Omg mamy 11k wyświetleń, macie ode mnie dużego buziaka! 🐈
- Co o tym sądzisz Alexandrze?
Zamrugałem patrząc to na mapę to na Czarnego Pana. Nie wiem o co zapytał mnie ten kutas. Merlinie, narady Wewnętrznego Kręgu były gorsze od lekcji historii magii. Stłumiłem ogromną chęć ziewnięcia głośno i konkretnie i skupiłem się na kolorowych kreskach oznaczających różnorakie opcje dotarcia do mugolskiego budynku.
Uniosłem wzrok widząc wpatrujących się we mnie z kpiną śmierciożerców. Uśmiechnąłem się najpiękniej jak potrafiłem i zabujałem na krześle.
- Szczerze mówiąc, jeżeli najbardziej zależy nam na jednorazowym wyrżnięciu niewinnych ludzi, którzy nie mają żadnej wartości w tej wojnie i wisi im oraz powiewa aktualna sytuacja polityczna, będę musiał się nie zgodzić mój Panie. - odparłem głosem przemądrzałego kujona. Świetnie mi to idzie po kilku spotkaniach Gwardii Dumbledore'a i przebywania w jednym pomieszczeniu z Hermioną Granger.
- Najważniejszy jest w tej akcji czas. Nie zależy nam na żadnym popisowym numerze, jak na przykład mrożąca krew w żyłach przemowa na różne rasistowskie tematy. Kosimy mugoli i do widzenia. Dlatego uważam, że najlepiej byłoby otoczyć obszar polowań kilkoma ludźmi, którzy będą pilnowali żeby nikt nie dał nogi, a reszta pojawi się na drugim piętrze skąd od razu zabierze się są robotę. Jeżeli zajmie nam to zbyt wiele czasu i zaczniemy dzielić włos na czworo to pojawią się aurorzy i nas zapuszkują, ja osobiście nie mam ochoty siedzieć. To wszystko co mam do powiedzenia na ten temat.
Czarny Pan przez chwilę "wisiał" nad mapą i co jakiś czas pomrukiwał. Rany koguta, czy mógłbym po prostu już sobie iść żeby chociaż raz przeczytać materiał na jutrzejszy sprawdzian z transmutacji? Przez ostatnie dwie godziny tylko dumamy, mruczymy i sączymy kawusie.
Jeżeli myśleliście że na spotkaniach Wewnętrznego Kręgu dzieje się coś ciekawego, jak chociażby jakieś krwawe rytuały lub Czarne Msze - rozwieję wasze wątpliwości - impreza ssie.- Będę musiał przeanalizować wszystkie propozycje jeszcze raz. Jutro rano przedstawię wam strategię.
Miałem ochotę głośno odetchnąć z ulgą ale się powstrzymałem. Po chwili wszyscy wstali i stękając na obolałe stawy udali się do wyjścia.
- Spadamy? - zapytałem ojca, szczerząc się.
- Idź beze mnie. - mruknął nauczyciel mrużąc oczy. - Będę musiał jeszcze pomówić z Czarnym Panem.
Wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co też znowu moi Mistrzowie Zła knują.
- Okej. - rzuciłem, wychodząc z ciemnego pomieszczenia. Odetchnąłem z ulgą nie czując już dyszącego w mój kark Voldemorta.
Merlinie, gdybym tylko wiedział do czego nasz mały, morderczy wypadzik doprowadzi...
W ciągu dnia nie zdarzyło się nic ciekawego. Spieprzyłem sprawdzian z transmutacji i bolała mnie głowa, więc humorek mi nie dopisywał. Ale oprócz tego było po prostu nudno. Przyłapałem się na tym, że w gruncie rzeczy byłem coraz bardziej podekscytowany tym całym napadem śmierciożerców. Nie to żeby samo zabijanie mnie kręciło, ale jednak było w tym coś, co sprawiało, że moja krew płynęła szybciej.
Po kolacji założyłem wygodne ciuchy i wiedząc, że dzisiaj mogę sobie bimbać i nie odrabiać pracy domowej, wyszedłem na błonie. Poczekałem chwilę, aż pojawił się wkurwiony jak zwykle Rosier i razem aportowaliśmy się na dwór Malfoyów.
Czarny Pan objaśnił nam wszystkim swoją głupią strategię, która moim zdaniem była w gruncie rzeczy zbędna. I tak wszystko wyjdzie w praniu. Mam wrażenie, że mężczyzne po prostu kręcą takie rzeczy jak układanie planu, który za cholerę nie ma prawa wypalić.
CZYTASZ
Codzienne problemy syna Snape'a
Fanfiction...czyli jak zgrabnie wywinąć się od Mrocznego Znaku. Wszystko było w porządku, do tego dnia, kiedy Voldemort postanowił wcielić mnie do swojej armii. Alex Blake jest zwyczajnym nastolatkiem. Przynajmniej wśród młodzieży z okolicy Ośrodka Wychowawcz...