Budzę się. Przez chwilę leżę bezmyślnie wpatrując się w sufit. Sięgam po telefon. Włączam go. Początkowo oślepia mnie światło, więc dopiero po chwili mogę sprawdzić, która godzina. Jest trzecia nad ranem. Zupełnie nie rozumiem, czemu się obudziłam. W końcu spać poszłam o północy. Spałam trzy godziny, a czuję się wyspana. Od czasu pierwszej przemiany nie jest do końca tak jak powinno. Budzę się często w środku nocy. Zdarza mi się wydawać dziwne dźwięki. Jestem bardziej agresywna i słabiej się kontroluje. Wujek Bruce uczył mnie kontroli, ale jego sposoby średnio działają. Wilkołak a Hulk to w końcu dwie różne istoty. Mechanizm przemiany jest podobny i na początku samokontrola działała całkiem sprawnie. Z czasem jednak okazała się nieskuteczna.
Wilk, z którym jestem zmuszona dzielić ciało nie do końca lubi współpracować. Chcę być w tej relacji alfą, chociaż może być co najwyżej betą. No, ale on tego nie rozumie. Wiecznie domaga się dodania czegoś od siebie. Nie umie zrozumieć, że ma siedzieć cicho i przede wszystkim, że to ja tutaj rządzę. Na to niestety machnąć ręką nie mogę. Co by nie mówić jestem osobą publiczną. Często jestem w miejscach, gdzie wolałabym nie okazać wilczej strony. Poza tym to przeszkadza w życiu. A niestety po każdej kolejnej pełni robi się coraz gorzej. Mam coraz mniejszą kontrolę. A zdecydowanie tego nie lubię. Jestem osobą, która lubi mieć wszystko pod kontrolą. Wszystko musi być tak, jak ja chcę. Okropna cecha wiem, ale tak już mam. A wilk chyba ma podobnie. Przez co nie możemy się dogadać. Dni są jeszcze w miarę znośne, ale noce są okropne. Budzenie się z napadami głodu to już klasyka. Czasem budzi mnie moje własne wycie. A w najgorszych przypadkach budzę się cała podrapana. Zupełnie tak jakby wilk chciał się mnie pozbyć. Niestety nic nie zapowiadało zmiany. Chyba i ja i wilk jesteśmy zbyt uparci, żeby odpuścić. Niestety łączymy podobne cechy, przez co nie możemy się dogadać.
Próbuję ponownie zasnąć. Jednak wszelkie próby ponownego zaśnięcia okazały się być bezowocne. Mimo późnej pory w ogóle nie czuje zmęczenia. Wstaję z łóżka i idę do kuchni. Otwieram lodówkę. Szukam w niej czegoś do zjedzenia. Ostatecznie wyciągam jakąś szynkę. Czemu nikt w tym domu nigdy o mnie nie pomyśli robiąc zakupy? Serio znaleźć w tym domu pożądne mięso to cud. Szybko zjadłam cały zapas, po czym popijam to wszystko mlekiem. Sama nie wiem dlaczego, ale mleko lubię pić do wszystkiego.
Wracam do pokoju i kładę się do łóżka. Na szczęście tym razem udaje mi się zasnąć.
Budzę się słysząc dźwięk otwierania drzwi do pokoju.
- Nie mów, że jeszcze śpisz.
- Śpię i co z tego?
- Jest piętnasta.
- I co z tego?
- Dobra mniejsza. Potrzebuję, żebyś dzisiaj pojechałam na imprezę charytatywną.
- A ty nie możesz, bo?
- Bo jadę do firmy na spotkanie z zarządem rady.
- Dobra pojadę.
Z uśmiechem wychodzi z mojego pokoju.
Po prostu super. Nie mają, kiedy robić tych imprez charytatywnych, tylko kiedy czuje się jak zwłoki. A to spotkanie taty to pewnie tylko ściema. Przecież wiem jak on tych imprez nienawidzi.
Podnoszę się z łóżka i idę pod prysznic. Wchodzę do kabiny i puszczam lodowatą wodę. Zimne prysznice pomagają mi w uspokojeniu się.
Wychodzę z łazienki i podchodzę do garderoby. Na szczęście lubię kupować na zapas, więc szybko udaje mi się wybrać sukienkę. Siadam przy toaletce, gdzie maluję się i czesze. Pewnie powinnam iść do profesjonalistów, ale nie lubię, kiedy ktoś mnie maluje czy czesze. Poza tym nie chce mi się siedzieć trzech godzin tylko po to, żeby być niezadowoloną z efektu. No i kogo ja tam obchodzę? Stanę z boku i nikt mnie nawet nie zauważy. Ubieram jeszcze sukienkę i wychodzę.
Imprezy charytatywne mają to do siebie, że zaczynają się dosyć wcześnie. Co niestety oznacza, że trzeba na nich dłużej siedzieć. Wsiadam do samochodu i jadę na miejsce.
Wysiadam z auta. Wchodzę do środka i się rozglądam. Oczywiście wszystko wygląda dla mnie zdecydowanie zbyt drogo. Nie lubię takiego przepychu. No, ale przeżyje a przy odrobinie szczęścia uda mi się w miarę szybko ulotnić.
Biorę kieliszek szampana. Jest w nim na tyle mało alkoholu, że raczej mi nie zaszkodzi. Staję gdzieś z boku i obserwuję gości. Z nudów czasem zdarzy mi się posłuchać jakąś rozmowę. Jednak nie są one zbyt ciekawe. Bogaci ludzie gadają głównie o forsie. Jakby nie istniały ciekawsze tematy do rozmów.
- Myślałam, że nie lubisz takich miejsc. - stwierdziła Shuri podchodząc do mnie.
- Nie lubię, ale co zrobisz? Czasem trzeba się pokazać.
- Niestety. Przejrzałam zapisy z wisiorka.
- Odkryłaś coś nowego?
- Vivien miała na sobie naszyjnik ostatni raz ósmego października.
- Nie możliwe. Zginęła jedenastego. Dzień po moich urodzinach.
- Więc wychodzi na to, że chciała uczynić walkę równą.
- Lub nie walczyła w ogóle. Muszę iść się przewietrzyć.
Szybkim krokiem wyszłam na dach budynku. To mogło znaczyć tylko jedno. Moja matka nawet nie chciała do mnie wracać. Tylko dlaczego?
Poczułam jak serce zaczyna mi walić. Oddech mi przyśpieszył. Starałam się uspokoić, ale słabo mi wychodziło.
- Spokojnie. Weź głęboki wdech i wyobraź sobie, że jesteś w swoim ulubionym miejscy z ludźmi, których kochasz.
Zrobiłam to co kazała mi kobieta. Szybko udało mi się uspokoić.
- Śledzisz mnie?
- Nie, po prostu wspieram fundacje charytatywne. Nie tylko tobie należał się duży spadek. Nie umiesz nad sobą zapanować.
- Nic nie poradzę na to, że wilk robi co chce.
- I tu jest twój problem. Nie możesz traktować jej jak osobny byt. Ona jest częścią ciebie.
- Jakoś tego nie czuję.
- Popatrz na to z tej strony. Ona jest częścią ciebie tylko tą bardziej pierwotną, wodzoną przez instynkt, a ty jesteś tą myślącą częścią. Musisz znaleźć równowagę między wami dwiema.
- Myślisz, że nie próbowałam? Ostatnimi czasu w ogóle się nie dogadujemy.
- To znaczy, że zaczął się w tobie wewnętrzny konflikt. Wilk reprezentujący dziką naturę i człowiek reprezentujący spokój. Walczą o dominację. To od tej walki zależy jaka będziesz.
- I niby jak mam zdominować wilka?
- Do tego akurat musisz dojść sama. Z czasem zrozumiesz jaka wolisz być.
- I co do tego czasu będzie tak beznadziejnie?
- Jak na wojnie.
- Którą muszę stoczyć?
- Raczej ją zakończyć i to jak najszybciej. Każdej pełni będziesz nabierała siły.
- I będę coraz bardziej niebezpieczna...
- Walka zakończy się, kiedy pogodzisz się z tym kim jesteś.
- A co to niby znaczy?
- Dowiesz się w swoim czasie. Pamiętaj o treningu. - odchodzi.
- Jasne.
Wracam na salę. Jestem niezadowolona z uzyskanych odpowiedzi. Jak niby mam być sobą, kiedy coś od środka każe mi być kimś zupełnie innym?
Posiedziałam jeszcze parę godzin. Najgorsze godziny mojego życia. Około północy, kiedy towarzystwo było już upite, ulotniłam się.
Wracam do domu. Muszę przemyśleć parę rzeczy. I jakoś zwyciężyć w tej wojnie.
CZYTASZ
Czarna Wilczyca ・ Avengers
Fanfiction❝Czyli chcesz mi powiedzieć, że bieganie po dachach w lateksie nadal nie uchodzi za normalne?❞ Rebel Stark nigdy uchodziła za osobę odpowiedzialną. Zawsze robiła głupoty, których potem żałowała, jednak nie posiadała cennej umiejętności, uczenia się...