Rozdział 54

434 32 46
                                    

Snape siedział przy biurku spisując wszystkie wartościowe składniki, których mógłby użyć tworząc kolejny eliksir. Napewno równie idealny co wszystkie poprzednie. Musiał przyznać, że tojadowy był dla niego dość sporym wyzwaniem, ale jednak dowiódł swojej wiedzy i wspaniałych umiejętności.

Snape pozwolił sobie na mały uśmieszek wspominając zszokowaną minę Lupina. Och tak, tygodnie babrania się w różnego rodzaju flakach były tego warte. Zdecydowanie.

Mimo swojego samozachwytu skupił się na teraźniejszej pracy. Obiecał sobie, że skończy to jeszcze dzisiaj, jak najszybciej. Każdy kto spróbuje zakłócić jego spokój i tak skomplikowany proces naukowy, zostanie bezdyskusyjnie przerobiony na apetyczne składniki do jego...

- Byłbyś tak miły i poświęcił mi dosłownie pięć minut?

Snape przewrócił oczami czując się rozczarowany. Akurat tej osobistości nie mógł rozczłonkować i zamarynować. Jego geny były zbyt cenne. Jaka szkoda.

Alex wszedł do jego gabinetu z werwą, starając się wyglądając na jak najbardziej beztroskiego. Oj tak, Mistrz Eliksirów znał tę minę.

- Streszczaj się o ile chcesz dożyć zmierzchu. - odparł z westchnięciem. Merlinie, dzieci potrzebują tyle uwagi. Przepraszam. Nastolatkowie.

- Och, oczywiście. - powiedział ślizgon omdlewającym głosem. Rzucił mu ostrożne spojrzenie spod rzęs wyczuwając coraz większą aferę. Co tym razem? Kotek go ugryzł i nagle stał się cholernym kotołakiem?

- Nie chciałbym się narzucać...

Oho, czekajcie tylko, jeszcze chwila i jego syn zmieni się w aktora dramatycznego.

- ...ale byłbym wielce zobowiązany wiedząc jak idą lekcje oklumencji Potter'a.

Mistrz Eliksirów uniósł brwi doskonale zdając sobie sprawę, że ta rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku. Na wzmiankę o tym diabelskim nasieniu miał ochotę wrzasnąć, ale zdołał się powstrzymać.
Odłożył pióro na bok nie chcąc, żeby (broń Merlinie) przypadkiem wybuchowa magia Alex'a nie postanowiła wylać atrament na jego święte notatki. O nie, nie zniósłby tego.

- Dlaczego pytasz? Czyżby nasz Złoty Chłopiec przybiegł do starszego braciszka na skargę? - zapytał potrzebując wylać z siebie chociaż odrobinkę cynizmu.

- Tak, wyobraź sobie że się martwię. Myślę, że wizja brata który traci zmysły jest dość niepokojąca nawet jak na mnie. - odparł nastolatek wciąż trzymając swoje nerwy na wodzy. Trzyma formę. Dlaczego nie może być tak spokojny i wspaniałomyślny w obecności Czarnego Pana? Wszystkim nam by to wyszło na dobre.

- Ojej, naprawdę? Jakoś o mnie się tak nie troszczysz, nawet jeżeli tracę zmysły przez ciebie.

- Czy mógłbyś po prostu udowodnić, że posiadasz mikroelementy człowieczeństwa i odpowiedzieć na moje pytanie? - zapytał ślizgon twardo. Widać, że był nie w sosie.

- Och dobrze, dobrze. Skoro tak mocno nęka to twoją biedną duszyczkę...

Alexander przewrócił oczami tak obszernie, że Snape przez chwilę zastanawiał się, czy nie będzie zmuszony ściągać ich z sufitu.

- ...to odpowiem ci, iż Potter to skończy kretyn i idiota. Nie widzę dla niego nadziei. Żadnej.

Alex przez chwilę siedział spokojnie, w zamyśleniu przyglądając się intensywnie czemuś za jego plecami. Snape cierpliwie czekał na jakąkolwiek reakcję chłopaka.

- Mógłbyś mi wytłumaczyć co jest z wami nie tak? - zapytał ze sztucznym uśmiechem ślizgon. Oparł się łokciem o jego biurko patrząc na Severusa z niebezpiecznym błyskiem w oku. Nauczyciel nieco zdziwił się tym pytaniem, ale w żaden sposób nie dał tego po sobie poznać.

Codzienne problemy syna Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz