Chapter XIV

452 32 2
                                    

Czkawka spędził na klifie praktycznie całą noc, w sumie to tam zasnął. Obudziły to dopiero promienie słoneczne. Szybkim ruchem obudził Szczerbatka i poszli jak codziennie na lot.

Kiedy tak lecieli przypomniał sobie o słowach Odyna o zbliżającym się zagrożeniu. Nie wiedział co o tym ponownie myśleć. Dlatego, że jest na Berk postanowił powiedzieć o tym ojcu.

Latał nad wioska szukając go, kiedy go nie znalazł, pomyślał, że musi być w domu, kuźni albo w twierdzy.

Jako pierwsze odwiedził jego stary domu kiedy to tam nie zastał, ruszył w stronę kuźni. Tak jedynie spotkał Pyskacza który ostrzył bronię.

- Hej Pyskacz. - przywitał się szatyn, Gbur na dźwięk głosu lekko podskoczy wystraszony. - Oj, wybacz nie chciałem Cie wystraszyć. - od razu przeprosił starego nauczyciela.

- Nic się nie stało. - zapewnił kowal. - Potrzebujesz czegoś?

- Właściwie to szukam ojca, wiesz gdzie może być? - spytał brunet.

- Chyba jest w twierdzy, ma jakieś zebranie. Będziesz musiał chwile poczekać. - odparł, nie przerywając pracy.

- Dzięki, ale to nie może czekać. - i wszedł z kuźni.

Szybkim krokiem szedł w stronę twierdzy, mieszkańcy których mijał patrzyli się na niego z chęcią mordu, do którego się przyzwyczaił. Wszedł po długich schodach do drzwi twierdzy gdzie stała dwójka dobrze zbudowanych wikingów. Pewnie ochroniarze. - pomyślał Czkawka

- Nie można wejść, jest zebranie. - powiedział głębokim głosem jeden z nich, kiedy szatyn chciał przejść.

- Super, ale muszę się widzieć z ojcem, więc lepiej się przesuńcie. Chyba, że chcecie skończyć połamani. - odpowiedział jeszcze spokojnym tonem. Wikingowie zaczęli się z niego śmiać. 

- A kim jest niby twój ojciec? - mówił przez śmiech. - I co najwyżej ty możesz się obawiać, że Cie połamiemy. - dokończył trochę już opanowany.

- Czyli nie wiecie kim jestem? - spytał, a chuliganie pokręcili przecząco głową. - Nazywam się Czkawka Haddock, moim ojcem jest wódź Berk Stoick Ważki. - mężczyzną opadły szczęki kiedy to usłyszeli.

- To ty pozabijałeś wczoraj kilka osób... - wyszeptał jeden z nich.

- Czyli jednak coś słyszałeś.. Ale tak to byłem ja. I jeżeli nie chcecie dołączyć do tej listy osób, radze się odsunąć. - syknął, już trochę zdenerwowany. Wikingowie przełknęli ślinę i odsunęli się od drzwi. 

Czkawka ruszył przed siebie otwierając ogromne drzwi. Rozejrzał się po bokach, bo jest to jego pierwsza wizyta w twierdzy od przybycia na Berk. I raczej nic się tutaj nie zmieniło. Na końcu długiego korytarza gdzie był tron wodza, siedzieli uczestnicy w zebraniu - Mój ojciec, Sączyślin, Albrecht, Sven i nawet jakiś Berserek się znalazł. Stoick podniósł wzrok znad stołu i zauważył, że w ich kierunku idzie jego syn.

- Musimy pogadać. - powiedział na starcie Czkawka, olewając wszystkich wokół. 

- Nie mogę teraz, mam zebranie jakbyś nie widział. - 

- Nie za bardzo mnie to obchodzi. Musimy pomówić w cztery oczy. - mówił ewidentnie zdenerwowany.

- To ty zabiłeś mojego wodza. - odezwał się Beserker

- Ta, to mi przypadł ten zaszczyt zabicia tego szaleńca.. - odparł, kłaniając się. - Tak jak mówiłem musim...

- Ma ponieść karę za to co zrobił! - krzyknął Beserker w stronę Stoicka, przerywając Czkawce. Ten nie był zadowolony, że mu przerwał zacisnął dłonie w pięść.

- Mogę go zabić? - warknął, jedną dłonią sięgał po miecz w pochwie na jego plecach. 

- Nie. Chodź już lepiej pogadać. - mruknął wódź. Zielonooki trochę się rozluźnił słysząc słowa ojca.

Odeszli parę metrów od stołu i stanęli w cieniu bokiem do stołu obrad. 

- Zabije tego cwaniaka jak mnie jeszcze raz zdenerwuje. - zaczął Czkawka.

- Nie waż się go nawet tknąć. Przez to, że zabiłeś ich wodza, nasz sojusz może się rozpaść. Właśnie rozmawiałem o nim kiedy ty wtargnąłeś do twierdzy. - warknął zdenerwowany wódź Berk. 

- Jak na razie mam gdzieś ten cały sojusz, mam inne zmartwienia. - syknął przez zaciśnięte zęby. - A nawet jak Berserkowie postanowią zaatakować Berk zabije ich wszystkich co do jednego. - Stoick był zdziwiony słowami syna. Ale po chwili, pojął, że jest szansa na to, że zostanie na Berk, żeby ich chronić. 

- Zostajesz na Berk? - spytał z nadzieją w głosie.

- Zostanę, dopóki całe zagrożenie nie minie. A jakieś nadciąga właśnie teraz. Kiedy byłem na klifie, ponownie odwiedził mnie Odyn, żeby pomówić o mieczu, o tym czemu nie mam jeszcze jego pełnej mocy. Nawet on sam nie był pewny, mówił, że problem leży wciąż u mnie, ja nawet nie wiem o co może mu teraz chodzić. Ale powiedział również, że nadchodzi jakieś zagrożenie, któremu muszę stawić czoła. To zagrożenie może przybyć na Berk. - chuligan uważnie słuchał słów syna. - Dlatego, musisz wydać rozkaz obronny wyspy, niech każdy wiking patroluje wyspie na zamiany, niech Pyskacz wykuwa więcej broni mogę mu nawet w tym pomóc. Ale każdy musi być przygotowany na nadciągające zagrożenie. - skończył i spojrzał z pełną powagą na ojca. Który nie wiedział co powiedzieć po słowach syna. Kiedy się otrząsnął odwrócił się w stronę pozostałych wikingów w twierdzy.

- Koniec ZEBRANIA! - krzyknął w ich stronę potem spojrzał ponownie na szatyna. - Chodź, ze mną wydawać rozkazy. - powiedział i wskazał ręką na drzwi twierdzy. Czkawka skinął głową i lekko się uśmiechną, że ojciec mu uwierzył.


~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~ ~~*~~

Berk zagrożone...

Jak myślicie kto zaatakuje Berk? 

Seeya!

~skeuR





Legendarny MieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz