List 22

128 8 3
                                    

Szeroki uśmiech zagościł na mej twarzy, a żwawe kroki odbijały się od betonu. Zielony mundur z ciemniejszymi wstawkami zdobił moje ciało, a połyskujące odznaki dźwięcznie dawały o sobie znać.

Praca w służbie, była czymś co zawsze chciałem robić. Chciałem ratować świat, choćby najmniejszym wkładem. Pragnąłem by Korea była bezpieczna od zła. By zapanował spokój i harmonia. Jednak co ja jeden mogłem zrobić?

Pomimo tego byłem zadowolony. Walczyć dla kraju, jest niczym największe wyróżnienie.

Me serce uradowało się na widok jasnożółtej elewacji i drewnianych, ciemnych drzwi. Poprawiłem jeszcze kołnież i czapkę, by nie wyglądać niechlujnie.

Czekałem na tą chwilę już dwa lata, by tylko móc znów ujrzeć mojego smerfa, który znaczył dla mnie miliony razy więcej niż te wszystkie odznaki, które zdobyłem.

Lekko zestresowany, przekroczyłem próg ogrodzenia i podszedłem do drzwi. Od kiedy znalazłem się w wojsku i przewidziałem na oczy, myślałem nad tym jak przebiegnie ta chwila. Jak zareaguje mój jasnowłosy, gdy tylko wejdę w głąb mieszkania. Gdy ucałuję jego słodkie wargi i otulę najmocniej jak będę potrafił. Przepraszał na kolanach i błagał o wybaczenie, tak haniebnego czynu, jakim było zostawienie go samemu.

Żywnie nienawidziłem siebie za to wszystko. Nienawidziłem za to, jak egoistyczny byłem i nierozsądny. Przez głupią zazdrość utraciłem z nim tyle możliwości spędzania wspólnie czasu. Tęskniłem tak bardzo, me serce rwało się do niego, a nie mogło dosięgnąć. Co dzień patrzyłem w gwiazdy, by tylko poczuć jego obecność z karabinem w ręku i dźwiękami odstrzałów. To było ciężkie.

Musiałem spędzić tam dwa lata. Taki był warunek, z którego nie mogłem się już wycofać. Żadnych telefonów, wszystko było konfiskowane, nad czym najbardziej ubolewałem. Chciałem mieć z nim kontakt.

Nie miałem pewności, czy mi wybaczy, czy w ogóle mnie wpuści do domu. Ale nawet jeśli nie i zamknie mi drzwi przed nosem, to będę walczył. Będę walczył o Min Yoongiego. O osobę, która stanowi podstawę mojego serca i umysłu. Podstawę duszy i życia. Od kiedy się poznaliśmy wiedziałem, że chcę spędzić z nim resztę mych dni. Był jak tlen, który został zerwany, a ja nie mogłem normalnie funkcjonować.

Wciągnąłem powietrze do płuc, by się rozluźnić. Pragnąłem go w końcu ujrzeć na własne oczy, a nie przez sen, czy wyobrażenia.

Uniosłem prawą dłoń i zastukałem w drewnianą płytę trzy razy. Odczekałem jeszcze chwilę, by ktokolwiek mi otworzył. Kiedy przez dziesięć minut pukania nic nie nastąpiło, zmarszczyłem brwi nierozumnie.

-Czyżby był w bibliotece?

Zapytałem sam siebie i nie czekając dłużej ruszyłem w stronę docelowego miejsca. Wiązało się z nim tyle wspomnień, przeważnie tych dobrych. Aż kolejny uśmiech wpłynął na moje usta. Znana witryna witała przechodniów wielkim napisem ,,Biblioteka Miejska", a książki zachęcały do zaglądnięcia w ich niesamowite historie. Pchnąłem, więc stare drzwi, a znany zapach kawy karmelowej dotarł do moich nozdrzy.

Jego ulubiona.

Rozejrzałem się dookoła, by może znaleźć tu kogoś.

-Dzień dobry.

Powiedziałem nadal szukając wzrokiem blondyna.

-Dzień dobry, w czym mogę...

Z jednej z alejek wybiegł chłopak z kilkoma egzemplażami ,,Romea i Julii" oraz kartami czytelników. Z początku nawet na mnie nie spojrzał, jednak gdy tylko napotkał mój wzrok zamarł w bezruchu i upuścił je wszystkie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 06, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My Sweet Rose «~YOONSEOK~»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz