▶21◀

15 3 0
                                    

W poniedziałkowy wieczór Kamil przyszedł po mnie, choć wyraźnie się przed tym wzbraniałam – mieszkał przecież niedaleko, znałam drogę, a ponadto potrzebowałam paru chwil dla siebie, żeby jakoś ułożyć sobie wszystko to, co powiedział mi Krzysztof.

Mimo to chłopak postawił na swoim i kwadrans przed piątą stanął przed moimi drzwiami. Gdy mu otworzyłam, właśnie kończył życzyć pani Henryce udanych świąt.

– Namawia mnie, żebym wpadł do niej na ciasto. Razem z tobą, rzecz jasna.

– Och, co za ulga. Myślałam, że miała ochotę porozmawiać z tobą sam na sam – mruknęłam, sięgając po swój ulubiony płaszcz i garść torebek z prezentami.

Zamykając za sobą drzwi, zerknęłam w kierunku Tommy'ego, który niespiesznie spacerował korytarzem, wyniośle wymachując ogonem na prawo i lewo. Miałam szczerą nadzieję, że gdy wrócę, choinka będzie stała nietknięta, bo inaczej kot spędzi resztę świąt na zimnym balkonie.

– Wiesz, że bez ciebie bym tam nie poszedł. Przerażają mnie te jej... koty.

– Szczególnie ten rudy, prawda?

– Ma nieprzyjemny wyraz twarzy. Drugi Grumpy Cat – rzucił Kamil ze śmiechem, kiedy schodziliśmy po schodach.

Przez całą drogę chłopak opowiadał mi o tym, jak bardzo jego matka stresowała się przed tą całą Wigilią. Siedziała w kuchni od wczoraj, starając się, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Kiedy Karol zaoferował jej pomoc, odesłała go z kwitkiem.

– A mnie kazała jedynie wynieść śmieci! – skwitował, wyrzucając ręce w górę w geście zrezygnowania. – Naprawdę nie sądziłem, że przejmie się tym aż tak bardzo.

– W końcu to pierwsze święta z dziewczyną jej jedynego syna – zauważyłam, trącając go lekko łokciem w ramię.

Kamil zachichotał. Przyciągnął mnie do siebie tak mocno, że omal nie poślizgnęłam się na lodzie i zamknął mnie w uścisku swoich ramion. Zadarłam głowę, by spojrzeć w jego roziskrzone oczy.

– Najwspanialsze, jakie w życiu przeżyłem.

– Jeszcze się nawet nie zaczęły. – Dotknęłam palcem czubek jego nosa. – Chodźmy. Nieładnie się tak spóźniać. I chyba... Chyba widzę pierwszą gwiazdkę.

Spojrzał w niebo, a wtedy wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek. On w odpowiedzi zmierzwił mi włosy, wiedząc że tego nie znoszę. Potem splótł nasze palce i ruszył nieśpiesznie w kierunku bloku.

***

– Wesołych Świąt!

Wołanie rozległo się jeszcze zanim przekroczyliśmy próg mieszkania. Krysia wychylała się z kuchni z metalową łyżką w ręku. Karol wyminął żonę, klepiąc ją lekko w tyłek, po czym podszedł i serdecznie mnie uściskał. Zaraz potem w przedpokoju pojawiła się starsza kobieta, od której aż biła mądrość – i silny zapach kwiatowych perfum. Podpierając się drewnianą laską doszła do Kamila i ucałowała go serdecznie w policzki, gdy się nachylił. Słyszałam, jak wyszeptał „Dobrze cię widzieć, babciu". Musiała przyjechać niedawno, skoro dopiero się witali.

– A to jest pewnie twoja urocza dziewczyna, o której tyle mi opowiadali – powiedziała, spoglądając na mnie. Zmarszczki w kącikach jej oczu wydłużyły się, gdy uśmiechnęła się dobrotliwie. – Jak ci na imię, kochana?

– Alicja, proszę pani.

– Moja synowa mówiła, że nie radzisz sobie w kuchni. Prawda to?

– Babciu! – syknął Kamil, zdumiony jej bezpośredniością.

Mimowolnie oblałam się rumieńcem.

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz