24. Wymarzona sukienka

1K 74 10
                                    

_________________

But you can do whatever
Talk that talk and raise the heat
The more you push me over
I know that you're the one for me
__________________

Przedświąteczne wyjście do Hogsmeade wiązało się z dużą ilością kolejek, tłumami czarownic, które jeszcze nie znalazły prezentów i masy kolorowych dekoracji. Ariana uwielbiała święta! Nawet te zeszłoroczne, które spędziła w towarzystwie rodziców Edwarda nie były tak złe, jak ich sam brak. Może i krukonka nie przepadała zbytnio z atmosferą, którą wszyscy kreowali już w listopadzie, ale musiała przyznać, że te kilka dni były dla niej czymś wyjątkowym.

W tym roku śniegu była śladowa ilość, więc chyba pierwszy raz w grudniu, Ariana nie musiała obawiać się o zasypane wszystko, co ją otacza, czego wprost nieznosiła. Ubrana w ulubioną, sportową kurtkę zabrała ze sobą płócienną torbę, różdżkę i sakiewkę z pieniędzmi. Marisol i Shannon – które postanowiły jej towarzyszyć podczas wyboru kreacji i spotkania z mamą – były chyba bardziej podekscytowane niż sama Dennis. Owszem, ona także chciała już wiedzieć, w co może się ubrać w dzień Balu, lecz całe emocje zostawiała dla siebie.

— Gdzie umówiłaś się z mamą? — spytała Mar, zapinając płaszczyk po sam czubek nosa, gdy mroźny wiatr rozwiał jego dwie strony na boki.

— Ma na nas czekać przed Dziurawym Kotłem — Dennis przypomniała sobie o liście, który zaledwie dzień wcześniej wysłała. Podczas porannej poczty dostała zwrotną odpowiedź, a już chwilę później była w drodze na miejsce. Cała akcja odbywała się w pośpiechu, ale właśnie takie było życie Dennisów. Quidditch, nowe zamówienia w pracy, multum zadań domowych...

Punktualnie, o godzinie jedenastej trzydzieści, krukonki zjawiły się w wyznaczonym miejscu, gdzie już czekała na nich Lea. Miała białą, krótką kurtkę z kapturem, ciemne, skórzane kozaki i włosy związane w kucyk, jakby właśnie skończyła zmianę w pracy i nie miała czasu, by go rozpuścić. Na widok córki rozpromieniła się i uścisnęła ją, jakby nie widziały się wieki.

— To co, od czego zaczniemy? — spytała starsza Dennis, uprzednio witając się z przyjaciółkami szatynki. Stojąc na uboczu miasteczka wyglądały raczej jak cztery znajome, niż matka, która pomaga znaleźć idealną kreacje dla dziecka.

Ariana, która raczej nie znała się na sklepach z odzieżą balową, czuła się trochę zagubiona w tym wszystkim. Dalej sądziła, że nie jest jej to potrzebne, bo w końcu i tak strój założy jeden raz. Dodatkowo miała wrażenie, że wszyscy przypatrują się jej, czego nienawidziła, oczywiście poza boiskiem do Quidditcha.

— Proponuję tam. Może znajdziemy coś u The Listorm dress — Shannon wskazała na jedną z witryn, o której istnieniu jak dotąd Ariana nie miała pojęcia.

W środku pachniało kwiatowymi perfumami, których właścicielka lokalu używała nagminnie. Wiele manekinów prezentowało sukienki o rozmaitych krojach, barwach i materiałach, a jasne światła i wielkie lustra optycznie powiększały pomieszczenie. Marisol od razu ruszyła na dział z krótkimi, koktajlowymi kreacjami, które raczej nie przemawiały do Ariany. Krukonka niepewnie rzuciła okiem na stroje, które według tabliczki były najmodniejsze w tym sezonie.

— Podoba ci się któraś, skarbie? — Lea położyła rękę na ramieniu córki, również zerkając na strój.

— Zupełnie nie moje klimaty — stwierdziła ostrożnie szatynka, krzywiąc się, gdy dostrzegła cenę. — Dodatkowo nie wiem, jak można wydać aż tyle za jedną sukienkę.

Stukot szpilek był jedynym dowodem na to, że kobieta podeszła do klientek. W czerwonej, dopasowane sukience i poprawnym uśmiechu wyglądała perfekcyjnie.

Two sides · Oliver Wood ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz