-Kiedy lecisz do Tokio?
Zapytałam skubiąc palcami watę cukrową.
-Dwudziestego ósmego.
Odpowiedziałam mu ciszą. Wybraliśmy się po lunchu na Staten Island, lubiłam jeden z tutejszych parków, a pod koniec września mienił się takimi pięknymi odcieniami jesieni, że musiałam pokazać to Shawnowi.
-Czemu pytasz?
-Mam dwa spotkania z czytelnikami jeszcze przed wylotem do Tokio. Więc dopiero ostatniego września przylecę.
-Nie ma sprawy.
Skubnął duży kawałek różowej waty.
-Boże, jakie to słodkie. Jak możesz to jeść.
Skrzywił się.
-Daj mi spokój, jestem przed okresem.
-Smakuje jak cukier.
-Bo to jest cukier?
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Najwyraźniej nigdy nie jadłaś waty cukrowej na Lawrence Market w Toronto.
-Bo mnie tam nigdy nie zabrałeś.
-Bo nie mówiłaś, że lubisz watę cukrową.
-Bo nie pytałeś.
-Bo...
Zawiesił się.
-Wygrałaś. Zabiorę cię tam jak wrócimy z Bangkoku.
Objął mnie ramieniem i szliśmy dalej wąską uliczką w parku. W oddali, zza drzew wyłaniała się Statua Wolności.**
-Ale musisz dziś wracać do Toronto?
-Muszę. Muszę się przygotować na wylot do Azji.
-No, ale dziś? Nie możesz jutro rano?
-Emma.
-Shawn.
Zaśmiał się.
-No proszę.
Patrzył na mnie spod przymrużonych powiek.
-Proszę?
Siedział w wezgłowiu łóżka.
-Proszę... Tak ładnie proszę.
Zaczęłam iść na czworo po łóżku w jego stronę.
-Proszę...
Przeciagałam to słowo za każdym razem, aż dotarłam do niego i usiadłam okrakiem na jego udach.
-Proszę.
Pocałowałam lekko jego szyję. Westchnął cicho.
-Proszę.
Przyssałam się mocniej do jego szyi i zaczęłam odpinać pasek przy jego spodniach.
-Proszę?
Widziałam kątem oka jego triumfalny uśmiech.
-Proszę.
Podniosłam na niego wzrok. Uśmieszek nie zniknął, patrzył na mnie w jednoznaczny sposób. Zmrużyłam oczy.
-Nie to nie.
Udałam obrażenie i zaczęłam wstawać, ale mnie powstrzymał. Złapał za nadgarstek, bym usiadła znowu na jego udach. Objął mocno w talii i położył policzek na mojej piersi.
-Zostanę na noc. Ale rano mam samolot.
Przytuliłam go i zaczęłam bawić się jego włosami.**
Pierwsze ze spotkań było w Bibliotece Publicznej. W tej samej na schodach, której nakrecono tyle filmów i seriali, i w której docelowo Carrie miała wyjść za Biga, nim temu strzeliło coś do łba i kazał kierowcy odjechać. Sam fakt, że jest to najpiekniejszy budynek skrywający w sobie setki tysięcy książek, dziesiątki tysięcy historii miłosnych, wprawiał mnie w wibrujący z podniecenia nastrój. To spotkanie było otwarte, luźne, mógł przyjść każdy i każdy mógł ze mną porozmawiać. To spotkanie miało formę jak z Orlando, tyle że na wiele większą skalę. Ale ciężko było mi skupić się na spotkaniu, gdy dookoła szeptały do mnie książki. Uwielbiałam stare, pożółknięte wydania, zapach kurzu w nich, historię, która kryła się na ich kartach i nie miałam na myśli słów tam wydrukowanych, miałam na myśli ludzi, którzy przed wieloma dekadami ich dotykali. Były tu książki, które mógł czytać sam Lincoln.
**
Nastepny dzień był prawie taki sam. Pogoda nie rozpieszczała, więc głośne zagrzewanie do rozgrzewki przez emerytów nie było na tyle słyszalne, bym obudziła się wcześniej niż zaplanowałam. Zatem wypełzłam z łóżka dopiero po dziesiątej. Shawn wczoraj rano poleciał do Tokio, przysyłał mi na bieżąco masę zdjęć i choć był tam środek nocy to on namiętnie wysyłał mi fotki relacjonując cały dzień. Dziś miał masę wywiadów, szukałam właśnie któregoś, gdy natknęłam się na notkę "Shawn Mendes spowiada się ze swojego związku z rodaczką". I ja i Alessia byłyśmy kanadyjkami. O kim Shawn się "spowiadał"? Przebiegł mi zimny dreszcz po kręgosłupie, włączyłam podcast i owinęłam się kocem.
-Gościmy dziś światowej sławy (...)
Przewinęłam dalej.
-Shawn, ten rok przyniósł w twoim życiu wiele zawirowań miłosnych, plotki głoszą, że wróciłeś do ciepłego gniazdka swojej sąsiadki.
Boże jak to brzmiało... Shawn plątał się w wypowiedzi, ale ostatecznie potwierdził to, że znów jesteśmy razem. Ale nie to było najgorsze. Dziennikarz zapytał go o to, jak podtrzymać temperaturę w związku, gdy żyje się na walizkach i często - tak jak teraz - na dwóch, różnych końcach świata. Wiedziałam, że Shawn powie coś głupiego.
CZYTASZ
The Painter II: Niebo się nie zmienia. // Shawn Mendes ff
FanfictionDruga część "The Painter: Nocne niebo nad Toronto" Czy można mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko? Czy można spełniać swoje marzenia za cenę utraty miłości? Czy miłość rzeczywiście jest taka cierpliwa i przetrwa wszystko? Cambridge. Nowy Jork. Toron...