Shawn miał samolot do Toronto tuż po ósmej rano. Zostawił mnie samą przed spotkaniem z rodzicami. Naprawdę nie miałam ochoty jechać do domu, ale obiecałam to Shawnowi i w sumie chciałam mieć później święty spokój. I tak już czułam się wykluczona z rodziny, a po moim ekspresowym pobycie w szpitalu powinnam im chociaż powiedzieć czemu tam byłam.
Oczywiście nie powiedziałam im całej prawdy. Shawn przez telefon powiedział rodzicom, że źle się poczułam i zasłabłam, nie powiedział, że otarłam się o zawał przed trzydziestką. Oczywiście nasłuchałam się jaka jestem nieodpowiedzialna, że doprowadziłam do takiego stanu.
**
Lot do LA był krótki i męczący, przebukowany z wczorajszego wieczora na dzisiejszy poranek w ostatniej chwili. Wiązało się to z tym, że lecieliśmy klasą ekonomiczną. A trzeba było poprosić Shawna o wypożyczenie pywatnego odrzutowca z jego agencji. No cóż. Bitą godzinę słuchałam kłótni młodego małżeństwa, on zarzucał jej oziębłość a ona jemu brak zainteresowania. Wychodziło w sumie na to samo ale cóż... Byłam ostatnią osobą w tym samolocie, która miała prawo coś powiedzieć na ten temat, więc skupiłam się na czytaniu książki.
**
-Alex.
-Co.
-Veronica mnie zabije.
-Twoja przyjaciółka?
Wychodząc z hali przylotów dotarło do mnie, że nie zadzwoniłam do V. a ona była jedną z osób na liście nieodebranych połączeń z tej feralnej nocy.
-Czeka nas prawie czterdzieści minut drogi, możesz zadzwonić z taksówki.
Dodał stukając palcami w telefon. Jakim ułatwieniem życia był Alex, nie musiałam martwić się o taksówki, logistyke, wydawcę i nawet postanowił, że przypilnuje moich spraw na uczelni. Żyć nie umierać.-Hej V.
-"Hej V.? Hej V."?!
Ronnie była wściekła. Chociaż to określenie było zdecydowanie za lekkim.
-Ja...
-Miałaś zawał i kurwa nawet to mnie nie zadzwoniłaś!
Krzyczała.
-Skąd...
-Mendes do mnie zadzwonił o drugiej w nocy! Kurwa. Ja miałam prawie zawał jak mi to powiedział!
-Veronica...
-Nie Veronicuj mi tu.
Przerywała mi każde zdanie. Robiła tak, gdy jej wkurwienie osiągało apogeum.
-Gdzie ty teraz jesteś? W Toronto?
-W Los Angeles. Przed chwilą wylądowałam.
Nawet przed mamą nie musiałam się tak spowiadać i łajać jak przed nią.
-Shawn obiecał mi, że zabierze cię do Toronto, żebyś się zregenerowała.Czułam chłód bijący z telefonu.
-V. dobrze wiesz, że to nie jest możliwe. Zostało mi półtorej tygodnia touru. Nie mogę tego porzucić, wydawca zerwie ze mną kontrakt.W sumie nie byłam pewna tego ostatniego, bo to Alex zajmował się takimi sprawami, ale dodało to dramatyzmu.
-Emma. Będziesz sama do końca touru. Biorę urlop i lecę do ciebie. Gdzie będziesz po LA?
-Nie będę.
-Alex się nie liczy.
Burknęła i normalnie słyszałam jak przewraca oczami.
-Shawn będzie jutro w Nowym Orleanie.
-Co właściwie między wami teraz jest?
Jej ton się zmienił.
-Nie wiem.
-Kurwa Emma!
Krzyknęła na mnie, aż zadzwoniło mi w uchu.
-A wiesz, że żyjesz?
-Ostatni raz, gdy sprawdzałam to miałam stan przedzzawałowy.
Obie się zaśmiałyśmy.
-Przyleciał do ciebie do Vancouver?
-Właściwie...
Ukrywaliśmy się przed wszystkimi. Wiedzieli tylko Alex i Andrew o tym, że wróciliśmy do siebie. No i moi rodzice. No i w sumie kilka milionów ludzi na te chwilę... Kurde.
-Emma.
Ponaglała mnie, słyszałam podniecenie w jej głosie.
-W Toronto spędziliśmy trochę czasu...
-Masz na myśli seks.
-Nie, V. W Toronto nie uprawialiśmy seksu. Całowaliśmy się i w sumie Shawn przyszedł do mnie w nocy...
-I uprawialiście gorący seks z tęsknoty.
Nakręcała się.
-Nie. Ale nastepnego dnia przyleciał do mnie do Montrealu.
-Co?!
Słyszałam te jej ekscytacje tyle razy, że wiedziałam, że albo biega teraz po mieszkaniu jak poparzona, albo podskakuje na łóżku.
-Dwa razy.
-Emma!
Teraz już byłam pewna, że biega po mieszkaniu, bo słyszałam Jordana w tle, który kazał jej się uspokoić.
-I potem dwa razy w Vancouver.
-Poleciał z tobą do Vancouver?! Jesteście cały czas razem od koncertu na Rogers Centre?
-Tak. Ale przed trzecim razem w Vancouver wylądowałam w szpitalu. Za dużo nieziemskiego seksu z Shawnem Mendesem.
-O moj Boże, E. W końcu. Tyle czekałam na to, aż do siebie wrócicie.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...