Chapter VI

557 35 5
                                    

~BERK~

Przygotowania do turnieju, szły bardzo dobrze każdy mieszkaniec chciał mieć swój udział w turnieju nawet jeżeli sam nie brał w nim udziału. Nagrodą za turniej oczywiście było złoto, wieczna chwała oraz bycie okrzykniętym najlepszym wojownikiem Berk.

W samo południe chuligani zaczęli się zbierać na arenę, żeby oglądać a zawodnicy w turnieju zbierali się w klatkach gdzie kiedyś trzymali smoki. Na Berk przypłynęli również mieszkańcy innych wysp. Żeby wziąć udział w danych zawodach.

Każdy w pomieszczeniu ćwiczył, ostrzył miecz/topór niektórzy odpoczywali, żeby mieć siłę na walkę, wszyscy zaprzestali swoje czynności kiedy wódź wszedł do pomieszczenia w którym znajdowali się wszyscy Berkarianie.

- Dzisiaj jest ten dzień! Turniej Berk organizowany co 5 lat, żeby wyłonić najlepszego z nas. Przybyli do nas również przedstawiciele Berserków, Łupieżców, Offranów i wiele więcej! Pokażcie im, na co stać Berk! - krzyknął do osób w pomieszczeniu. W zamian dostał również okrzyki bojowe.

Stoick wyszedł z areny i podszedł na scenę gdzie miał przemówić do ludu...

- Witajcie, wszyscy zebrani na tej uroczystości! Dzisiaj jest jak sami wiecie turniej oraz 5 rocznica zniknięcia mojego syna Czkawki! - przerwał na chwile. - Sam będę jednym z zawodników, muszę się zabawić na starość. - lud zaśmiał się na słowa wodza. - Zasady są bardzo proste pojedynek trawa do obezwładnięcia przeciwnika lub kiedy ten się podda. Oczywiście po całej uroczystości zapraszam każdego do twierdzy na przyjęcie! Niech zacznie się turniej! - krzyknął i jak na zawołanie było słychać dźwięk rogu.

~~*~~

Po tym jak Haddock nareszcie widział gdzie szukać miecza, latał nad wodami dobre kilka godzin od wstania. No a wstał bardzo wcześnie, żeby nie tracić ani minuty na poszukiwana.

- Szczerbek wiem, że jesteś zmęczony ale wytrzymaj jeszcze trochę zaraz wylądujemy na jakiejś wyspie.. - powiedział do ucha smokowi.

Lecieli przed siebie i widzieli tylko jakieś małe nic nie znaczące skały, żadna z nich nie wyglądała jak wąż czy topór.. Czkawka zaczął wątpić w ten opis z księgi, do czasu gdy zauważył wielki wodospad. Po lewej stronie była skała która wyginała się w różne strony a po prawej tak jakby topór, trudno było potwierdzić po kawałek był oderwany.

- To musi być tu.. - powiedział zafascynowany. - Szybko tam na dół. - smok wykonał polecenie bruneta i zaczął pikować w dół.

Lecieli wzdłuż wodospadu do czasu gdy wyrównali swój lot i wlecieli w jaskinie w której nie było tutaj jak na razie nic poza wodą i skałami.

Do czasu gdy zauważył jak woda w jednym miejscu spływa w dół. Poklepał smoka w bok pokazując mu drogę w która ma lecieć. Przedostali się przez wyrwę i wylądowali na zimnych skałach. Odpalił piekło żeby coś widzieć i ruszył przed siebie.

Szedł dobre kilka minut wraz z swoim przyjacielem, do czasu gdy jaskinia zaczęła się kurczyć i Szczerbatek się już nie mieścił.

- Musisz tu zostać mordko. - mówił smutno, głaszcząc smoka do płaskim łbie.

Odwrócił się i ruszył dalej jaskinia była tak mała, ze sam już ledwo się mieścił... Po chwili musiał kucnąć i w takiej pozycji przeszedł dobre kilka metrów. W końcu przeszedł do innego pomieszczenia w tej przeklętej jaskini.

Na skałach wokół niego były wyryte hieroglify których nie znał, jakiś starożytny język którego nie rozumiała...

Zamarł kiedy na końcu jaskini zauważył to czego szukał, na czym miał wielką obsesję od lat rękojeść miecza który od wieków jest wbity w skałę.

Delikatnie zostawił piekło na bok, ale tak żeby miał dobre światło na miecz. Haddock wyciągnął jedna ręką do rękojeści żeby ja uścisnąć. Kiedy tego dokonał poczuł dziwną moc która przechodzi po jego ciele, szybko puścił miecz...

Spojrzał na swoją dłoń kiedy nic nie zauważył postanowił chwycić rękojeść swoimi dwoma dłońmi, kiedy nareszcie wyciągnął ręce i nacisnął na rękojeść.

Z miecza zaczął wydobywać się niebieski dym, z głowy smoka która znajdowała się na początku ostrza również zaczął wydobywać się dym, oczy zaświeciły na niebiesko.

Haddock powoli wyciągał miecz, runy które były na ostrzu zaczęli świecić. Jaskinia zaczęła się trochę trząść, moc miecza stopniowo zaczęła się rozchodzić po ciele bruneta z każdym wolnym wyciągnięciem ostrza z kamienia.

Po chwili dane było mu zobaczyć cały miecz... Nie mógł się na patrzeć, ponieważ moc miecza była tak duża, że Czkawka stracił przytomność...

~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~

Szósty rozdział... 

Mam nadzieje, że wam się spodobał...

Seeya! ;)

~skeuR

Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz