Chapter X

556 36 4
                                    

Mieszkańcy z zdziwieniem wpatrywali się w jeźdźca, który kucał pomiędzy smokami. Bali się go zaatakować, no bo w końcu zabił trzech ludzi bez dostania jakichkolwiek obrażeń, nie mówiąc już, że jedną z jego ofiar był wódź Berserków... 

Sączysmark wpatrywał się w jeźdźca jak w obrazek, kiedy wpadł na arenę omal nie zemdlał, ze strachu. Jorgenson podziwiał Czarnego Jeźdźca i nie chciał, żeby ktoś się o tym dowiedział. Zawsze mówił, że jak go spotka to go zabije, a tak na prawdę. Upadł by mu do stup i mu je całował.

Śledzik tutaj nie ma co mówić po prostu zemdlał... Przeraźliwie bał się jeźdźca...

Bliźniaki również go podziwiały, ale nie za to, że umie dobrze walczyć. Tylko za to, że tak świetnie wszystko rozwalał.

Astrid nie wiedziała co powiedzieć, kiedy osoba w masce zleciała z nieba i zabiła trzy osoby, czuła chęć mordu na chłopaku, nie możliwą złość, pewnie taką samą jak Stoick... Kiedy chłopak podniósł wzrok mogła dostrzec jego intensywne zielone oczy przez które nie mogła nic powiedzieć, znała te oczy tylko nie pamiętała do kogo należą...

Czkawka spojrzał na swojemu ojcu w oczy, bał się. 

Ale właściwie czego? 

Przecież nic mu nie zrobi kiedy będzie Szczerbatek w pobliżu, nawet bez niego jest w stanie go pokonać. Po chwili w końcu się ocknął.

- Wodzu, musimy porozmawiać w cztery oczy.. - powiedział ledwie słyszalnie zielonooki. Ponownie opuścił wzrok.

- Jedyną rzecz którą teraz muszę zrobić to Cie zabić, a nie rozmawiać. - syknął w jego stronę

- Oj, musimy pogadać. Tu chodzi o... - przerwał na chwilę i nie chętnie podniósł wzrok. - ..twojego syna. - ostatnie słowa szepną tak, że tylko Stoick mógł go usłyszeć. Kiedy wódź usłyszał, że jeździec ma jakieś wieści o jego zaginionym synu lekko złagodniał. 

Chuligan skinął głową i ruchem ręki nakazał opuścić broń i dać jeźdźcowi przejść..

Czkawka schował do pochwy swój miecz i dał znać swojemu smokowi, żeby był w gotowości jeżeli coś się wydarzy. Ruszył wolnym krokiem na swoim ojcem, kiedy wyszedł już z areny szybkim się obejrzał w poszukiwaniu jego drugiego miecza. Zauważył go po prawej stronie, ciągle był wbity w ciało wikinga. Przecisnął się przez tłum i w ruchu wyciągnął piekło. Wytarł ostrze z krwi mężczyzny. Odwrócił się w napięcie i podążył tą samą drogą co po miecz... Patrzył przelotnie na ludzi wokół niego, każdy chciał go zabić, czemu się nie dziwić, w końcu trochę narozrabiał. 

Przypomniał mu się jego stare czasy kiedy jeszcze mieszkał na Berk i praktycznie co atak smoków niszczył jakąś część wioski... Jego myśli przerwała stojąca przed nim Astrid...

 - Ten którego zabiłeś był moim przyjacielem.. - syknęła w jego stronę. A jeździec nie wzruszony tylko wzruszył ramionami.

- I co zamierzasz z tym zrobić? - spytał olewającym tonem.

- Zamierzam Cie zabić.

- Zabić mówisz... - brunet cicho zaśmiał się pod maską. - Będziesz musiała się ustawić w kolejce osób które chcą mnie zabić. - odpowiedział, poklepał ją ramieniu i po prostu ominął. I odszedł w stronę wodza.

Wolnym krokiem przechadzali się po wiosce, mógł się porozglądać czy coś się zmieniło przez pięć lat.. Widział kuźnie gdzie spędził swoje praktycznie całe dzieciństwo to tam uczył się wszystkiego co teraz umie, tam wykuł swój pierwszy sztylet. Ciekawe czy dalej jest na Kruczym Urwiskiem. - pomyślał Czkawka. Nie zauważył, że własnie stoi przed swoim starym domem. Wódź otworzył drzwi swojemu gościowi, nie chętnie przepuścił również smoka. Ręką wskazał na stół i krzesła na które po chwili usiedli. Stoick zaparzył gorącej herbaty dla obojga. Trwała przeraźliwe cisza.

- Więc... - chciał jakoś zacząć jeździec.

- Co wiesz na temat mojego syna. - szybko przerwał mu wódź.

- To nie jest takie łatwe jak Ci się wydaję. - odparł trochę zdenerwowany, że mu przerwał. - Wiem, że podróżuje po różnych krainach, handluje i nie zawaha się komuś przyłożyć. - tutaj zdziwił Stoicka..

- To raczej nie jest mój syn, on zawsze był słaby... - nie wierzył w słowa chłopaka.

- Brązowe włosy, zielone oczy i blizna na brodzie.. To raczej on. - Brodaty czekał na dalsze informacje o jego synie. - Opowiadał jak uciekł ze swojej rodzinnej wyspy, mówił co mu sie stało i wie wódz wtedy miałem ogromną chęć wybicia was wszystkich... - warkną

- W sumie nie dziwię się ze uciekł, olewałem go, dałem jego rówieśnikom się nad nim znęcać a ja nic nie zrobiłem. Ale nie ważne co, nie ważne jak wyglądał wciąż był moim synem, prawowitym następcą tronu Berk i ostatnią osobą która przypominała mi o mojej żonie. - w oczach Stoicka pojawiły się iskierki na wspomnienie o żonie. Słowa jego ojca strasznie zdziwiły Czkawke. - Wiesz gdzie on jest? - zapytał z nadzieja. Zielonooki spuścił wzrok.

- Tak. - Stoick na jego słowa strasznie się rozpromienił. Przybliżył się bliżej jeźdźca. Chłopak westchnął. To już czas. - pomyślał Czkawką. - Siedzi tuż przed tobą. - brodaty zamrugał kilkakrotnie a chłopak zaczął ściągać maskę...

Po chwili Stoick mógł ujrzeć twarz swojego juz dorosłego syna...

~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~

Stoick poznał prawdę kim jest nasz jeździec :o

Jak myślicie jak zareaguje ?

To już w następnym!

Seeya!

~skeuR


Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz