Chapter I

839 30 1
                                        

Wiele lat temu Odyn – Władca Asgardu stworzył miecz, który miał moc do kontrolowania każdego smoka w tym alfe...

Miecz biały jak śnieg z wyrytymi runami na ostrzu, głowa smoka na jelcu i skórzana rękojeść.. Na której Odyn nałożył czar który mówi, że tylko wybrany będzie mógł odnaleźć miecz i posiąść moc tego miecza...

Wybuchła wojna... W której zginęło wiele walecznych wojowników. Walka była długa i okrutna Odyn widział, że jeżeli miecz pozostanie w Asgardzie wojna będzie trwała i trwała..

Dlatego zlecił swojemu synowi Thorowi – Bóg Piorunów żeby schował miecz gdzie nikt go nigdy nie znajdzie.. I żeby nie mówił gdzie schował nikomu poza nim...

Więc wyruszył na długą wyprawę w poszukiwaniu miejsca gdzie będzie mógł go schować, w końcu znalazł.. Przybył na Ziemię gdzie szukał kolejnymi dniami, tygodniami i nawet latami..

W końcu znalazł miejsce opuszczone przez każdego do którego nikt nigdy nie trafi – Miał taką nadzieje – na krańcu świata, środek oceanu w którym była mała jaskinia gdzie ukrył miecz... Zszedł do wymienionej jaskini i wbił z całej swojej siły w skałę tak, że wystawała tylko rękojeść...

~Wiele lat później~

~BERK~

Wyspa Berk, wglądała jak każda inna wyspa gdzie mieszkają i żyją wikingowie...

Ale na tej wyspie są pewne szkodniki... Na co dzień są to zwykłe myszy albo jakieś robaki, a w nocy pojawiają się ogromne bestie które nazywają się smokami...

Wodzem danej wyspy jest Stoick Ważki – Historie opowiadają, że kiedy był dzieckiem urwał gołymi rękami głowę smoka...

Niestety jego żona Valka została porwana i prawdopodobnie pożarta przez smoka kiedy ten wtargną do jego domu...

Stoick miał jeszcze syna Czkawka Haddock III – Brunet o zielonych jak las oczach, miał zostać następnym wodzem Berk, ale niestety został porwany przez smoka i uznany za zmarłego... Haddock nie miał łatwego życia, przez połowe życia był wyśmiewany, poniżany i bity przez swoich rówieśników przez to, że wyglądał jak rybi szkielet... To prawda nie wyglądał jak prawdziwy wiking był chudy, słabo zbudowany w ogóle nie wyglądał jak wiking... Jedynie jego mocna stroną było kowalstwo, dzięki jego nauczycielowi Pyskaczowi – jedyna osoba która go traktowała normalnie...

~Kilka tygodni przed zniknięciem Czkawki~

Pewnej nocy kiedy jak na co wieczór zaatakowały ich smoki nie było nic w tym nowego, do czasu kiedy usłyszeli ryk i świst legendarnego smoka Nocna Furia nikt nigdy nie widział tego smoka, nikt nigdy nie zabił zawsze kiedy Furia atakuje każdy musi się modlić żeby go nie znalazła...

No może każdy się chował oprócz Czkawki, zawsze chciał pokazać, że jest jednym z nich i w końcu zabić smoka no nie zawsze szło po jego myśli, zazwyczaj niszczył pół wioski...

Postanowił, że jako pierwszy zobaczy i zabije Nocną Furie... Więc tej nocy kiedy legendarny smok znalazł się nad wioska, zaciągnął swoja nową broń na klif... I obserwował, czekał i czekał aż w końcu zauważył smoka i strzelił...

Smok dostał zaczął spadać w dół, robił się nad Kruczym Urwiskiem... Czkawka tak się cieszył, że w końcu trafił smoka i to Furie, że nie zauważył Koszmara Ponocnika który pojawił się za nim...

Uciekał najszybciej jak się da, dobiegł do wioski gdzie przez spłonięciem uratował go słup a następnie jego ojciec i już wiedział, że czeka go kłótnia...

Następnego ranka, Czkawka postanowił ruszyć w miejsce gdzie spadł smok i przynieść ojcu jego serce żeby ten w końcu traktował go jak normalnego wikinga czy chociażby syna... Wziął ze sobą swój notes i sztylet...

Chodził już z dobrą godzinę po lesie... I nie znalazł wciąż nic a nic...

– Bogowie się chyba na mnie uwzięli... Inni to gubią nóż albo jakiś kubek ale nie ja mnie się udało zgubić całego smoka... – mówi smętnie i uderza ręką w gałąź przed nim... Która uderza go.

Kiedy się otrząsną zauważył wyrytą ziemię połamane drzewa... Zaczął iść po tej ziemi kiedy wychylił za góry zauważył leżącego smoka który ciężko oddychał...

– O kurcze. T-trafiłem go, tra-fiłem go! Teraz, wszystko będzie inaczej.. TAK! – mówi podekscytowany i kładzie nogę na ciele smoka – Albowiem własnoręcznie ubiłem bestie... – Niespodziewanie smok się porusza wystraszając Czkawkę...

Cofa się powoli i przygląda się Furii aż dochodzi do jego twarzy i zauważa zielone oczy takie jak jego...

– Zabiję Cię smoku, zaraz wytne Ci serce i zaniosę mojemu ojcu.. Jestem wikingiem.. JESTEM WIKINGIEM – krzyczy w stronę smoka... Zamyka oczy i próbuje zadać ostatetni cios... Nocna furia już się poddała i oczekiwała na swój koniec który nie nadchodził...

– Co ja zrobiłem... – mamrocze... Postanawia zrobić najgłupszą rzecz jaka mu przyszła do głowy.. Uwolni smoka... Więc zaczyna przecinać liny, smok nagle otworzył oczy lekko spoglądając na chłopaka... 

Kiedy liny opadają a smok jest nareszcie wolny rzuca się na Haddocka przyciskając go do ziemi, patrząc sobie w oczy... Furia ryczy na bruneta i ucieka, chłopak nie wiedział co dokładnie się właśnie stało... Powoli wstał i zaczął się kierować w stronę wioski, nie doszedł za daleko bo jak tak szybko wstał to tak szybko zemdlał... 

---------------------------------------------------------------------------------------

Mamy pierwszy rozdział!

Yay

Mam nadzieje, że ta historia przypadnie wam do gustu ;)

~skeuR


Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz