38. Magia świąt

661 55 51
                                    

_______________________
Do you remember summer '09
Wanna go back there every night
Just can't lie it was the best time of my life
Lying on the beach as the sun blew out
_____________________

Po powrocie pociągiem do domu, który w przypadku krukonek przebiegł raczej normalnie, Ariana zakopała się w miękkiej pościeli na znajomym, wygodnym łóżku należącym tylko do niej, a następnie przez całe popołudnie kończyła książki, których z losowych przyczyn nie zabrała do szkoły. Wszystkie dotyczyły Quidditcha, dlatego nie minęło wiele czasu, zanim je skończyła.

Na peronie na szatynkę czekała Lea i Edward, co było dość niecodziennym widokiem, szczególnie, że jej matka była zazwyczaj wtedy w kawiarni, więc czarodziej zjawiał się sam. Tym razem stali razem, rozmawiając o czym do momentu, gdy Dennis do nich podeszła. Na początku niepewnie przywitała się i pozwoliła się objąć kobiecie, choć sama nie starała się odwzajemnić uścisku. Gdy przyszła kolej na Eda, Ariana miała wrażenie, że pierwszy raz nie było tak niezręcznie, jak zawsze.

- Jak w szkole? Od zakonu i Harry'ego wiemy o Umbridge - zaczęła Lea podczas powrotu do domu. Przez całą drogę starała się podtrzymywać rozmowę, choć krukonka wyraźnie dawała po sobie znać, że nie ma ochoty na gadanie. Nie chciała sprawiać przykrości matce, ani robić jej na złość, po prostu była zmęczona podróżą oraz wszystkim, co działo się przez ostatnie miesiące. Chciała jedynie położyć się i porządnie się wyspać nie musząc myśleć o tym, że czekają ją testy i kolejne spotkania z panią Inkwizytor.

- Beznadziejnie - przyznała szczerze, w ten sposób kończąc rozmowę. Zamknęła się w sypialni, co niestety nie sprawiło, że nastąpiła cisza. Dalej słyszała głosy Lei i Edwarda stojących na korytarzu.

Kolejne dni minęły jej w dokładnie taki sam sposób. Wymykała się z pomieszczenia w porach posiłków, a następnie czytała lub wpatrywała w sufit. Dopiero w dzień Wigilii, gdy dowiedziała się, że tak, jak rok temu mają się zjawić rodzice Adkinsa stwierdziła, że wreszcie weźmie się za siebie. Nie miała najmniejszej ochoty ponownie wysłuchiwać, jak jej matka jest poniżana przez rodzicielkę Eda.

- Dzień dobry - zapięła termiczną bluzę po samą szyję i poprawiła mocno ściśnięty kucyk na czubku głowy. Lea przygotowująca posiłki od samego rana nagle znieruchomiała, niespokojnie zerkając na Arianę, która jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się.

- Cześć... Wybierasz się gdzieś? - odpowiedziała jej ostrożnie kobieta, odkładając szmatkę na blat.

- Chciałam pobiegać przed śniadaniem. W końcu nie mogę wyjść z formy! - stwierdziła krukonka, a zdumiona Dennis zgodziła się z nią, choć wyraźnie nie wiedziała, co innego mogłaby zrobić.

- W takim razie miłego biegania - krzyknęła za nią, gdy Ariana już znikała za drzwiami. Gdy je zamknęła, odetchnęła z ulgą. Nie było tak źle, jak na pierwszą prawdziwą rozmowę od czasu wakacji.

Następnie rzeczywiście skupiła się na bieganiu. Dzięki niskiej temperaturze i wyjątkowemu dniu miała do dyspozycji prawie pusty park oraz masę uliczek, na których od rana raczej nie spotykała nikogo. Skupiła się na miarowym oddychaniu, pracy rąk i celu, który zaraz po obudzeniu się sobie wyznaczyła. Mimo, że już po kilkuset metrach była pewna, że jej kondycja jest raczej w kiepskim stanie, brnęła dalej, usilnie ignorując ból w klatce piersiowej.

- Ariana?

Musiała zmróżyć oczy, by zrozumieć, kogo właśnie minęła. Mimo, że rozmazał się jej wzrok, poznałaby ten głos nawet na końcu świata. Ostatnio jej imię wypowiadane w zdziwieniu było jedną rzeczą, która krukonce kojarzyła się z Oliverem Woodem. No, może poza Quidditchem.

Two sides · Oliver Wood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz