25.

592 36 9
                                    


Po dłuższej przerwie wracam do Was z nowym rozdziałem. Kolejne rozdziały przyniosą emocje, retrospekcje i mroczne tajemnice i sekrety. Jesteśmy już coraz bliżej końca. Jak zakończą się perypetie miłosne Emmy i Shawna? Póki co, sprawdźcie co przyniósł Bangkok.

P.S. Na końcu czeka mała niespodzianka ❤

__________


-Kiedy lecisz do Bangkoku?
-Wieczorem mam samolot, a co?
-Zdążyłabyś spotkać się z wydawcą jeszcze?
Zamarłam.
-Ale nie mam nowych materiałów.
-Jak to?
Alex zbladł.
-No tak to. Półtorej tygodnia temu skończyłam promocję książki, Tokio, uczelnia. Nie miałam czasu na malowanie.
-Boże. Guzzman nas zabije.
-Zluzuj Alex. Ja to załatwię. Założę mini i ogarnę temat.

Nie do końca było to takie "założę mini i ogarnę temat". Michael chciał nowe ilustracje, a najlepiej wszystko, żeby móc popchnąć książkę dalej. Nawet moja króciutka mini w czarną i czerwoną kratkę i wysokie, lakierowane, czarne szpilki nie odwróciły jego uwagi od pracy. Chociaż przyglądał mi się dziwnie. Strasznie dziwne napięcie było między nami i zastanawiałam się czym było spowodowane. Tym spotkaniem na promocji książki?
-No więc, panno Ross.
-Everett.
Poprawiłam go. Wiedział dobrze, że posługuję się drugim nazwiskiem, dlaczego więc użył tego?
-Everett. Okay. Kiedy możesz dostarczyć mi kolejne ilustracje? Potrzebujemy jeszcze minimum dwudziestu, żeby zamknąć książkę.
Poczułam gęsią skórkę na całym ciele. Aż tyle ilustracji?
-Mogę coś dostarczyć w ciagu tygodnia. Jakieś może pięć? Góra osiem.
Westchnął i przeniósł wzrok na okno. Z jego biura nie było widać Central Parku. Za oknami rosły inne wieżowce pnące się ku górze coraz wyżej i wyżej.
-Dobra. Ale masz czas do końca miesiąca żeby zamknąć książkę. W listopadzie rusza druk. Marketing chce wypuścić obie książki jako dwupak - prezent pod choinkę.
Patrzył na mnie przenikliwie. Jego szare oczy były przerażające. Chciałam jak najszybciej wyjść.

**

Na blacie kuchennym leżała szara koperta z egzemplarzem najnowszego GQ od Alexa. Przyniósł ją rano, ale dopiero teraz miałam czas do niej zajrzeć. Miałam jakieś dwadzieścia minut do przyjazdu ubera więc zadzwoniłam do V. i rozdarłam papier.

Okładka GQ z moim zdjęciem była niesamowita. Nie wiem o co chodziło wtedy Johnowi, zdjecia Terrego nie były wulgarne. A przynajmniej te moje nie były, bo taki warunek postawił mu Alex. Jednakże tytułu jaki nadano artykułowi o mnie, już nikt nie skonsultował. Październikowy numer GQ, ze mną - przygryzajacą zalotnie czerwoną wargę w samej męskiej koszuli ubrudzonej farbami na tle gitar - na okładce zdobił tytuł "Emma Everett muza Johna Mayera i Shawna Mendesa". Cóż... Okładka powstała dzień po tym jak zerwałam zaręczyny z Johnem i dzień przed tym, gdy pozwoliłam Shawnowi na powrót. Ale tekst na okładce był subtelny w porównaniu z tym co znalazłam w środku.
-"To właśnie o Emmę pokłócili się Shawn i John - zdradził nam przyjaciel Mayera - Shawn potraktował byłą dziewczynę dość brutalnie wiążąc się ze swoim supportem Alessia Carą, mimo, że wciąż był w związku z Emmą." Czy ty to V. słyszysz?
-Czytaj dalej.
-"John i Emma oficjalnie pojawili się pierwszy raz na ślubie jej młodszej siostry. Nikt nie wie, sami zainteresowani nie chcą też tego zdradzić, kiedy tak naprawdę zaczęli się ze sobą spotykać." Bla bla bla. Alex mówił, że jest update, że napisali, że rzuciłam Johna i o tym jebanym pocałunku, a on to prostował.
-John to prostował?
Widziałam zdziwioną mnie V. w ekranie telefonu.
-Nie. Alex.
-Ach. Okay. Czytaj dalej.
Leciałam wzrokiem po literach.
-Bla bla bla. Dyrdymały. Mój życiorys. "Emma jest jak kot - mówi jej przyjaciółka - wygrzewa się w słońcu, pręży i chadza swoimi ścieżkami. Jest kobietą o diabelnie pięknej duszy i czułym sercu. Może i mówi, że stąpa twardo po ziemi, ale jest niepoprawną romantyczką."
Spojrzałam zaskoczona w telefon.
-Rozmawiali z tobą?
-Nie. Z Alexem a on ze mną.
-Boże.
Jęknęłam.
-Co? No mówże!
-"Gdy nie może spać słucha Elvisa, kocha zielone bezdroża, uśmiecha się w taki sposób, że od razu wiesz, że musisz napisać nową piosenkę. I wena przychodzi sama - mówi Shawn Mendes - napisałem trzy piosenki dzięki niej."
Przeczytałam cały akapit. Kiedy Shawn to powiedział? I komu?
-Shawn to powiedział?
Słyszałam zaskoczenie w jej głosie. Ja też byłam zaskoczona.
-Czytaj dalej. Skoro jest Shawn to na milion procent zapytali też Johna!
Ponaglała mnie, a ja dalej leciałam wzrokiem po literach.
-Bla bla "... to chodząca inspiracja. Samym byciem motywuje cię do bycia lepszym muzykiem, tekściarzem, człowiekiem. Wulkan seksu i energii..."
Urwałam.
-Emma!
Odpłynęła mi krew z twarzy. Bałam się co znajdę dalej.
-No czytaj!
-Przypomnij mi, czemu ja mam to czytać? Czemu nie kupiłaś sobie swojego egzemplarza?
Pytałam poirytowana przyjaciółkę.
-Ależ kupiłam. Jordan kupił dziś rano, ale ja od siódmej jestem w firmie.
Mówiła a ja czytałam bezgłośnie dalej.
-O nie.
-Co?
-O nie. Nie, nie, nie.
Nie wierzyłam w to co czytam. John nie poprzestał na "wulkanie seksu", opisał "z grubsza" nasze życie erotyczne. Jeśli Shawn to przeczyta... Co ja mówię, on to przeczyta, tego mogłam być pewna. Przeczyta i będzie zły, obrażony, urażony. Znowu kolejny dramat. I to akurat teraz, gdy dzieli nas kilkunastogodzinny lot.

The Painter II: Niebo się nie zmienia.   // Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz