Budzę się z lekkim bólem głowy. Nic szczególnego, da się przeżyć. Leżę patrząc w sufit i ubolewając nad tym, że znowu muszę iść do szkoły. Koniec świata. Nic się nie zmienia. W dalszym ciągu nie chce mi się tam chodzić. Chociaż może musi minąć jeszcze trochę czasu. Miejmy nadzieję.
Jednak nie chce o tym myśleć. Im mniej nad tym myślę, tym mniej cierpię i tyle. Teraz myślę nad czymś innym. Mianowicie nad swoim życiu uczuciowym. No tak pomału staje się zakompleksioną nastolatką szukającą miłość i akceptacji. No, ale tak całkiem poważnie. To czy istnieje na tym świecie facet, który mnie zechce. Taki który zaakceptuje mnie taką jaka jestem. Brzmię banalnie prawda. Tylko że mój problem jest nieco poważniejszy niż za małe cycki czy za duży nos. W końcu przemiana w wilka to trochę poważniejszy problem. Niby nie od razu muszę mówić no, ale ile można ukrywać coś takiego? W końcu jeśli spędza się z kimś sporo czasu, to taka tajemnica będzie trudna do utrzymania. W końcu wilcze cechy mogą się objawić w wielu sytuacjach. Na przykład, jeśli się zdenerwuje, to moje oczy mogą zrobić się żółte. W zasadzie to w wielu sytuacjach mogą się takie stać. Do tego to cholerne zwierzęce zachowania, które często się u mnie objawiają. I niby to też bym mogła ukrywać, jakoś się hamować tylko czy to ma sens? Cały czas być spiętym i ostrożnym, by tylko nie ujawnić wilczych cech lub zachowań. W moim przekonaniu to nie za bardzo.
Przypominam sobie sugestie Michael jako by podobał mi się Peter. Przed sobą nie zaprzeczam. Jest naprawdę miły i mądry, a to naprawdę miła odmiana. Co prawda nie każdy z kim się kiedyś zadawałam był wrednym idiotą, ale niestety często się tak zachowywali. A poza tym Peter był prawdziwym geniuszem i to dosłownie. Myślę nawet, że za jakiś czas będzie mógł spokojnie konkurować z moim ojcem. I do tego był uroczy, a takich facetów ze świecą szukać. Problem był taki, że jest strasznie nieśmiały, więc pewnie szybko bym go wystraszyła. No i jest bardzo grzeczny, więc pewnie by nam się nudziło. Nie mogę być tego pewna, ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy mam taką myśl. No, ale co ja tam wiem? Nigdy w żadnym poważnym związku nie byłam. Niby jacyś tam faceci byli, ale było to raczej przelotne zauroczenie jak miłość. Więc wychodzi na to, że na miłość się nie zapowiada. No, chyba że znajdę kogoś z mocami w moim wieku, ale to będzie trudne zadanie. No cóż, czyli na razie zostaje singielką.
- Sugeruję...
- Tak, tak wiem, już wstaje.
Nie mogę codziennie ten sam scenariusz. Wstaję z łóżka i idę wziąć prysznic. Ubieram się, maluję i czeszę. Biorę plecak i idę do kuchni.
- Jak tam młoda? - spytał mnie blond włosy łucznik.
- Źle, moje życie to porażka.
- O rany widzę, że dzisiaj jesteś wyjątkowo bez humoru.
- Jestem bez humoru odkąd chodzę do szkoły.
- No tak ja też tego nienawidziłem.
- Więc może wiesz co zrobić, żeby było znośniej?
- Po prostu miej wywalone. Staraj się nie myśleć jak tego nie chcesz. Po prostu chodź, siedź ile musisz i wracaj do domu. A kiedy już wrócisz, to nie myśl o szkole. No i przede wszystkim skup się na chyba jedynym pozytywnie na znajomych.
- Niezły pomysł, dzięki na pewno skorzystam.
Wychodzę na parking i wsiadam do samochodu. Jadę do szkoły w ciszy. Nie chcę mi się tam iść no, ale cóż zrobię. Po prostu przetrwam i tyle.
Wchodzę do budynku szkoły. Od razu idę do sali lekcyjne, gdzie czekają już moi znajomi.
- Hej, czemu nie odbierałaś cały weekend?
- Ojciec chciał, żebym popracowała w firmie. Urwanie głowy mówię wam.
- Ej, ale jak odziedziczysz firmę, to będziesz o nas pamiętać prawda?
