W pokoju wciąż panował półmrok, gdy otworzyłam oczy. Łóżko po stronie Shawna było zimne, jak gdyby nigdy tam nie spał. Czy on w ogóle wrócił do łóżka w nocy? Kazał mi się położyć a on miał... Co właściwie miał zrobić? Miałam dziurę w pamięci, ale mimo wszystko pamiętałam pocałunek Johna.
Bałam się zajrzeć w telefon. W całym Internecie były dowody na moją naiwności i głupotę. Lecz musiałam to zrobić, by sprawdzić godzinę, mój zegarek został w łazience, a Shawn nie trzymał żadnej elektroniki w pokoju. Nawet laptop wynosił zanim kładł się spać, mogły zostać jedynie telefony, które służyły za budziki.
Za dwadzieścia dziewiąta. Dziesięć minut do mojego budzika, trzy powiadomienia od Alexa i zapewne dziesiątki innych jesli tylko przestanę być offline. Mój manager przypominał mi o spotkaniu o piętnastej i jeszcze raz wysłał adres, pochwalił zagranie Shawna ze zdjęciem z nocy i jeszcze raz przypomniał o spotkaniu. Cały Alex. Ale gdzie był Shawn? Z głębi domu nie dochodziły żadne dźwięki. Wstałam i rozsunęłam zasłony. Dzień był okropny, pochmurny i przed chwilą musiało przestać padać, szyby wciąż były mokre od deszczu. Pogoda była taka jak mój nastrój.
**
Zajęło mi godzinę nim zebrałam się w sobie żeby wyjść z pokoju. Boso, na palcach wędrowałam do kuchni. Dom był cichy i ponury i pierwszy raz w życiu mnie to cieszyło. Bałam się domowników, a za kilka godzin miałam stawić czoła kilkusetosobowemu tłumowi. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. Ale gdzie był Shawn? Czy już siedział w studiu? Może był na siłowni w drugiej części domu za studiem? Jedyne czego byłam pewna to to, że był w domu, jego portfel i klucze od samochodu i domu leżały na blacie w kuchni tam gdzie je w nocy zostawił.
**
-Twój agent jest chyba agentem CIA, FBI i chuj wie co jeszcze.
Usłyszałam w głośniku telefonu, od razu gdy tylko Veronica odebrała.
-Co masz na myśli?
Zaintrygowała mnie.
-Gdy tylko pojawia się gdzieś jakieś zdjęcie z wczorajszej afery to nawet nie mija minuta i znika.
-Co ty pierdolisz?Jak to możliwe?
-No to co słyszysz. Ale mniejsza o to. Co z Shawnem? Bardzo jest wściekły? Gdzie jesteś?
-W jego sypialni.
Zrobiłam pauzę i usiadłam na brzegu łóżka.
-W domu w Nashville?
Słyszałam zdziwienie w jek głosie
-Tak. Shawn nie jest wściekły właściwie.
-Ja już was nie ogarniam, Emma. Serio. Gdyby Jordan coś takiego zrobił, to wykopałabym go na zbity ryj.
-Ale to Shawn. Sama wiesz, że to odejście od Johna było pełne niedomówień. Oficjalnie się nie rozstaliśmy, więc to Shawn był do wczoraj tym drugim.
Mówiłam i mięła w dłoni rąbek bluzki.
-Telenowela wenezuelska.
Zaczęłyśmy obie się śmiać.
-Kiedy wracasz, E?
-Jutro o dwudziestej trzeciej mam lot z Orlando do Nowego Jorku. Koło trzeciej powinnam być na JFK.Trasa dobiegała końca i była niesamowita. I chodziło mi tylko o aspekt książki.
-Sama czy z Shawnem?
-Sama. Chyba... Raczej tak, tak. Sama.Właściwie nie byłam tego pewna. Po powrocie musiałam na szybko poszukać sobie mieszkania na pół roku. Nie mogłam zwalić się V. na głowę z Shawnem.
-Daj mi tylko znać czy jakieś opóźnienia będą czy coś.
-Jasne.
-Cieszę się, że jednak jest między wami okay.
Jej głos był miękki i słodki. Troskliwa Veronica mode on.
-Ja też. Ale nie widziałaś zdjęcia jakie dodał w nocy?
Ona, ta co zawsze jest na bieżąco z social mediami przegapiła zdjęcie, które w środku nocy dodał Shawn z naszej eskapady po pizzę?
-Musiałam przegapić.
I po chwili dodała:
-Co wy robiliście w środku nocy wyglądając jak Jared Leto?
Przewróciłam oczami i odpowiedziałam jej cały przebieg wieczoru.**
Było chwilę po trzynastej, gdy ponownie wyszłam z pokoju. Dom wciąż był cichy, a w wielkie okna wychodzące na wschód uderzał deszcz. Wypadałoby poszukać Shawna zanim pojadę na spotkanie.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...