziemia. Moment... Czy ja... Czy właśnie zakopywano mnie żywcem?!-Nie!
Wrzasnęłam z całej siły. I nagle nie było już sypiącej się na mnie ziemi. Był za to przerażony Shawn siedzący naprzeciw mnie.
-To był tylko sen, skarbie.
Trzymał dłonie na moich udach.
-To był tylko sen. Jesteś bezpieczna tutaj.Przyciskałam zaciśnięte dłonie do mostka. Serce waliło mi jak oszalałe, czułam, że jestem cała spocona. Co to był za sen? Czemu męczyły mnie koszmary?
-Gdzie jesteśmy?
-Nad Morzem Śródziemnym jeszcze.
-Co? Śródziemnym?
Byłam skonfundowana, a on zaczął się w dziwny sposób uśmiechać.
-Chciałaś zobaczyć smoka.
-O czym ty mówisz?
-O smoku wawelskim.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Lecimy do Krakowa?
Kiwnął głową, a ja wyjrzałam przez małe okienko prywatnego odrzutowca. Dookoła wszystko spowijał błękit, gdzieś daleko w dole mieniła się srebrzyście tafla morza, wokół jak puszyste kawałki waty cukrowej, lekko unosiły się obłoki.
-Żartujesz?
-Nie śmiałbym. Mam kilka dni wolnego, jest środa, jutro i tak nie masz zajęć. Wrócimy w poniedziałek do Nowego Jorku.
Oparłam czoło o dłoń i zaczęłam się śmiać.
-Jesteś niemozliwy.
-Nie udało się w kwietniu to uda się teraz.**
Na krakowskim lotnisku wylądowaliśmy późnym wieczorem. Właściwie to w nocy. Tony wypożyczył auto na siebie, by nie zwracać uwagi fanów Shawna na to, że Kanadyjczyk jest w Polsce. Chcieliśmy być całkowicie incognito przez te kilka dni. Być tylko dla siebie.
-Jakie plany na teraz?
Szepnęłam do niego.
-Pełne uniesień.
Odpowiedział szeptem do mojego ucha. Tony bacznie obserwował nas co jakiś czas patrząc we wsteczne lusterko, Jake zajęty był rozmową z Justinem.
-Uniesień?
Wsunął dłoń pod moją spódnicę.
-I jęków.
Dotknął palcem brzeg moich majtek. Przełknęłam głośno ślinę.
-Przestań. Nie w aucie.
-Teraz przestanę.
Powoli wysunął dłoń spod mojej spódnicy.
-Ale później... W pokoju. Choćbyś błagała to nie przestanę.
-Jesteś. Niemożliwy...
Z podniecenia brakowało mi tchu.
-Jestem. Nie przeczę.
Szeptał mi do ucha muskając je delikatnie ustami. Gra wstępna się zaczęła. Czyżby czekał nas romantyczny urlop we dwoje? Plus oczywiście Tony i Jake...**
Tony i Jake byli cały czas obok. W aucie, na chodniku, w windzie. W małej, ciasnej windzie dwóch osiłków stało przed nami, plecami do nas, a my, jak dwójka nastolatków trzymaliśmy się za ręce i posyłaliśmy sobie pół uśmieszki wiedząc, co szykuje się, gdy tylko zamkną się drzwi naszego pokoju.
Shawn wybrał hotel w starej części miasta, niedaleko Wawelu, ratusza i nawet nie tak daleko od miejsca, gdzie grał koncert. Chciał pokazać mi park przy Arenie, bo ponoć wiosną był przepiękny, a teraz w połowie października miał dać mi inspirację. Wiedziałam, że smok wawelski mnie zainspiruje, musiałam te fantastyczną, żelazną, ziejącą ogniem rzeźbę umieścić w książce. Kraków ponoć słynął z wielu inspirujących miejsc. Miałam cichą nadzieję, że będę mogła coś obforografować, by później przenieść to na papier.
Gong windy i wyszliśmy we czworo na korytarz. Nikt do nikogo się nie odzywał, dookoła panował półmrok. Tylko ja stukałam obcasami o drewniany parkiet.
-Musisz tak hałasować tymi butami?
-Przepraszam bardzo za to, że nie powiedziałeś mi o swoich planach.
Zgromiłam go wzrokiem, a on odpowiedział złośliwym uśmieszkiem, złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię jak worek kartofli. Nie zdążyłam nawet zaprotestować.
-Nie no, spoko.
Klepnęłam go w tyłek, a on podrzucił mnie na ramieniu. Jake idący za nami płakał ze śmiechu, gdy zaczęłam wybijać na pośladkach Shawna melodię jego ostatniej piosenki.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...