- O was oczywiście. Już szykujcie się na objęcie najwyższych stanowisk.
- No, ale teraz tak na serio. Od kiedy nie produkujecie broni to, czym w zasadzie się zajmujecie?
- Niczym ciekawym. Z tego, co się na razie orientuje to tyle, że jest dużo papierowej roboty.
- O nie, najgorzej.
- Co nie? Dajcie spokój, już mi się w głowie zawraca od tych cyferek.
- W tym wypadku bądź niepocieszona.
- No tak pierwsza matma po prostu bosko.
Jak zawsze wynudziłam się dzisiaj w szkole. Nigdy nie dzieje się nic ciekawego. Czasem zastanawiam się czy ja od roku nie odstraszam dobrej zabawy. W końcu kiedyś działo się coś bez przerwy a teraz. Szkoda słów.
Dzisiaj postanowiłam, że przejdę się na nogach. Miałam ochotę na spacer. Wychodzę ze szkoły i wkładam do uszu słuchawki. Włączam muzykę i zakładam kaptur na głowę w nadziei, że nikt mnie nie pozna. Chociaż na to było małe prawdopodobieństwo.
Idę spokojnie. Nie zwracam uwagi na czas. Nie śpieszy mi się. Nie lubię się śpieszyć i robię to bardzo rzadko. W końcu księżniczka nigdy na nikogo nie czeka, to inni czekają na nią. Przechodzę ulicą, gdzie jest sporo budynków urzędowych typu bank i kancelaria prawnicza.
Nagle tuż przede mną przelatuje jakiś typ, a kilku następnych biegnie za nim. Zastanawiam się, co się dzieje. Spoglądam przed siebie w stronę banku. Wygląda na to, że miał miejsce napad. Idę dalej przed siebie. Nie przyciąga to mojej uwagi, bo najwyraźniej ktoś już się tym zajął.
Cały czas przyglądam się bankowi, by w razie czego uniknąć uderzenia o coś lub kogoś. Kiedy jestem tuż przed bankiem jakiś koleś łapie mnie za szyję. Najwyraźniej coś mu nie poszło i stwierdził, że zrobi ze mnie zakładnika. Dokonał jednak słabego wybory.
Szybko niemal, że odruchowo reaguje. Udaje mi się nieco poluźnić uścisk, dzięki czemu wsuwam pomiędzy siebie a ramię mężczyzny swoją rękę. Łapie mężczyznę za ramię i przerzucam go sobie przez plecy. Ten z dużą siłą uderza o ziemię.
- Nieźle. - usłyszałam męski głos.
-Dzięki. - spojrzałam na mężczyznę, którym okazał się Spider-man. - Czekaj to ty jesteś ten sławny Spider-man? - zdejmuje kaptur.
- Tak. A ty jesteś pewnie córką Tony'ego Starka.
- We własnej osobie.
- Nie powinnaś chyba tak sobie sama chodzić.
- Nie przesadzaj, przecież widzisz, że umiem sobie poradzić. Prawda?
- No w sumie to racja. No dobrze ja lecę hej. - wystrzeliwuje sieć i za jej pomocą oddala się.
Ja jak gdyby nigdy nic ruszam dalej.
Kiedy w końcu docieram do domu, odkładam plecak do pokoju i idę do kuchni. Biorę paczkę chipsów i idę do salonu. Siadam na kanapie i włączam telewizor. Otwieram paczkę i zaczynam jeść.
- Widzę, że preferujesz zdrową dietę.
- Ja zawsze.
- Ja było w szkole?
- Jak zawsze.
- Jasne. Idę do laboratorium.
- Spoko.
Siedziałam i jadłam tak po prostu. W sumie jakoś nie przejmowałam się kaloriami. Po pierwsze mam przyśpieszony metabolizm, po drugie jak komuś nie będzie przeszkadzało, że jestem pół psem to i dodatkowe kilka kilo mu różnicy nie zrobi.
Resztę dnia przesiedziałam przed telewizorem.
CZYTASZ
Czarna Wilczyca ・ Avengers
Fanfiction❝Czyli chcesz mi powiedzieć, że bieganie po dachach w lateksie nadal nie uchodzi za normalne?❞ Rebel Stark nigdy uchodziła za osobę odpowiedzialną. Zawsze robiła głupoty, których potem żałowała, jednak nie posiadała cennej umiejętności, uczenia się...