Rozdział 15

842 52 50
                                    

Czułem dziwny zapach ziół i eliksirów leczniczych. Zamrugałem, chcąc otworzyć oczy. Leżałem na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym. Od razu zobaczyłem, że jest noc. Za oknem świecił księżyc, a dookoła panowała idealna cisza.

Oprócz tego, że jakiś czarnowłosy mężczyzna oddychał przez sen. Poczułem jak na jego widok spływa na mnie niesamowita ulga. Siedział na krześle obok mojego łóżka, ale głowę i ramiona położył na kołdrze. Normalnie był albo wkurzony albo nosił maskę spokoju, która była tylko przykrywką. Jednak teraz wyglądał na tak rozluźnionego... czy mam go obudzić? Wątpię żeby celowo tutaj zasnął. W końcu musi rano poprowadzić lekcje.

Przetarłem oczy, nie wiedząc co zrobić, ale problem sam się rozwiązał,kiedy złapał mnie gwałtowny kaszel. Poczułem tak ostry ból w żebrach, że krzyknąłem z zaskoczenia. Poczułem jak Snape wkłada mi do ręki eliksir, który wypiłem duszkiem, nie pytając co to. Kiedy ból minął, odwróciłem się do Mistrza Eliksirów. Ten wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że aż się drgnąłem. Chyba to zauważył, bo spojrzał na mój tors który był cały zabandażowany. Przełknąłem głośno ślinę, przypominając sobie ostatnie wydarzenia.

- Jak się czujesz? - zapytał Snape ochrypłym głosem. Wzruszyłem ramionami.

- Bywało gorzej. Nie powinieneś iść spać? Chyba musisz jutro poprowadzić lekcje?

Czarodziej machnął ręką.

- Nie martw się. Mam na to swoje sposoby.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, kiedy Snape rzucał na mnie zaklęcia skanujące. Czułem, że powoli formuje się w moim gardle gula zdenerwowania.

- Tato, ja chciałem... - nagle Snape zastygł, jakby ktoś go spetryfikował. Przełknąłem ślinę. Czy nie chciał żebym go tak nazywał? - ...przepraszam, po prostu ja... chciałem cię przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Jesteś tutaj chociaż nie musiałeś, a ja... - poczułem, że głos mi się załamuje. Nikt nigdy nie opiekował się mną kiedy byłem chory. Poczułem się koszmarnie winny, kiedy dotarło do mnie, że byłem dla Snape'a okropny bez sensownego powodu.

Był moim ojcem i przecież miał pełne prawo wiedzieć co się dzieje. Ale kiedy dowiedziałem się, że jednak mam ojca, który w gruncie rzeczy ma się świetnie, często czułem na niego nieuzasadnioną wściekłość. Nie było go kiedy go potrzebowałem, a nagle zaczyna czegoś ode mnie oczekiwać. Raczej sądziłem, że przez większość czasu będziemy się ignorować. Schowałem twarz w dłoniach, czując się fatalnie.

- Tak strasznie przepraszam...

Poczułem dłoń na ramieniu, a chwilę później schowałem twarz w szatach mężczyzny modląc się żeby przypadkiem nie płakać. Czarodziej głaskał mnie po plecach kojąco.

- Już w porządku, Alex. Nie jestem zły.

- Nie? - szepnąłem, nie ufając własnemu głosowi.

- Nie. Na razie mam nadzieję, że wyzdrowiejesz bez żadnych komplikacji.

Odsunąłem się od Snape'a będąc trochę skołowanym.

- Na serio?

- Tak. Proponuję żebyś się przespał. Na pewno ci to pomoże.

Skinąłem głową, opadając na poduszki. Nawet nie potrzebowałem eliksiru słodkiego snu żeby zasnąć. Czułem się wykończony. Chwilę przed zaśnięciem usłyszałem łagodny głos mężczyzny.

- Jeżeli chcesz, możesz nazywać mnie tatą, Alex...

Uśmiechnąłem się do poduszki, zasypiając.

Codzienne problemy syna Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz