-Nie wierzę, że mama upiekła dla ciebie sernik dyniowy.
Zrzuciłam but.
-Mój ukochany sernik dyniowy z karmelem.
Drugi but pofrunął za łóżko.
-Dla ciebie!
Rozpięłam koszulę i rzuciłam ją na łóżko.
-Nawet, gdy ja ją prosiłam to nie piekła go często, bo zajmuje jej to za dużo czasu.
Ściągnąłam spódnice.
-Pierwszy raz widzę cię w rajstopach.
-Upiekła dla ciebie sernik!
Rzuciłam w niego zwiniętymi w kulkę rajstopami.
-Sernik!
Cofnęłam się z łazienki do pokoju, a on siedział na skraju łóżka z nogą założoną na drugą i chichotał jak Ryan Gossling w "Crazy stupid love".
-I z czego się śmiejesz?
-Czekam, aż rzucisz we mnie majtkami.
-Czekam, aż rzucisz we mnie majtkami.
Przedrzeźniłam go robiąc głupia minę i na koniec pokazując mu język.
-Ile ty masz lat dziewczyno?
Rechotał w najlepsze.
-Dasz wiarę, że zjebali mnie za kolczyk w nosie i nowe tatuaże?
Szorowałam w złości zęby stojąc w progu łazienki.
-Jesteś za stara na kolczyk w nosie!
Udałam niski głos własnego ojca cytując to co powiedział przy kolacji. Wróciłam do łazienki i warczałam ze złości.
-Co robisz?
Zawołał z pokoju.
-Nic do czego jesteś potrzebny!
-Mogę z tobą wziąć prysznic?
Nagle pojawił się w progu łazienki, gdy ja zostałam w samych majtkach.
-Nie!
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Co ja sobie myślałam idąc do rodziców z Shawnem?Miało być miło i rodzinnie, wielka akcja godzenia się. Gdy weszłam do domu mama na mój widok upuściła otwarta butelkę czerwonego wina. Oczywiście na włochaty, jasny dywan w salonie - lamentowi nie było końca. Tata nie wiedział co ma powiedzieć, co zrobić - czy biec po odplamiacz czy po prostu ten dywan podpalić. Stałam przy kominku i miałam ochotę uciec kominem. Przeczuwałam jakaś katastrofę albo dramę. Shawn oczywiście stał w progu salonu z dumną miną, że udało mu się mnie tam zaciągnąć. Chciałam mu przywalić w ten jego głupi ryj.
-Zamówimy jutro firmę czyszcząca, Tom. Zostaw już ten dywan.
Odezwała się w końcu mama.
-Zadzwoń lepiej po Marie i Charlesa, napewno mają wolny wieczór.
-Ta plama nie zejdzie, ale mamy teraz pretekst, żeby w końcu wymienić dywan albo zrobić remont całego salonu.
Odpowiedział jej tata. Rozmawiali między sobą a ja i Shawn staliśmy po przeciwnych stronach salonu. Patrzył na mnie z tym swoim usmieszkiem wyrażającym dumę i zadowolenie z siebie. Naprawdę miałam ochotę wziąć wazon z etażerki i rzucim nim w niego. Po co ja tu przyszłam?Przyszłam po to by zaktualizować swoje wiadomości o własnej rodzinie. Pół godziny po telefonie, pół godziny niezręcznej ciszy później do domu wtoczyła się Marie a tuż za nią Charles. "Wtoczyła się" było odpowiednim określeniem. Poświęciłam tyle uwagi sobie i swojej karierze, że zaniedbałam rodzinę, aż tak, że nikt nie powiedział mi o ciąży mojej młodszej siostry... Shawn na jej widok poderwał się z krzesła i pomógł zdjąć kurtkę a potem nachylił się do jej brzucha.
-Cześć dzieciaki. Wujek Shawn szykuje dla was coś ekstra więc nie siedźcie tam za długo, okay chłopaki?Dotknął delikatnie jej brzucha a mną targał żal. Tyle mnie ominęło...
-Shawn daj spokój. Niech siedzą jak najdłużej, przynajmniej do Gwiazdki.
-Przecież masz termin na początek listopada.
Przekalkulowałam wszystko na szybko w głowie, Marie była w ciąży już na własnym weselu. A przecież rok temu o tej porze bała się, że nigdy nie będzie miała dzieci. Pamiętam przecież jak się rozkleiłam w jej biurze, tuż po tym, jak moi rodzice poznali Shawna. Nie wiedziałam jak się zachować. Chciałam wrócić do domu. Ale gdzie był teraz mój dom?-Ten kolczyk w nosie Emma to trochę przesada w twoim wieku, co?
Zaczął tata podając mi dzbanek z kawą.
-Nie sądzę.
Mama zamrugała szybko zdruzgotana moim odszczeknięciem. Potem mieli ewidenty problem z moimi nowymi tatuażami: brzoskwinią na nadgarstku, krzyżem na drugim nadgarstku i kolejnymi kwiatami na ramieniu. Postanowiłam, że do trzydziestki w końcu zrobię sobie cały rękaw i byłam na dobrej drodze ku temu.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...