7

3.7K 188 40
                                    

Weekend miną mi spokojnie, tak samo jak poniedziałek i wtorek. Aż sam nie dowierzam w to, że Jungkook się ode mnie odwalił, ale nie narzekam, wręcz jestem szczęśliwy. Dzisiaj moi rodzice pojechali do sąsiedniego miasta i wrócą dopiero późno wieczorem, więc mam chatę całą dla siebie. Normalnie nie przeszkadza mi gdy są w domu, jednak nie mogę jeść czego chce i kiedy chcę oraz słuchać muzyki na pół domu. W dodatku nic nam na jutro nie zadali, więc dziś totalna sielanka. Z tego względu myślałem, że już nic mi dzisiaj nie zepsuje humoru. Do czasu, aż wyszedłem po lekcjach przed budynek liceum i zobaczyłem, że leje a po mnie nie ma ani kto przyjechać, ani nie mam ze sobą parasolki. Poczekałem 10 minut mając nadzieje, że odrobinę przestanie, ale nie przestało i nie zapowiadało się by miało zamiar przestać. Zrezygnowany zarzuciłem kaptur na głowę i moknąc z każdym kolejnym krokiem podążałem w kierunku domu. Nagle usłyszałem dźwięk klaksonu i zatrzymujące się czarne sportowe auto, pewnie drogie jak cholera. Jakie było moje zdziwienie kiedy okno się otworzyło, a ja ujrzałem w nim Jeona.

- Wsiadaj, podrzucę Cię – nie odpowiedziałem, tylko popatrzyłem na niego z niezrozumieniem. – No nie bój się, przecież nic ci nie zrobię, gwałcicielem ani mordercą nie jestem.

- Skąd mam taką pewność?

- Oj nie wymyślaj tylko chodź bo mokniesz. Jadę w tą samą stronę, więc co to za różnica czy cię teraz podwiozę czy nie – niepewnie wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy, następnie podając dokładny adres. – Hah faktycznie trafiłem wtedy w sklepie z tym, że pewnie jesteśmy sąsiadami, bo mieszkam z pięć domów dalej.

- Właśnie zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji, gdyż w tej chili znasz mój adres i możesz zacząć mnie prześladować nawet w domu.

- A prześladuje cię teraz? – uniósł brew z geście zdziwienia.

- Poniekąd, bo zawsze cię gdzieś spotykam.

- Widzisz? Przeznaczenie – zaśmiał się, po czym ruszył w stronę mojego domu.

...

Droga minęła nam w ciszy, czasem czułem tylko jak Jungkook na mnie zerka. Kiedy odpinałem pas i miałem mu podziękować za podwózkę, ten zablokował drzwi.

- Co ty robisz? Otwórz te cholerne drzwi! – krzyknąłem zdezorientowany.

- Blondyna, opanuj się, chcę tylko z tobą wyjaśnić pewną rzecz.

- Nie nazywaj mnie tak to po pierwsze, a po drugie co ty chcesz ze mną wyjaśniać? Przecież ledwo się znamy.

- Po prostu wytłumacz mi, dlaczego taki jesteś?

- Jaki niby? Hmm? Chodzi ci o to, że sprzeciwiam się tobie i potrafię zwrócić uwagę? – zapytałem patrząc na niego z wyższością.

- Dokładnie.

- Po prostu uważam, że pozwalasz sobie za dużo i jak cię nikt nie przyhamuje to będziesz jeszcze gorszy niż jesteś teraz – fuknąłem.

- Aj blondi, blondi, aż taki okropny jestem? Ja tylko biorę co mi dają. A dlaczego się mnie boją to sam do końca nie wiem, po prostu jakaś taka opinia się wyrobiła przez lata, ale powiem ci że ona jest mi na rękę, więc nie buntuj mi się kochaniutki.

- Ah tak? Ja jakoś nie ubiegam o ciebie, a się mnie przyczepiłeś.

- Ty sam zdobyłeś moja uwagę i zamiast się tym jarać jak każdy uczeń w naszej szkole, ty wolisz się buntować – powiedział łapiąc moją brodę i patrząc mi głęboko w oczy. – Ale spróbuję cię okiełznać, kocie – puścił mi oczko w między czasie odblokowując drzwi, a ja odtrąciłem jego dłoń.

- Wątpię, żeby ci się to udało – prychnąłem. – I dzięki za podwózkę – dodałem, po czym zamknąłem drzwi i udałem się do domu.

Jednak słowa bruneta nie chciały opuścić mojej głowy jeszcze przez całą noc.

Too Much [taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz