W końcu kończę pracę domową. Odchodzę od biurka ledwo żywa. Jak można zadawać tyle pracy domowej? Nigdy nie przestanie mnie dziwić, jak beznadziejny jest nasz system edukacji. Z każdego przedmiotu stos pracy domowej. Jak my mamy znaleźć czas na to wszystko? Nie rozumiem toku myślenia nauczycieli. Czy im się wydaje, że jak z każdego przedmiotu tyle zadadzą, to będziemy lepiej umieć? Jak dla mnie to jest zupełnie na odwrót. I jeszcze te sprawdziany i kartkówki. Jest tego tyle, że człowiek nie umie spamiętać, a co dopiero się tego wszystkiego nauczyć. A zwłaszcza jak ktoś nie rozumie jakiegoś przedmiotu. Wtedy to już w ogóle przerąbane. Bo niestety istnieją takie przedmioty, których nie nauczysz się na pamięć i tutaj zaczyna się problem. Bo nasz system edukacji nie przyjmuję do wiadomości, że można czegoś nie rozumieć i że czasem to nie lenistwo. A po prostu fakt, że ktoś czegoś nie rozumie choćby, ile się uczył i jak starał. Już chyba nawet nie muszę wspominać, że system pozbawia nas indywidualności i własnego zdania. Nie zapomnę wzroku nauczycieli pierwszego dnia, kiedy przyszłam mocno umalowana i ubrana na czarno. W sumie to nie wiem, czy to przez to, czy nie przez to, że byłam nowa, ale przeczucie podpowiadało mi, że chodzi o to pierwsze. Nie dziwię się ludziom, którzy robią ściągi czy spisują zadania z internetu. Coś czuję, że sama za jakieś czas zasięgnę tych metod, bo niestety posiadanie za ojca Tony'ego Starka ma też swoje wady. Jedną z nich jest to, że ojciec ma bardzo wygórowane oczekiwania względem moich ocen. A ciężko mi będzie pogodzić bycie wilczycą i szkołę. No, ale wracając do tematu, mówią nam, że czas szkolny to najlepszy okres w naszym życiu szkoda tylko, że praktycznie w całości spędzimy go nad książkami. Wiedza jest ważna tylko szkoda, że od przeszło stu lat nasz system edukacji się nie zmienił. Nie umie nas zachęcić do pozyskiwania wiedzy, a wręcz nas odstrasza i zniechęca.
Dobra zostawmy już ten temat w spokoju. Czas oddać się bardziej przyjemnej czynności. A mianowicie czas udać się na patrol. Co prawda jestem zmęczona, ale potrzebuję się przewietrzyć, a poza tym to mnie odpręża. No i przede wszystkim dzięki temu mogę spożytkować nadmiar energii i się wyładować, a to bardzo ważne, jeśli chcę zachować kontrolę.
Biorę naszyjnik i ubieram go. Za pomocą myśli zakładam strój czarnej wilczycy. Jak zwykle wyskakuje przez okno. Dzisiaj obrałam sobie za cel jeden z najwyższych budynków w New York.
Siedzę na dachu budynku, z którego rozciąga się piękny widok. Jako że odrobinie tej całej pracy domowej trochę mi zajęło, jest już dosyć późno. Słońce jest już nisko przez co powoli zaczyna panować mrok. Lubiłam zachody słońca, co prawda poza miastem były ładniejsza, ale na te też nie narzekałam. Jest dosyć spokojnie, przez co zastanawiam się, czy czegoś nie robię źle? W końcu jako bohaterka powinnam pomagać ludziom, a nie siedzieć na dachu i podziwiać widoki. Nie narzekałam. Lubiłam spokój, którego w moim życiu było tak mało. Jednak czułam się niepotrzebna. Bo po co komu taki bohater, który tylko siedzi i nic nie robi? Z rozmyśleń wyrwał mnie hałas. Odwróciłam się i zobaczyłam Spider-mana.
- Hej spajdi.
- O hej wilczku i jak ci idzie to superbohaterowanie? - podchodzi i siada koło mnie.
- Jak widzisz.
- Czyli niespecjalnie. - stwierdził.
- Tak. Czuję, że robię coś źle. Tylko nie wiem co?
- Trudno stwierdzić. Wiesz, ja też jakiś super nie jestem.
- Ale ty przynajmniej coś robisz. - stwierdziłam.
- A więc o to chodzi co? Nudzi ci się to nic nierobienie. Więc powiem tylko tyle uwierz mi pewnie już za niedługo coś się wydarzy.
- Obyś miał rację, bo zejdę z nudów. - uśmiecham się lekko. - Jak zdobyłeś swoje moce? I jak dawno temu to było?
- Jakiś rok temu ugryzł mnie radioaktywny pająk. A ty?
- Ja się taka urodziłam.
- Czyli dziedziczne. Wow. To musi być super urodzić się z mocami. Twoi rodzice mieli takie moce?
- Mama miała, to ona przede mną nosiła tytuł wilczycy. Ojciec był zwykłym człowiekiem, ale wiedział o mocach.
- To musi być super móc z kimś porozmawiać o mocach.
- No tak jest tylko szkoda, że moja matka przypłaciła bycie wilczycą życiem. - posmutniałam na wspomnienie o śmierci matki.
- Wybacz, nie powinienem pytać.
- Nic nie szkodzi. W końcu to ja zaczęłam temat. A o twoich mocach ktoś wie?
- Rodzina i moi najbliżsi przyjaciele.
- Czyli też masz z kim pogadać.
- No tak, ale nikt z nich mocy nie ma, a miło byłoby czasem pogadać z kimś, kto ma.
- Rozumiem to. Moja matka zmarła niedługo po tym jak się urodziłam, a ojciec mocy nie ma, a tylko on wie. - zaczęłam kłamać, gdyż zorientowałam się, że zaczęłam naprowadzać go no trop tego, kto jest pod maską.
- Miło poznać kogoś chociaż trochę podobnego do siebie. - uśmiechnął się do mnie spod maski.
- Mi też jest miło. - odwzajemniłam uśmiech.
Nagle usłyszałam dźwięk wyłamywanego zamka. Dla zwykłego człowieka niewykrywalne jednak dla kogoś z moim słuchem już tak.
- Słyszałeś?
- Tak, chodźmy sprawdzić co to. - ruszył w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
Ja ruszyła za nim.
Po chwili staliśmy już przed sklepem jubilerskim z wyłamanymi zamkami.
- No i mamy źródło naszego hałasu.
- Jubiler wow jak oryginalnie. - zażartowałam. - Dobra złóżmy wizytę naszym złodziejom.
- Wyśmienity pomysł.
Weszliśmy do środka. Słońce zdążyło już częściowo zajść, przez co panował pół mrok. Jednak ja widziałam wszystko doskonale. Przeszliśmy główną salę, która okazała się pusta. Weszliśmy więc na zaplecze. Tam znaleźliśmy naszych złodziei. Byli to dwaj mężczyźni.
- Dobra wilczku, pokaż co potrafisz. - powiedział mój partner, po czym ruszył do walki.
Podchodzę do włamywacza. Mierze go wzrokiem. On zadaje pierwszy cios, który ja z łatwością powstrzymuje. W odpowiedzi wysuwam pazury i zaczynam zostawiać płytkie ślady na jego ciele. On łapie za łom i zaczyna mnie nim okładać. Kilka razy trafia w odsłonięte miejsce zadając mi ból, jednak nie udaje mu się pozostawić ran. W końcu łapię mojego przeciwnika za ubrania i rzucam nim o ścianę. Ten traci przytomność.
- Nieźle. Dorzuć go do mojego, to oplotę ich siecią a resztą zajmie się policja.
- Jasne. - zrobiłam tak jak kazał.
- Dobra, chodźmy stąd.
Opuściliśmy sklep i weszliśmy na budynek niedaleko.
- Okej tym razem to ja muszę spadać pajączku.
- No dobrze, ale obiecaj mi, że kiedyś to powtórzymy.
- Obiecuję.
- W porządku. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Ruszyłam w kierunku wierzy. Tym razem miałam nadzieję nikogo nie spotkać.
Wchodzę przez okno. Na szczęście tym razem pokój był pusty. Zdejmuję kostium, a potem naszyjnik. Przebieram się w piżamę i kładę do łóżka. Zasypiam zastanawiając się kto może kryć się pod maską Spider-mana?
CZYTASZ
Czarna Wilczyca ・ Avengers
Fanfic❝Czyli chcesz mi powiedzieć, że bieganie po dachach w lateksie nadal nie uchodzi za normalne?❞ Rebel Stark nigdy uchodziła za osobę odpowiedzialną. Zawsze robiła głupoty, których potem żałowała, jednak nie posiadała cennej umiejętności, uczenia się...