▶23◀

16 3 0
                                    

Następne dni mijały powoli. W normalnych warunkach uznałabym, że zbyt powoli. Jednak to, co wydarzyło się między mną a Kamilem – to, co awansowało nasz związek na nowy, wyższy poziom – w sylwestrową noc zupełnie zmieniało mój światopogląd. Niespieszne tykanie zegara napełniało mnie niecierpliwością, ale była to niecierpliwość innego rodzaju. Bardziej niż kiedykolwiek oczekiwałam spotkania z Kamilem, chociaż wcześniej bywało też tak, że wcale nie miałam ochoty na jakiekolwiek wizyty czy wyjścia.

Chciałam, żeby patrzył na mnie tak jak tamtej nocy. Chciałam czuć jego ciepły oddech i woń perfum okalającą go jak przezroczysta mgiełka. Chciałam, aby mnie dotykał tak delikatnie, jakby jego palce zamieniono w ptasie pióra. Chciałam czułe go obejmować, namiętnie całować i nie przerywać, aż spuchną mi usta.

Od Nowego Roku Kamil kończył pracę wcześniej, bo o w pół do szóstej. Mieliśmy więc okazję, żeby spędzać ze sobą więcej czasu. Zimą nie było wielu miejscu, do których mogliśmy się udać nie narażając się na uraz – łyżwy i spacer oblodzonymi alejkami w parku nie były wysoko na liście rzeczy, które chciałam zrobić w najbliższym czasie. Dlatego większość czasu siedzieliśmy w mieszkaniu – moim mieszkaniu, bo z jakiegoś powodu Kamil nie chciał siedzieć w swoim. Może to przez matkę, która ciągle była w domu, a może czegoś się wstydził – nie pytałam.

Jedno było pewne. Gdy na zewnątrz wiał mroźny wiatr i sypał śnieg, atmosfera w środku była naprawdę gorąca.

Kiedy Kamil tak jak zwykle zjawił się u mnie po pracy, przywitałam go w drzwiach, praktycznie wieszając mu się na szyi. Ten ze śmiechem pochylił głowę i musnął moje usta w przelotnym pocałunku.

– Tęskniłaś? – wymruczał mi do ucha. Pisnęłam zaskoczona, kiedy nagle delikatnie je zagryzł.

– Jeszcze jak.

Głupkowaty uśmiech wypełnił mi całą twarz od ucha do ucha. I tak jak przez ostatnie dni, uparcie nie chciał zniknąć. Uśmiechałam się ciągle, bez żadnego powodu i wcale nie czułam się skrępowana. Wręcz przeciwnie – chciałam dzielić się swoim szczęściem z innymi.

Kamil lekko wyplątał się z moich objęć, zdjął kurtkę i ubłocone buty i spojrzał na mnie z powagą.

– Muszę cię o coś spytać.

Serce zabiło mi szybciej. Sądząc po jego minie, chodziło o coś poważnego. Chyba się nie domyślił, prawda? Ostatnio w ogóle nie zaprzątałam sobie głowy tą sprawą, odłożyłam ją na bliżej nieokreślone „później" i, szczerze mówiąc, nie chciałam teraz do tego wracać. Nie chciałam psuć sobie wspaniałego nastroju, który utrzymywał się od blisko dwóch tygodni.

Nerwowo przełknęłam ślinę, przypominając sobie kolejną rzecz, o której również nie chciałam rozmawiać – mój prezent gwiazdkowy. Byłam niemal pewna, że chciał zapytać, jak mi idzie załatwianie wizy i innych spraw związanych z majowym wyjazdem.

– Tak? O co chodzi?

Złapał mnie za rękę i pociągnął niespiesznie w stronę salonu, jakbyśmy szli na spacer. Jego nadzwyczajne zachowanie wcale mi się nie podobało. Raczej napawało mnie coraz większym lękiem, choć podszytym jedynie domysłami.

Klapnęliśmy na kanapę. Wystraszony Tommy zeskoczył na podłogę, wbijając pazury w puchaty dywan, który kupiłam na poświątecznych wyprzedażach.

– Głupi kot – fuknęłam, piorunując zwierzę wzrokiem. On nic sobie z tego nie robił i wyszedł z salonu, jakby prowokacyjnie drapiąc panele przy każdym uniesieniu łapki.

Kamil zwrócił na mnie swoją uwagę, kiedy nieudolnie próbował powstrzymać śmiech.

– Może powinnaś oddać go sąsiadce, zanim zniszczy ci wszystkie meble?

LostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz