Chapter XVIII

560 29 12
                                        

~BERK~

Na Berk od czasu odlotu jeźdźca minęło kilka godzin i w tym czasie wikingom praktycznie udało się zakończyć przygotowania, mury były pogrubione i powiększone. Wszystkie miecze, topory i sztylety perfekcyjnie przez Pyskacza wyostrzone.

Sączysmark i jego ekipa skończyli własny trening i postanowili iść do wodza, żeby zakończył ich trening z Czkawką. Nie podobało im sie to, że szatyn się nad nimi znęca tak jak oni znęcali się nad nim.

Chcieli wrócić do swojego normalnego życia bez młodego Haddocka.

Wodza nie musieli długo szukać, ponieważ znaleźli go przy murach gdzie zazwyczaj obserwuje i nadzoruje prace wikingów. Podszedli do niego powoli bo wiedzieli, że będzie to trudna rozmowa na temat ich treningów. Wiedzieli również, że syn jest dla niego ważny i nie chciał go ponownie stracić. 

- Wodzu możemy porozmawiać? - spytała Astrid

- Oczywiście, a o czym? - zapytał z lekkim uśmiechem Stoick

- O naszych treningach z Czkawką. - powiedziała już trochę ciszej. Wodzowi uśmiech zszedł z twarzy.

- A dokładniej?

- Chcemy, żeby to chuchro przestało nas trenować. - powiedział pewny siebie Sączysmark. Stock spojrzał na niego i wtedy jego pewność wyparowała.

- Jeszcze raz usłyszę, że mówisz takie rzeczy o moim synie to pożałujesz. Jakbyś nie zauważył to nam pomaga a wcale nie musi. - odpowiedział mu. - A jeżeli chodzi o wasze treningi to się skończą wtedy jak albo Czkawka sam z was zrezygnuje albo nie będzie w stanie was trenować!

Już miał kontynuować swoją wypowiedź gdy usłyszeli ogromne uderzenie o ziemie w centrum wioski. 

~Gdzieś na oceanie~

Statki to było co zauważył Czkawka, setki jak nie tysiące. Na żaglu rozpoznał od razu herb wielkiej armady która własnie płynęła w stronę Berk.

- Łowcy. - wyszeptał lekko przerażony ilością statków.

Wleciał w chmury, żeby był mało widoczny, lecieli nad statkami na tyle wysoko, że nie dało się ich zobaczyć w nocy. Jedyny minus tej akcji był, że niestety jest dzień, więc zauważenie w powietrzu czarnego smoka na tle nieba była ogromna. I niestety szybko się o tym przekonali...

- Smok! - krzyknął jeden z łowców. I zaczął się ostrzał na szatyna.

Na jego szczęście był zbyt wysoko, żeby jakaś strzała go dosięgła, wtedy do głowy wpadł mu naprawdę głupi pomysł. Chciał samodzielnie zniszczyć armadę łowców.

Szybkim ruchem zmienił tryb lotki i pędzili w dół prosto na statki, oczywiście omijając strzały, kiedy zrównali się z poziomem oceanu i lecieli na wprost statków, Szczerbatek również oddał kilka celnych strzałów powodując dziury w kadłubach do których wlała się woda.

Zniszczyli kilkanaście statków wychodząc bez zadrapania i wtedy chciwość Czkawki obudziła nie wiadomo skąd i chciał zniszczyć więcej, żeby jak wróci na Berk było tych statków jak najmniej do pokonania. Leciał tuż nad wodą, był idealnie przed statkami, Szczerbatek lekko podwyższył swój lot tak żeby Czkawka mógł wskoczyć na kadłub jednego z statków. Ustawił nocnej furii automatyczną lotkę i wskoczył na statek.

Na kadłubie statku zaczęła się jeszcze większa rzeźnia, był atakowany praktycznie z obu stron przez łowców, więc wyciągnął piekło i legendarny miecz z pochwy. Pierwsi łowcy nie byli zbyt dobrze wyszkoleni, wystarczyło wykonać dwa ruchy miecza żeby wyrwać im broń i wbić ostrze w żebra. Pokonywał łowców z łatwością lecz jak wielu zabił tak wiele ich przybywało, nawet wskakiwali z innych statków.

