Randka.
Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Chociaż zdążyłam się już przekonać do spotykań z Kamilem, to jedno słowo wszystko zmieniało. Było jakby... bardziej oficjalnie, poważniej. Kawa z ciastem, gra w kręgle, duża pizza tylko dla dwóch, bukiet kwiatów... To wszystko wydawało mi się mało znaczące, takie skromne i niewątpliwie romantyczne gesty. Ale kolacja w restauracji, która wyglądała na elegancką i z pewnością miała wygórowane ceny to coś zupełnie innego. Klasyczne rozwiązanie - jak chłopak nie ma pomysłu na randkę, najczęściej zaprasza dziewczynę do jakiegoś wyszukanego lokalu, prawda?
Jeśli mój stres przed wyjściem na kawę w poniedziałek był wielki, w piątek po południu sięgał kosmosu. Przez cały dzień siedziałam jak na szpilkach, a wieczorne spotkanie zaprzątało moje myśli do tego stopnia, że nie byłam w stanie nic zrobić poprawnie, ze spokojem - przypaliłam tosty na śniadanie i omal nie zjadłam ich z kocią karmą, a miskę kota wypełniłam fasolką, nastawiłam pranie nie dodając proszku, stłukłam wazon, w którym trzymałam frezje, chcąc dolać świeżej wody. Czułam się tak samo bezradne jak kilka dni po wprowadzeniu się do nowego mieszkania, kiedy nie umiałam nawet obsłużyć kuchenki.
Kilka razy korciło mnie, żeby zadzwonić do Kamila, wcisnąć mu jakąś wymówkę i spędzić ten dzień w domu. Nie zrobiłam tego jednak. Musiałam poznać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie - dlaczego. Dlaczego on chce się ze mną spotykać? Dlaczego powiedział, że jestem piękna? Dlaczego on to robi?
Zakochał się we mnie? Ten wzrok, kiedy na mnie patrzył, ta miękkość w jego głosie, czułe szepty. Ale to nie miało najmniejszego sensu. Równie dobrze mógł być oszustem czyhającym na okazję. Albo agentem wysłanym do przez FBI, który miał sprawić, że zechcę wrócić do domu, by tam dopadły mnie kłopoty. I czemu, do diabła, zjawił się właśnie teraz, zanim zdążyłam uporządkować swojego życia do końca? Podobała mu się ta sieć kłamstw, którą stworzyłam, a w którą nieświadomie się zaplątał? Jak by zareagował, gdyby poznał prawdę? Tego na razie wolałam nie wiedzieć.
Inaczej niż kilka dni temu, tym razem wiedziałam, co założę na kolację. W czwartek wybrałam się na zakupy, na które planowałam pójść tydzień wcześniej. I niemal na wejściu do galerii rzuciła mi się w oczy fantastyczna, lejąca się suknia w kolorze śliwek. Nawet ekspedientka stwierdziła, że to krój idealny dla mnie. Cena spowodowała, że zachłysnęłam się powietrzem - obiecałam sobie, że będę oszczędzać, w końcu zapasy zgromadzone jeszcze przez rodziców kiedyś się skończą - ale po dłuższym namyśle zdecydowałam się ją kupić.
Kamil obiecał, że przyjedzie po mnie dwadzieścia minut przed siódmą i zjawił się punktualnie. W momencie, gdy wcisnęłam guzik domofonu, wpuszczając go do środka, Tommy stanął w przedpokoju tuż obok moich butów, wskazując na nie łebkiem. Jego spojrzenie i ściągnięty pyszczek zdawały się mówić „Wkładaj to i wyjdź w końcu!".
Pogłaskałam go po główce, usiadłam na wąskiej ławce i powoli wsunęłam stopy w srebrne sandałki na obcasie. Były to najdroższe buty jakie kiedykolwiek miałam na sobie, wysadzane drobnymi cyrkoniami, przywiezione jeszcze z Ameryki. Dostałam je od rodziców na osiemnaste urodziny i założyłam tylko raz, na przyjęcie Clary. Wahałam się przed wsadzeniem ich do torby, ale ostatecznie stwierdziłam, że im więcej rzeczy wezmę, tym lepiej.
Zapięłam ostatni pasek przy kostce i wstałam, by móc przyjrzeć się sobie w całej okazałości. Suknia sięgała ziemi, z jednej strony miała długie rozcięcie, a srebrne buty stanowiły świetny dodatek. Zrezygnowałam z biżuterii - najzwyczajniej nic nie pasowało. Patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie poznawałam siebie. Może to sprawka makijażu i wymyślnego ubioru, a może byłam tak zestresowana, że powoli traciłam rozum. Trudno powiedzieć.
CZYTASZ
Lost
Teen FictionJane Dallas nazywano Nowojorską Księżniczką. Sława zdobyta w dzieciństwie sprawiła, że nawet lata później ludzie traktowali ją jak gwiazdę wielkiego formatu. Wiodła idealne, luksusowe życie. Przynajmniej do czasu... Gdy jej rodzice giną w wypadku, J...