▶15◀

37 5 0
                                    

Stałam przed szafą w samej bieliźnie i gapiłam się na półki pełne ubrań ułożonych kolorystycznie. Odkąd nagle dostałam olśnienia, że wyjście na kawę z Kamilem może być nie tyle zwykłym spotkaniem, co randką, zaczęłam panikować, a przez głowę niejednokrotnie przebiegła mi myśl „Nie mam się w co ubrać".

- W co ja się pakuję?

Przez pół godziny przymierzałam swoje najlepsze sukienki, jednak żadna mi nie pasowała. Chciałam wyglądać elegancko i dojrzale, a nie jak smarkula. Jakby nie było „miałam dwadzieścia jeden lat". Gdy wreszcie znalazłam dopasowaną granatową sukienkę z dekoltem w łódeczkę, zauważyłam pęknięcie ciągnące się wzdłuż koronkowego rękawa. Nie wiedziałam, skąd się wzięło. Ze łzami irytacji w oczach rzuciłam nią przez pokój i siadłam na łóżku z myślą, że wszystko jeszcze mogłam odwołać.

Przyglądając się szafie i pustym wieszakom czułam się coraz bardziej bezradna. Przynajmniej dopóki w oczy nie rzuciła mi się para spodni. Ta sama, którą kupiłam w tajemnicy przed rodzicami i w której tylko raz poszłam na miasto, aby mnie nie rozpoznali. Sądząc po tym, jakie wrażenie zrobiłam na własnym kuzynie... Tak, to był dobry wybór. Do nieco spranych czarnych spodni z poszarpanymi nogawkami dobrałam ciemnozieloną bluzkę z długimi rękawami i niedużym dekoltem, a całość dopełniłam moim ulubionym srebrnym naszyjnikiem z jaskółką, który zakładałam tylko na specjalne okazje. Pomimo iż wcześniej się nie malowałam, tym razem postawiłam na makijaż, ale taki delikatny, niewinny - nie chciałam przesadzić.

Przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że nie wyglądam wcale jak dziecko, czego się wcześniej obawiałam. Z odbicia spoglądała na mnie dorosła kobieta w gustownej stylizacji, a czarne dżinsy i botki na słupku dodawały czegoś, czego od dłuższego czasu mi brakowało. Pazura. Gdybym tylko potrafiła zadbać o swoje włosy jak profesjonalista, stałabym się dawną sobą, przynajmniej z wyglądu.

Zerknęłam na zegarek, a zaraz potem niemal wybiegłam z mieszkania. Zapomniałam zamknąć drzwi na klucz, ale nie sądziłam, by któryś z moich sąsiadów pokusiłby się o kradzież. Ktoś z zewnątrz tym bardziej nie - mieszkanie na strzeżonym osiedlu takie właśnie miało plusy.

Chociaż kawiarnia, w której się umówiliśmy, była niedaleko, wolałam jechać samochodem niż się przespacerować - nie wypadało się spóźnić.

Mimo iż była godzina trzynasta, pora lunchu, w kawiarni nie było wielu osób, jak zwykle o tej porze, a i z parkingiem nie miałam problemów. Gdy tylko weszłam poczułam słodki zapach ciast i kawy, a z małych głośników przy suficie sączyła się muzyka z lat osiemdziesiątych.

Nie od razu dostrzegłam Kamila. Siedział tyłem do wejścia po drugiej stronie knajpy. Dopiero zmierzwiona brązowa czupryna i wyblaknięty siniak na karku, którego wcześniej nie zauważyłam, sprawiły, że go odnalazłam.

- Cześć - powiedziałam, wsuwając się na siedzenie naprzeciwko niego.

Uniósł wzrok znad ulotki, którą trzymał w ręce i uśmiechnął się na mój widok.

- Cześć - odparł, po czym zlustrował mnie wzrokiem jeszcze raz. - Wyglądasz bosko.

- Dziękuję.

- Co ci zamówić?

Zerknęłam na kartę i zamówiłam małą kawę z mlekiem oraz kawałek ciasta z rabarbarem - cokolwiek to było, brzmiało słodko. Kamil po krótkim zastanowieniu zamówił to samo.

- Powiedz, grałaś kiedyś w kręgle?

- Nie miałam okazji. A ty?

- Też nie.

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz