Rozdział 47

537 36 48
                                    

Harry Potter obudził się nagle.

Przez chwilę nie był pewien czy na pewno to co mu się śniło było snem czy może czymś o wiele gorszym. Odkąd przybył do Hogwartu wszystko było w porządku. Co się zmieniło? Wczoraj i przedwczoraj też nawiedziły go koszmary, jednak miał nikłą nadzieję, że w końcu ustąpią. Przetarł dłonią twarz czując się niesamowicie zmęczony.

Nagle zobaczył przed sobą zmartwioną twarz Rona.
- Harry? Dobrze się czujesz?

Zamrugał nie wiedząc jak się zachować. Wiedział że troska przyjaciela była szczera ale nie chciał go w żaden sposób martwić. Podrapał się po głowie ziewając.
- Tak, to tylko jednorazowy koszmar.

Gryfon spojrzał na niego powątpiewająco i już chciał coś powiedzieć ale ubiegł go w tym Seamus, który nieźle rozeźlony odsunął kotary przy łóżku Potter'a i nie owijając w bawełnę krzyknął.
- Harry! Dobrze wiesz że to nie są zwykłe koszmary! Od tygodnia nie możemy spać, więc jeżeli nie powiesz o tym McGonagall sami do niej pójdziemy!

Potter zamrugał. Nie spodziewał się takiego wybuchu od strony kolegów. Nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, no ale stało się. Wzruszył ramionami.
- W porządku. Ale może rano dobrze?

Gryfoni niechętnie się zgodzili i w końcu poszli spać. Nie na długo. Harry zamknął oczy chcąc przespać w spokoju chociaż te kilka marnych godzin. Myślał że będąc z dala od Dursleyów wszystko się ułoży. Oczywiście tak się nie stało.

Obudził się czując jak ktoś nim szarpie. Nawet nie nawrzeszczał na tego kogoś. Wyskoczył z łóżka jak oparzony. Wiedział tylko że musi szybko iść do Dumbledore'a.

- Harry, co się dzieje? - zapytał Ron z przerażonym wyrazem twarzy. Potter nie mógł mówić przez wielką gulę w gardle. Nawet gdyby jej nie było i tak nie powiedziałbym nastolatkowi co widział. Zdecydowanie chłopak nie chciał tego wiedzieć. Obudzili McGonagall i razem z nią szybko udali się do gabinetu dyrektora. Kobieta była bardzo mocno zaniepokojona.
W pomieszczeniu była tylko ona oraz Dumbledore. Stary czarodziej spojrzał na nastolatka z troską ale chłopak nawet tego nie zauważył.
- Harry, co się stało?

Gryfon oblizał nerwowo usta nie wiedząc czemu czuł wstyd z powodu tego co zobaczył.
- Ja... ja widziałem pana Weasleya. Jest ranny.

Dyrektor szybko odwrócił się do jednego z obrazów wydając polecenia.
- To ja go atakowałem! - krzyknął gryfon czując się zdezorientowany. Przecież nie chciał tego zrobić! To był tylko sen!

Po słowach Harry'ego Dumbledore wyglądał na mocno zszokowanego. Przez chwilę jedynie wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego ucznia. W końcu otrząsnął się. Spojrzał na coś za plecami Potter'a.
- Severusie, uważam że to najwyższy czas.

Gryfon czuł się bardzo niepewnie bo nie rozumiał co dyrektor miał na myśli. Nie zdążył zapytać kiedy został pociągnięty przez Snape'a w stronę lochów. Przebywanie w nocy w kwaterach tego dupka nie oznaczało niczego dobrego.

*****
Obudziłem się z koszmarnym bólem głowy. Ostatnio nie czułem się najlepiej więc Snape pozwolił mi spać w moim pokoju w naszych kwaterach.

Wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej, ale jedyne co uzyskałem to stukot poprzewracanych fiolek po eliksirze przeciwbólowym. Potrzebowałem takiej tylko że pełnej. Zakląłem okropnie wiedząc że będę musiał wyciągnąć się z łóżka, jeżeli nie chcę przeleżeć całej nocy z dudniącym bólem w czaszce. Wstałem i po omacku dotarłem do drzwi. Użyłem Lumos żeby przypadkiem nie wpaść na jakiegoś śmierciożercę w odwiedzinach. Ziewnąłem potężnie otwierając szafkę z eliksirami.
- Kurwa.
Ani jednego przeciwbólowego. Są odkrztuśne, na mdłości, pieprzowy, rozgrzewające... zaraz, zaraz po co Snape'owi eliksir odurzający? Działa prawie jak heroina.

Codzienne problemy syna Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz