5. Skąd ten talent?

2.1K 129 21
                                    

__________________
How about we leave this party?
'Cause all I want is you up on me
________________

Święta zbliżały się szybciej, niż Ariana by tego chciała. Naturalnie, lubiła atmosferę, która panowała w jej domu przez zimowe dni, pieczenie pierników z mamą i eksperymentowanie, co mogłyby dodać, aby w tym roku różniły się chociaż trochę od tych w poprzednim. Cieszyła się za każdym razem, gdy odwiedzała ich babcia i dziadek od strony mamy, nawet nie miała nic przeciwko odśnieżania kamiennej ścieżki z drzwi do furtki.

Wiele osób pytało się jej zatem, w czym tkwi problem...

Sześć liter, amerykański akcent i wielka miłość do Lei - Edward. Nie żeby Ariana miała coś do niego, w końcu żyli wspólnie pod jednym dachem od ponad dziesięciu lat, a Krukonka traktowała go jak część swojej małej rodziny, ale po prostu w głębi siebie nie mogła znieść, że miejsce w sercu jej mamy zajmuje także inna osoba, niż ona. Od dziecka była jej oczkiem w głowie i zawsze wystarczało im własne towarzystwo, a od czasu, w którym ich przestrzeń wypełnił także mężczyzna, czuła, że jej inaczej.

We wtorki, jak zwykle, zaczynała obroną przed czarną magią na późniejszą godzinę, dlatego pozwoliła sobie na parę dodatkowych minut snu, zwłaszcza, że wcześniejszy wieczór spędziła na meczącym treningu. Przekręcała się z boku na bok, szukając tej idealnej pozycji do zażycia ostatnich resztek snu, ale gdy żadna nie wydawała się dostatecznie dobra, z westchnięciem zrezygnowała i podniosła się do pionu, wbijając twarz w miękki materiał poduszki.

Przeczesała dłonią włosy, czując pod palcami kołtuny, skutki nie rozczesania ich przed snem. Marisol siedziała teraz na lekcji starożytnych run, na którą tylko ona uczęszczała, a po odgłosie wody odbijającej się o kafelki łazienki poznała, że Shannon zajęła łazienkę.

Wstała, nie trudząc się, by założyć kapcie. Przywykła do zimnej o każdej porze roku podłogi i wyciągnęła swoją wytartą, materiałową torbę, w której zazwyczaj mieściły się jej wszystkie książki i inne potrzebne przybory do lekcji. Mimo, że jej stan był wręcz opłakany, nie zamierzała jej wyrzucić. Własnoręcznie ozdobiła ją wszelkimi przypinkami, które dostała od mamy, dziewczyn oraz kupiła na wakacjach. Każda była inna i chyba to najbardziej jej się podobało.

Włożyła do środka potrzebne na lekcje przed obiadem książki i dokładnie ją zamknęła, pamiętając, że klamra nieco się zacina.

— Ariana, już wstałaś? — Shanon uśmiechnęła się na widok nie do końca jeszcze przytomnej przyjaciółki. Ariana kiwnęła tylko głową, czując, że jej gardło jest ochrypnięte po wczorajszym treningu i i tak wypowiedziane przez nią słowa nie dotarłyby do dziewczyny.

Zabrała ubrania, które wcześniej przygotowała sobie na stoliku nocnym i weszła do łazienki. Wzięła prysznic i umyła zęby, a następnie włożyła na siebie szary sweterek w granatowe paski z małą naszywką herbu jej domu na piersi oraz wygodne spodnie. W uszy wpięła drobne, srebrne kolczyki - kuleczki, choć zazwyczaj na co dzień nie zakładała żadnej biżuterii.

— Gotowa na nowy dzień? — spytała Shan, gdy chwilę później Ariana opuściła łazienkę, susząc sobie włosy różdżką i szukając pod łóżkiem drugiego adidasa do pary.

— Jak zawsze — mruknęła mocno zirytowana blondynka. Gdy w końcu była w pełni gotowa, weszły do Wielkiej Sali i zajęły miejsca przy długim stole Krukonów.

Two sides · Oliver Wood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz