▶17◀

36 5 0
                                    

Następne kilka dni upłynęły mi pod znakiem szczęścia – i dwa razy większego strachu. Chwile spędzone z chłopakiem były unikatowe pod każdym względem. Dotychczas nigdy nie miałam kogoś, z kim mogłam śmiać się do woli czy chodzić na długie spacery w stronę zachodzącego słońca przytulając się do drugiej osoby. Wprawdzie przyjaźniłam się z Cecy od wielu lat, ale choć jej ufałam, nasza relacja zdawała się być uzależniona od pieniędzy – większość swojego czasu spędzałyśmy na imprezach albo w galeriach handlowych. Nie rozmawiałyśmy na ważne tematy. Przed moją ucieczką obraziła się na mnie za to, że wolałam zostać w domu, kiedy źle się czułam, niż wyjść z nią na miasto. Mało tego, namówiła Britney i Sam, żeby stanęły po jej stronie. Nie zdziwiłabym się, gdyby nawet nie wiedziała, że nie ma mnie w Nowym Jorku.

Relacja z Kamilem wydawała mi się inna, bardziej prawdziwa niż toksyczna znajomość z trójką postrzelonych dziewczyn głodnych wrażeń i pieniędzy. Po tym wszystkim, co ostatnio się wydarzyło wreszcie zaczynałam czuć, że moje życie z powrotem nabrało barw. Czułam, że coś znaczę – że dla kogoś na tym świecie jestem kimś więcej niż pustą lalą z olbrzymim majątkiem.

Jednak im więcej się śmiałam, tym większe wyrzuty sumienia mnie dopadały. Śmiech, choć najszczerszy i niewymuszony, zawsze był podszyty niepewnością i ogromnym poczuciem winy. Okłamywałam Kamila od samego początku, i to tak precyzyjnie, że zdawał się nic nie podejrzewać, ale wiedziałam, że długo nie wytrzymam, a kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw. Miałam szczerą chęć wyznać mu prawdę za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy – a więc prawie codziennie – ale ze strachu ściskało mi się gardło. To tak, jakby umysł wysyłał mi wiadomość „Jeszcze nie teraz". Kiedy był właściwy moment? Za każdym razem wmawiałam sobie, że powiem mu przy najbliższym wyjściu na spacer albo jak wpadnie na kawę. A mózg tolerował tę nędzną wymówkę.

Zamiast dusić wątpliwości w sobie, skontaktowałam się z Krzysztofem, jedyną osobą z mojego poprzedniego życia, której ufałam na tyle, żeby wylać przed nią swoje żale. Rozmowa przez Internet skończyła się szybko – kiedy zobaczył, w jak opłakanym stanie były moje włosy, oznajmił, że następnego dnia przyjedzie do Łodzi i porozmawiamy w cztery oczy.

Bałam się tego spotkania, specjalnie przełożyłam randkę z Kamilem na inną godzinę, zastanawiając się nawet nad tym, by całkowicie ją odwołać. Jednak gdy wpuściłam Krzysztofa do mieszkania, ogarnęła mnie ulga. Wszystko dookoła mnie było nowe, nie do końca poznane, tylko on pozostał ten sam – dziesięć centymetrów wyższy niż ja, ze starannie przyciętym zarostem i nieco odstającymi uszami. Przytulił mnie na powitanie jak starą dobrą znajomą.

– Nawet nie wiesz, jak dobrze cię widzieć. Wszyscy się tak o ciebie martwią, a...

– Proszę, nie mówmy o tym – przerwałam mu. – Nie chcę wracać do tego, co było. Sprawia mi to zbyt duży ból.

– Ale...

– I nie mówmy po polsku, proszę. Już szczęka mnie boli od tego sz, cz, rz i dż.

Krzysztof zaśmiał się głośno i powiesił parkę na wieszaku.

– Dobrze więc. Zajmijmy się twoimi włosami – oznajmił, podnosząc z ziemi torbę pełną szczotek i specyfików do włosów. Brzmienie angielskich słów odrobinę ukoiło moje nerwy, a jego akcent po raz pierwszy wcale nie wydawał mi się śmieszny.

Czekając na jego przyjście urządziłam w łazience nieduży salon fryzjerski. Wysokie krzesło z kuchni postawiłam przed dużym lustrem, które przyniosłam z przedpokoju – było ciężkie, ale udało mi się przenieść je nie powodując szkód.

– Jak ci się żyje w nowym miejscu?

Krzysztof rozłożył swoje narzędzia pracy na szerokim blacie obok umywalki i spojrzał na mnie w lustrze. Jego mina mówiła, że cieszył się, że wreszcie mnie zobaczył, ale oczy... Te zdradzały, co naprawdę myślał o mojej ucieczce.

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz