Chapter XVI

442 31 3
                                    

W dalekiej krainie pod wodospadem była ukryta tajemna baza wszystkich łowców smoków, to było jedyne miejsce gdzie mogli się schować przed Czarnym Jeźdźcem. 

W pewien dzień zostało zwołane zebranie przywódców łowców, i ich cel był zabicie danego jeźdźca 

- Musimy w końcu się mu postawić i go zabić! To jest jedyna nasza szansa na odzyskanie naszych złapanych smoków! - krzyknął jeden z łowców. Który wyglądał jak na wikinga przystało wysoki, umięśniony i doskonały w walce. 

- Nawet razem nie wiemy czy damy go pokonać, ma smoczą armie! Pokonał nas już wielokrotnie a my go nawet nie tknęliśmy. Ten człowiek zabił mi syna na moich oczach! - dołączył się do rozmowy. - Nie wspominając, że nie wiemy gdzie aktualnie przebywa. - poparli go inni.

- Tutaj się mylisz przyjacielu. - odezwał się dostojnym głosem Viggo. - Wiem od moich szpiegów, że aktualnie przebywa na wyspie Berk. Więc radze zebrać wszystkich łowców jakich macie w szeregach i wyruszamy zaatakować właśnie tą wysepkę. - uśmiechnął się chytrze.

~BERK~

Na Berk ludzie nie przerywali prac, niektórzy pracowali do utracenia przytomności a niektórzy po prostu lekceważyli słowa wodza jak i również młodego Haddocka, nie wierzyli w nadchodzące zagrożenie. Nawet sam wódź pomagał w wiosce.

Czkawka i jego tymczasowi podopieczni spotykali się na smocze szkolenie codziennie o wschodzie słońca.

Trening był bardzo trudny Haddock w ogóle nie oszczędzał rówieśników, a nawet kilka razy komuś przyłożył, oczywiście oprócz dziewczyn bo on ich nie bił. Najwięcej razy dostał Smark za swoje pyskowanie, narzekanie i nie przychodzenie na czas. Wkrótce się nauczył i bał się szatyna.

Ogólnie treningi szły bardzo ciężko, nie ważne ile razy im tłumaczył, że smoki to mądre stworzenia i lepiej nie podchodzić do nich z bronią to i tak nie słuchali.

Kiedy jego podopieczni opuścili arenę, szatyn przykucnął, oparł się o swojego przyjaciela i zakrył dłońmi swoją twarz i westchnął.

- Ich w ogóle nie da się nauczyć niczego są nieodpowiedzialni i lekkomyślni. Mówię im jedno a Ci robią co innego. Jak ich czegoś nauczyć? - zapytał swojego przyjaciela a ten mruknął do niego swoim językiem którego niestety nie znał. - Może podchodzę do nich za bardzo agresywnie. I powinienem trochę łagodniej. - zamyślił się jeździec. 

Z tymi myślami poszedł kuźni gdzie zaczął szkicować najszybszą i najlepszą lotkę dla nocnej furii. Miał wiele pomysłów ale żaden z nich nie był dobry, jakaś cześć była zbyt wolna a druga część się po prostu rozpadała. Spędził w kuźni praktycznie cały dzień aż w końcu nastała noc. Był tak pochłonięty swoją pracą, że nie zwrócił na to uwagi.

Kiedy w ostatnim projekcie jaki zbudował rozpadła się znowu lotka w furii zrzucił wszystko ze stołu, powodując przy tym wielki hałas, walną obiema dłońmi zaciśniętymi w pięść o stół i głośno krzyknął, prawdopodobnie obudził kilku wikingów którzy mieszkali w pobliżu kuźni, obudził również swojego przyjaciela który słodko sobie spał obok pieca.

- Szczerbatku nie wiem co mogę jeszcze zrobić, każdy pomysł to była totalna porażka. Twoja lotka niby jest dobra ale potrzebujemy o wiele lepszej. - powiedział patrząc prosto w śpiące oczy smoka. Oparł swoje czoło o stół. Jego odpoczynek został przerwany przez trójkę wikingów. 

- Lepiej wyjdźcie nie mam zbyt dobrego humoru. - powiedział nie podnosząc głowy.

- Skąd wiedziałeś, że w ogóle przyszliśmy? - spytała Astrid.

- Słysze wasze oddechy. I poza tym chodzicie głośniej od smoków. - odpowiedział - Ale raczej i tak mnie nie posłuchacie, tak samo jak nie słuchacie na treningach i nie wyjdziecie więc mi najlepiej nie przeszkadzajcie. 

Wikingowie po cichu weszli do kuźni i zaczęli oglądać co tu się stało, skąd ten hałas, wtedy zauważyli za brunetem multum wyrwanych z notesu kartek i kilka nieudanych lotek. Śledzik chciał podnieść jedną z kartek i zobaczyć co było na niej chociaż mógł się domyślić po otoczeniu co się na niej znajdowało, kiedy już podnosił kartkę zobaczył przed oczami ognisty miecz.

- Lepiej to zostaw. - powiedział praktycznie bez uczuć zielonooki.

- Chci-ałem t-tylko zobaczyć co tam jest. - odpowiedział przerażony.

- To lepiej nie bądź taki ciekawski. - odparł już trochę mniej zły.

- Czemu musisz być taki tajemniczy? - spytała się Astrid wychodząc na przeciwka jeźdźca.

- To chyba nie jest wasz interes. - odpowiedział - Lepiej naprawdę idźcie stąd zanim stanie się coś z wami złego.

Jego rówieśniki tym razem posłuchali i opuścili pomieszczenie, Czkawka ponownie usiadł ma krześle obok stołu i ponownie zaczął myśleć na temat jego technik trenowania młodych wikingów, również zaczął  rozmyślać o zagrożeniu. Wtedy wpadł mu pomysł który był ryzykowny, lecz w większości przypadków był skuteczny.

- Szczerbek jak nie uda mi się ich wystarczająco dobrze wytrenować będziemy musieli sami stawić czoła temu zagrożeniowi. - powiedział lekko smętnie. - Bo własnie od tego jesteśmy.

~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~

Podobał się?

Seeya!

~skeuR









Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz