Rozdział 14

868 60 48
                                    

Snape dotychczas był bardzo spokojny i opanowany. Miałem wrażenie, że wszystko sobie przemyślał zanim przyszedłem. Jednak kiedy ni z gruchy ni z pietruchy zapytałem o ten wrażliwy punkt, mężczyzna zesztywniał. Chyba nie spodziewał się tego. Jednak po chwili patrzył na mnie tak, jakbym zaśpiewał na stole jedną z piosenek Hanny Montanny.

- To nie twoje zmartwienie. - powiedział, jakby wcale go nie obchodziło co wiem na ten temat. Zaczynał powoli mnie wkurzać. Odchyliłem się na krześle do tyłu, przybierając luźną pozę.

- Ah tak? W takim razie, chyba będę musiał zacząć szukać na własną rękę.

Snape podniósł brwi do góry udając, że go to nie rusza. Dobra, dobra widziałem jak ci usta drgnęły, skurczybyku.

- Ależ proszę bardzo. Jednak to co wiedzą wszyscy jest niewielkim ułamkiem historii mojej kariery. Możesz zostać wprowadzony w błąd.

- Lepsze to niż nic. - odparłem, wciąż się uśmiechając. Mężczyzna przez chwilę się nie odzywał, szukając czegoś w szufladzie. W końcu położył na stole fiolkę z rdzawym eliksirem.

- Wypij to.

Zmarszczyłem brwi.

- Co to?

- Eliksir na koncentrację. Mam nadzieję że pomoże ci w nauce.

Szczerze mówiąc nie byłem tego taki pewien. No, ale Snape raczej nie chce mnie otruć. Wypiłem, czując na języku cierpki smak. Nic się nie stało. Delikatnie odłożyłem na biurko pustą fiolkę. Mistrz Eliksirów wyglądał na zadowolonego z siebie.

- Porozmawiam z Moody'm na temat tego jakim jest kretynem. Od następnego tygodnia masz od nowa uczęszczać na obronę. Jasne?

Skinąłem głową. Jeżeli ten pajac przestanie być pajacem, z chęcią wrócę. Akurat ta lekcja była chyba najbardziej przydatna i najciekawsza.

- Świetnie, że się rozumiemy. A teraz zapraszam do szorowania kociołków.

Miałem wrażenie, że Snape specjalnie je brudzi i trzyma dla swoich kochanych uczniów. Po dwóch godzinach znowu byłem wolny. Miałem jeszcze godzinę do ciszy nocnej, więc poszedłem oddać do biblioteki jedną książkę. O tej porze na korytarzu było prawie pusto. Nagle usłyszałem czyjeś szybkie kroki, a po chwili wpadła na mnie ślicznotka. Miała proste włosy w kolorze smoły i ciemne oczy. Pamiętajcie : wpadanie na dziewczyny jest naprawdę dobrym podrywem. Szybko schyliłem się, podając nieznajomej rękę. Ta uśmiechnęła się nieśmiało, wstając. Otrzepała spódnicę, nie patrząc mi w oczy.

- Jestem Alex, a ty?

- Cho Chang. - odpowiedziała czarownica drżącym głosem. Zerknęła za siebie jakby się kogoś spodziewała. Miała różowe usta i długie, ciemne rzęsy. Nagle spojrzała na mnie ostro, mrużąc oczy. - Jesteś synem Snape'a?

Przewróciłem oczami.

- Taa. Trafiło mi się, no nie?

Cho zaśmiała się. Po chwili jednak spoważniała.

- Jest już dość późno, muszę iść. Do zobaczenia. - powiedziała, odwracając się.

- Narka.

Przeszedłem z dwadzieścia metrów, gdy nagle zobaczyłem idącego w moją stronę jakiegoś puchona. Ten na mój widok zatrzymał się zdziwiony.

- Hej, widziałeś może Cho? Ma takie długie, czarne włosy i...

- Tak, widziałem. Poszła tam. - powiedziałem, wskazując korytarz za sobą. Chłopak oparł sie o ścianę, patrząc w tamtą stronę.

- Kurczę, już chyba jej nie złapię. Zostawiła w bibliotece książkę... - odparł, odgarniając z czoła jasne włosy. Podał mi dłoń. - Jestem Cedric Diggory. A ty jesteś bratem Harry'ego, zgadza się?

Codzienne problemy syna Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz