Przez następne dwadzieścia cztery godziny czułam się wyłączona z życia.
Kiedy oprzytomniałam, natychmiast zażądałam, aby zawieziono mnie do domu. Dla mnie przyjęcie się skończyło. A gdy tylko znalazłam się w murach willi, pobiegłam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i przepłakałam całą noc, nie wpuszczając do środka nikogo, nawet Willa czy Clary. Nie mogłam na nich patrzeć, bo nieustannie przypominali mi tragiczne wydarzenia minionego wieczoru.
Po nieprzespanej nocy zeszłam na śniadanie o siódmej, zaskakująco wcześnie jak na mnie. Jednak nic nie jadłam ani nic nie piłam. Nie miałam humoru. Zza zasłoniętych rolet przebijało się szare światło poranka, zapowiadał się pochmurny dzień - najwidoczniej niebo podzielało moje samopoczucie.
Chwilę po tym, jak wybiła ósma, pod moim domem pojawili się fotoreporterzy, którzy szukali dodatkowych informacji do swoich artykułów. Przegoniła ich Amelia, rzucając w ich stronę pogróżki i strasząc policją. Niezbyt to kulturalne, ale przynajmniej podziałało. Natrętni reporterzy zniknęli z podwórka w przeciągu pięciu minut. Amelia zaś, zawsze skora do rozmowy (mimo iż o wszystkich rewelacjach donosiła rodzicom), usiadła przy stole obok mnie i podsunęła mi kawę pod nos.
- Panienka nie może siedzieć przy stole nic nie jedząc. Zagłodzi się pani.
- I co? Doniesiesz rodzicom, że nie tknęłam śniadania?! - wrzasnęłam. Poczułam łzy na swoich policzkach, a kiedy spojrzałam na Amelię, jej twarz była rozmazana. - Z resztą, im to już i tak obojętne. Tak jak było przez całe życie...
Amelia westchnęła. Wsunęła dłonie do obszernej kieszeni w swoim fartuchu i wbiła wzrok w blat stołu.
- Jane... Martin i Rachel nigdy nie pozostawali obojętni, kiedy dowiadywali się, co spsociłaś albo że odeszłaś od stołu nie najadłszy się. Nawet jeśli tego nie okazywali, zawsze byłaś dla nich ważna, skarbie. I przez całe życie cię kochali. - Głos łamał jej się ze wzruszenia. Wstała i poszła w stronę kuchni, zanim zdążyłam zauważyć, że płacze.
Nie mogłam potwierdzić u nikogo jej słów, ale miała rację w jednej sprawie - brzuch bolał mnie z głodu i nie mogłam siedzieć tak przez dłuższy czas. Dlatego powoli upiłam łyk kawy i spróbowałam coś zjeść, kontemplując nad tym, co powiedziała mi Amelia.
***
Resztę dnia spędziłam w domu, snując się od pokoju do pokoju. I ilekroć mijałam jakąś sprzątaczkę albo lokaja, zawsze słyszałam kondolencje i widziałam na ich twarzach miny, które mówiły "Współczuję ci, drogie dziecko".
Will, Clara, wujek James i ciocia Abigail siedzieli w mniejszej jadalni i dyskutowali o czymś ściszonymi głosami, pochyleni nad stołem. Kiedy weszłam do pomieszczenia, natychmiast ucichli i spojrzeli na mnie. Nie zdziwił ich mój wygląd - byłam w letniej piżamie, miałam podkrążone oczy i włosy jakby strzelił we mnie piorun. Istne zombie. Ciocia podeszła do mnie z zatroskaną miną i bez słowa przytuliła mnie. Chwilę potem pomogła mi dojść do stołu i posadziła mnie na krześle pomiędzy wujkiem Jamesem a Willem.
- Jane, kochanie... - zaczęła, ale nie zdołała wydusić z siebie ani słowa więcej. Była o krok od szlochu. Dlatego pałeczkę przejął wujek.
- To, co się stało, z pewnością nie przeminie szybko. Musisz być silna, żeby przetrwać ten smutek, który cię ogarnął.
- Dlatego pomyśleliśmy, że może chciałabyś przez jakiś czas pomieszkać z nami w San Francisco. Co ty na to?
Zapadła cisza. Przez chwilę skakałam wzrokiem z twarzy cioci na twarz wujka i z powrotem. Spojrzałam też na Clarę i Willa, którzy żywili nadzieję na to, że się zgodzę.

CZYTASZ
Lost
Roman pour AdolescentsJane Dallas nazywano Nowojorską Księżniczką. Sława zdobyta w dzieciństwie sprawiła, że nawet lata później ludzie traktowali ją jak gwiazdę wielkiego formatu. Wiodła idealne, luksusowe życie. Przynajmniej do czasu... Gdy jej rodzice giną w wypadku, J...