Shawn nie chciał ze mną rozmawiać o tym co zaszło w Auckland. Nie chciał też zostać ze mną w Nowym Jorku, a ja nie mogłam pozwolić sobie, na lot do Toronto, by go pilnować. Mimo, że poprosił mnie o pomoc to bardzo szybko te słowa cofnął mówiąc, że przecież nic się nie stało. Pokłóciliśmy się o to nie na żarty. Ja szukałam pomocy dla niego, ale nie miałam pojecia gdzie jej szukać i co właściwie mu pomoże. Nie wiedziałam co brał i dlaczego. Czułam się fatalnie, miałam wrażenie, że go zawodziłam i dlatego nie dawał sobie rady. Wielokrotnie czytałam, że Shawn powinien mieć dziewczynę z branży, że najlepszą byłaby Camila albo przynajmniej Alessia. Ale byłam ja - laska nikt.
Następnego dnia po powrocie z Auckland w Nowym Jorku spadł pierwszy śnieg paraliżując miasto. Patrzyłam w okno jak wielkie, miękkie płatki śniegu szybują i spadają na chodniki tworząc puchatą pierzynkę. Chciałam otulić się kocem i nie myśleć o problemach, ale goniły mnie terminy. Ominęłam jeden egzamin przez pobyt w Nowej Zelandii i teraz czekałam na decyzję rektora kiedy i czy w ogole dopuści mnie w drugim terminie. Ale rektor miał słabość do swojego pupila Guzzmana, a ten miał słabość do mnie. A przynajmniej jakaś dziwną, trochę creepy słabość. Wiedziałam, że jeśli poproszę Michaela o pomoc z rektorem to on to zrobi, wiedziałam też, że to nie będzie bezinteresowna pomoc. Guzzman będzie chciał rewanżu w najbliższym czasie.
Śnieżyca nad Nowym Jorkiem przybierała na sile. Zaczęłam obawiać się przerw w dostawie prądu a tym samym zimna w mieszkaniu. Lokalne media zapowiedziały silne opady śniegu na najbliższe dwa dni co wiązało się z paraliżem lotnisk i pociągów. A był dopiero listopad...
**
-V. potrzebuję pomocy.
Zaczęłam przekraczając próg jej mieszkania. Soho nie oberwało tak mocno śnieżycą, tu wciąż był prąd, ale dostanie się do tej dzielnicy z Brooklynu było prawdziwym survivalem i sam Bear Grylls mógłby być dumny z moich umiejętności przetrwania w trudnych warunkach.
-W czym?
Wychyliła się ze swojego gabinetu, w którym jeszcze niedawno pomieszkiwałam po porzuceniu Johna.
-Jest Jordan?
Powiesiłam mokry od śniegu płaszcz na drążku nad wanną.
-Jest w San Fran. Wraca za tydzień.
-Też powinnaś lecieć. Strasznie blado wyglądasz.
-Huh?
-No wyglądasz kiepsko.
Nastawiłam wodę w czajniku na herbatę.
-Pracuję ostatnio cały czas. Bez przerw.
-Kiedy byłaś ostatnio na urlopie?Postawiłam dwa duże kubki w kropki na blacie i szukałam w szafkach herbaty.
-Szafka przy lodówce.
Jej szczupła ręka sięgnęła do szafki tuż przy mojej głowie.
-Jezus Maria. Schudłaś jeszcze bardziej.
Złapałam jej chudziutki nadgarstek.
-Mam tyle stresów w biurze teraz, że głowa mała. Tak mnie szef wkurwia. Haruje za trzy osoby.
Wrzuciła wolną ręką torebki korzennej herbaty do kubków, a ja zalałam je gorąca wodą. Martwił mnie jej wygląd. W domowym zaciszu nie była umalowana, wielkie ciemne sińce od zmęczenia malowały się pod jej oczami, cera była szara i przeźroczysta, widziałam każdą żyłkę na jej szczupłej twarzy. Tonęła w dużym granatowym swetrze.
-Veronica, jesteś pewna, że to tylko stres? Wyglądasz naprawdę koszmarnie.
-Hej. Dzięki wielkie. To kobieta chce właśnie usłyszeć.
Zaczęła się śmiać i odeszła w kierunku kanapy.
-Z czym potrzebujesz pomocy?
Skinęła na mnie spomiędzy pluszowych poduch na kanapie. Usiadłam obok i patrzyłam za okno. Za wielką, gładka taflą szkła wciąż szalała śnieżyca i miałam wrażenie, że nigdy nie przestanie.
-Z "kim" raczej.
-Z Shawnem?
Kiwnęłam głową wciąż zapatrzona w szalejący za oknem żywioł.
-Coś czuję, że nie chodzi o niezgodność w wyborze mebli do salonu.Opowiedziałam jej ze szczegółami wydarzenia z Auckland nie pomijając również dziwnych zmian zamówień podczas remontu i milczenia i oziębłości z jego strony.
-Myślę, że bierze mete albo LSD.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...