Rozdział 62

404 25 38
                                    

Wstawiam nexta wcześniej bo w weekend najprawdopodobniej nie będę miała internetu :/

Lubię ten rozdział naprawdę, więc mam nadzieję że nie wszyscy będziecie rzygać :)

- I proszę Państwa, oto dwa idealne wywary żywej śmierci! Jedna kropla mogłaby zabić nas wszystkich!

Zmierzyłem gryfona od stóp do głów, nie mogąc powstrzymać się od sarkastycznego uśmiechu. Co za dupek. Myśli, że cudze notatki i informacje na które w życiu by samodzielnie nie wpadł, dadzą mu prawdziwe umiejętności? Zazgrzytałem zębami wiedząc, że na szczęście Weasley ogarnie ten syf.

-...dlatego zgodnie z obietnicą dostaniecie jedną fiolkę Felix Felicis. Oczywiście każdy swoją. - powiedział Slughorn, machając rękoma i szczerząc się jak głupi. Uśmiechnąłem się niezobowiązująco, przyjmując eliksir. Właściwie to nawet nie jest mi potrzebny. Czułbym się naprawdę nieswojo, gdyby cokolwiek w życiu mi wyszło oprócz włosów i wywaru żywej śmierci.

- Chłopcy, zaczekajcie jeszcze chwilę po lekcji, w porządku? - powiedział nauczyciel, sprawdzając czy wszyscy dokładnie po sobie posprzątali. Kiedy w klasie zostaliśmy tylko my troje, czarodziej z wielkim uśmiechem na ustach przedstawił swoją propozycję.

- Moi drodzy, kiedy uczyłem w Hogwarcie parę lat temu... raz w miesiącu organizowałem spotkania w moim klubie Ślimaka. Napewno o nim słyszeliście, prawda? No, w każdym razie chciałbym was zaprosić do udziału w tym małym wydarzeniu. W piątek odbędzie się ono pierwszy raz, możecie zabrać kogoś ze sobą. Co wy na to?

Potter uśmiechnął się lekko, nie wyglądając na poruszonego. Skinąłem głową uprzejmie, wiedząc jak wykorzystać sytuację.

- Bardzo dziękuję za propozycję, profesorze. Z chęcią się pojawię, to dla mnie zaszczyt. - powiedziałem, ledwo powstrzymując wymioty. Nauczyciel wyglądał na uradowanego. Dobrze, czy mogę już wyjść i ubolewać w samotności nad straconymi godzinami mojego świętego czasu, na rzecz jakichś głupich ploteczek?

Kiedy wyszliśmy z klasy eliksirów, od razu poszedłem w stronę przeciwną od tej w którą udał się gryfon. Dzięki okrężnej drodze miałem mnóstwo czasu, żeby pozastanawiać się nad tym kogo ja mam niby ze sobą zabrać. W końcu po długim spacerze usiadłem w Wielkiej Sali między Blaisem a Rosier'em. Na obiad była wątróbka, więc przez chwilę zastanawiałem się nad tym, czy nie byłoby mądrze wypić esencję szczęścia. Czy jeżeli zrobiłbym sobie z nią drinka to naprzyklad działałaby dłużej? Ciekawe...

- Nad czym tak myślisz, przystojniaku? - mruknął Rosier, wcinając to okropieństwo z uśmiechem. Spojrzałem na chłopaka z obrzydzeniem, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć.

- Nie wiem z kim mam iść do Slughorna. Zaproponował mi wzięcie udziału w jakimś popieprzonym klubie Ślimaka. Zgodziłem się, bo pewnie nasz umiłowany Król i Władca zechciałby tego. - odparłem z westchnięciem. Krukon pisnął, odwracając się w moją stronę. Spojrzałem na chłopaka z niepokojem.

- Mnie! Weź mnie! - krzyknął nastolatek machając rękami, nogami i ogonem.

- Na stole! - zawołał jakiś gryfon z okropnym uśmiechem. Rany, co było w tej wątróbce?

- Co się znowu stało, Cameron? - zapytałem spokojnie, wiedząc że chłopak nie może tak po prostu chcieć tam iść.

- Czarny Pan chciał żebym się wkręcił i dał mu znać na temat paru spraw, ale mnie staruch nie zaprosił. - szepnął nastolatek, pochylając się w moją stronę.

- A, chyba że tak. - odparłem rozczarowany. Już myślałem, że dowiem się czegoś co urozmaici mi moje istnienie. W tym momencie do Wielkiej Sali wszedł Malfoy. Bardzo się starał żeby nikt go nie zauważył. Prześlizgnął się między uczniami, chociaż nie obyło się bez kilku ciekawskich spojrzeń i komentarzy. Stół ślizgonów przywitał chłopaka z zapałem i obietnicami na temat tego, jak bardzo pragną śmierci Wybrańca. Nie określiłbym chłopaka jako wdzięcznego. Usiadł między mną a Blaisem wyglądając raczej na zirytowanego.

Codzienne problemy syna Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz