Tymczasem w Nowym Jorku...
- Nadal żadnych wieści?
Pokręciłem głową, na chwilę odrywając wzrok od telefonu. Clara ze smutkiem otarła płynącą po policzku łzę.
- Na pewno wkrótce się odezwie - powiedziała mama. Smutek, który od kilku tygodni malował się na jej twarzy, próbowała zamaskować makijażem i promiennym uśmiechem. - Jane nie mogła tak po prostu zerwać z nami kontaktu. To nie w jej stylu.
Choć początkowo trudno było mi się z tym pogodzić, niestety miała rację. Odkąd Jane uciekła, blisko dwa miesiące temu, nie dawała żadnych znaków życia. Próbowałem wszystkiego, by ją znaleźć - przeszukiwałem miasto, którego kompletnie nie znałem, wydzwaniałem do jej znajomych, którzy nie mieli pojęcia o wypadku ani ucieczce, a przede wszystkim pisałem do niej na Facebooku. Nigdy nie odpisała, chociaż na bieżąco czytała wiadomości. W końcu usunęła konto, co sprawiło, że zostałem z niczym.
W pewnym sensie zaginięcie Jane okazało się dużo gorszym przeżyciem niż śmierć jej rodziców - istniała nadzieja na to, że jeszcze kiedyś ją zobaczymy, nawet jeśli tej nadziei towarzyszyło poczucie straty i głucha cisza w eterze. I to właśnie bolało najbardziej.
- Może powinniśmy w końcu powiadomić policję? - zasugerował tata. Zadawał to pytanie kilka razy dziennie, odkąd skontaktował się z nim dyrektor liceum, w którym uczyła się Jane. Ciągle chodził poddenerwowany, bo oznajmił wszem i wobec, że jego siostrzenica rzuciła szkołę. - Pan Hollow i tak odkrył już bardzo wiele, ale działając w pojedynkę raczej nie rozwiąże całej zagadki.
- Co z niego za detektyw? - prychnąłem.
Choć trudno było mi to przyznać, John Hollow uchodził za jednego z najlepszych detektywów. Pochodził z Detroid i pierwszy raz w życiu przyjechał do Nowego Jorku wezwany przez moich rodziców tydzień po ucieczce Jane, a mimo to poruszał się po mieście jakby znał je od podszewki. Twierdził, że to dzięki dobrej orientacji w terenie i studiowaniu mapy przez pół dnia - zaledwie pół, co niektórzy mogliby uznać za fascynujący wyczyn; osobiście w to wątpiłem, ale nigdy nie powiedziałem tego na głos. Przez ponad miesiąc poszukiwań trafił na mnóstwo tropów, z których większość okazała się przydatna.
Jane zostawiła telefon w domu, zabierając ze sobą kartę pamięci, co oznaczało, że nie chciała do końca pozbyć się swoich wspomnień, a zdjęcia pragnęła mieć zawsze w zasięgu ręki. Po uruchomieniu telefonu okazało się, że ostatnią użytą aplikacją był Uber, którym zamówiła kurs na lotnisko. Kierowcą był niejaki Rick Ivan, Nowojorczyk o rosyjskich korzeniach, niewiele starszy ode mnie. Zrezygnował z pracy niedługo po tym, jak odwiózł Jane, dlatego detektyw miał mały problem, żeby go znaleźć, ale w końcu zapukał do drzwi jego mieszkania na Brooklynie i przesłuchał. Przypadkowo wyszło na jaw, że zajmował się uprawą konopi, więc został aresztowany. Wkrótce potem pan Hollow dotarł do informacji, którym lotem poleciała. Trop urwał się w Berlinie.
- Z tego miejsca nic więcej nie mogę zrobić. Aby sprawdzić, co dalej się z nią stało, dokąd się udała, musiałbym sam lecieć do Niemiec - oznajmił nam niecały tydzień temu.
Od tamtej pory czekał na naszą aprobatę. Do nas należała decyzja, czy ruszyć z dalszymi poszukiwaniami w Europie, czy wstrzymać się przez jakiś czas. Każda roztropna osoba bez wahania zgodziłaby się na pierwszą opcję. A moi rodzice zwlekali.
- Poinformujmy policję - powtórzył tata z naciskiem.
- Jeszcze nie. Poczekajmy jeszcze jeden dzień.
- Will, nie sądzę...
- Czekaliśmy już tyle czasu. Jeden dzień nie zrobi różnicy.
Ojciec otworzył usta, by coś powiedzieć (zapewne kolejny wykład o odpowiedzialności przed prawem), a wtedy ktoś zapukał do drzwi. Po chwili do pokoju weszła Amelia. Wyglądała na zaniepokojoną, ale dostrzegłem iskierki nadziei rozjaśniające jej ciemne oczy.
CZYTASZ
Lost
Teen FictionJane Dallas nazywano Nowojorską Księżniczką. Sława zdobyta w dzieciństwie sprawiła, że nawet lata później ludzie traktowali ją jak gwiazdę wielkiego formatu. Wiodła idealne, luksusowe życie. Przynajmniej do czasu... Gdy jej rodzice giną w wypadku, J...