Ostrza Haddocka były pokryte krwią jak i jego zbroja, wtedy w piekło skończyło się palić, szybkim ruchem je schował i chwycił w obie dłonie Legendarny Miecz. Poczuł jak dziwna energia przepływa przez jego ciało, jego oczy z zielonych zmienił się na niebieskie.

Przed nim pojawiło się trzech łowców, więc wykonał szybki ruch na jednego łowce i dosłownie przeciął go na skos, drugiemu odciął głowę a trzeciego uderzył z barka i wbił w serce miecz. I tak trzech łowców szybko padło którzy go zaatakowali.

Pod nim były schody prowadzące na dolną część kadłuba statku, a wraz z tym kilkadziesiąt łowców, zauważył lampę po jego lewej stronie w którą uderzył, ogień z lampy niektórych poparzył, zeskoczył ze schodów i zablokował nadciągający miecz przeciwnika, szybko go kopnął prosto w brzuch a łowca wyrzucił w powietrze tarcze która Czkawka złapał.

Tarczą, uderzył następnego z taką siła, że natychmiastowo zemdlał. Kolejnego uderzył pięścią prosto w twarz. Odwrócił się, zrobił piruet i przebił mieczem w brzuch łowcy. Atakowało go kolejnych dwóch, jedne z okrzykiem bojowym i w locie próbował zaatakować, szatyn szybko złapał rękę łowcy przeszedł pod nią i poderżnął następnemu gardło, odwrócił się, wybił miecz i wbił prosto w żebra miecz poprzedniemu.

Strzały przelatywały mu przed oczami, podniósł jedno ciało już zmarłego łowcy i szybko zrobił z niego tarcze przed tymi strzałami. Niestety nie zauważył nadciągającego za nim łowcy który trzymał włócznie i wbił mu ją w lewe ramie. Czkawka praktycznie nie był tym w ogóle wzruszony obrócił się twarzą do danego przeciwnika, kopnął go w twarz i wyrwał włócznie z ramienia.

Nadciągało na niego następnych dwóch jeden na jego plecach a drugi przed nim. Ten z przodu zaatakował jako pierwszy, zielonooki zablokował miecz trochę go odpychając. Natychmiastowo się odwrócił żeby zablokować drugą ręką w której trzymał włócznie nadciągający miecz przeciwnika. Trzeciego którego kopnął w twarz wstał i uwiesił się na szyi Haddocka, szybkim ruchem podciął mu nogi wywalając go. Jednemu z łowcą którzy go atakowali wbił daną włócznie prosto w czaszkę a drugiemu po prostu podciął gardło.

Nadlatywały kolejna seria strzał na niego on nic z tego nie robiąc po prostu przecinał je na pół swoim mieczem, jedna zdołał nawet złapać co natychmiastowo wykorzystał wbijając ją w serce kolejnemu łowcy. Haddock zadowolony z swojej roboty głośno gwizdnął, żeby Szczerbatek pod niego podleciał. 

Łowcy którzy oglądali to z daleka byli przerażeni, no bo jak mieli go pokonać mieli masową przewagę liczebną nad nim i tak on zdołał wszystkich pozabijać. Jeden z przywódców łowców który oglądał totalną porażkę jego załogi. Zauważył, że jeździec się wycofuje, wtedy wpadł na pomysł, podbiegł do jednego z swoich podwładnych wyrwał mu kusze z rąk i wycelował i strzelił. 

Haddock akurat wtedy był odwrócony plecami, że nie zauważył lecącej strzały. Która wbiła mu się w plecy. Ryknął jak prawdziwy smok z bólu i przykucnął na jedno kolano, jego najlepszy przyjaciel który już po niego leciał oglądał jak opada na kolano przyśpieszył swój lot. Wylądował na kadłubie strzelając do łowców. Czkawka jakimś cudem wdrapał się na grzbiet nocnej furii. Kiedy smok poczuł ciężar na plecach. Szybko wzbił się w niebo. 

- Leć na Berk. - powiedział lekko żywy Czkawka i zaraz po tym stracił przytomność. A smok zaryczał i leciał jak najszybciej mógł.

~~~~~~~~~~~~~~~

Totalnie nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Nie mam totalnie weny ani czasu na pisanie. Więc jak tylko znajde czas to napiszę nexta.

~~~~~~~~~~~~~~~

Więcej akcji, więcej zabijania i ranny Czkawka.

Podobał się rozdział?

Seeya!

~skeuR

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz