______________________________________
Szkarłatne strumienie zdobią moją duszę...
Duszę się...
Duszę...
Zmarniałości mojego istnienia, odebrana miłości rozszarpanego serca!
Uratuj nas...
Uratuj mnie...
______________________________________Łapczywie nabierając powietrza, trzymałem w dłoniach pudełko, obracając je niespokojnie, bez żadnego przemyślenia i celu.
Łzy tworzyły źródła mojej rozpaczy, a machina zagłady zamknięta szczelnie w ciemnym pudełku, nie miała zamiaru się ukazać.
Boleśnie złota kłódka, drwiła ze mnie śmiejąc w niebo głosy. Rozsadzała czaszkę swym ostrym dźwiękiem rozbawienia. Równie złota, co niegdyś błysk w jego oku, na mój widok.
______________________________________Zniszczenie przepełnia mnie, niczym nieokiełznany ocean morskiej toni.
Rażąca barwa, zachodzącego słońca towarzyszy mi subtelnie znikając w tańcu, wraz ze mną.
Gorycz podsuwa mi nieprzychylne instrukcje, które gdyby ujrzał świat zewnętrzny, skutecznie by je obalił.
Ale co, jeśli to jedyne wyjście z tej emocjonalnej pułapki?
______________________________________Usilnie starałem się podnieść. Za wszelką cenę chciałem otworzyć, to niczemu winne pudełko, które połyskiwało w wpadających promieniach, przez lekko rozchylone zasłony.
Widząc w nim swoje zmarniałe, zniekształcone odbicie, załkałem żałośnie.
Tak właśnie się czułem- ŻAŁOSNY
Każdy z opuszków palców odczuwał, wszystkie możliwe bodźce, stykając się z metalicznie chłodną powierzchnią.
Podparłem się bladą niczym opadnięty płatek lilji ręką o bolesną ścianę, równie bolesnego miejsca. Miejsca, gdzie nasza miłość miała w końcu ujście, wylewając wręcz oknami, szparami,drzwiami- SYPIALNIA...
Muśnięta odcieniem bordu róży i szarego. Teraz widziałem tylko dwa podstawowe kolory- CZERŃ i BIEL
W środku czułem narastający gniew i falę rozpaczy, która pojawiała się niezapowiedzianie i z podwójną, jak nie potrójną siłą. Wydałem z siebie krzyk, cisnąc całymi swoimi resztkami sił, bogu ducha winnym metalowym pudłem, które z impetem uderzyło w różaną ścianę, za łóżkiem.
Oazą namiętności i bliskości dwóch kochanków, którzy już nie istnieli.
Dźwięk zetknięcia z murami, dudnił mi w uszach.
Chwyciłem swe włosy ciągnąc za nie boleśnie i krzycząc nie zrozumiałe słowa. To cholerne pudełko, nawet nie drgnęło, nadal uporczywie pilnując swojej zawartości.
-Yoongi?! Co tam się dzieje?! Yoongi!
Krzyki wydobywające się z ust Taehyunga rozbijały się od ścian. Moje nogi się ugięły pod własnym ciężarem, pośladki nieprzyjemnie wbijały w pięty, a dłonie opierały z przodu o zimne drewno. Przydługa grzywka, przysłaniała spływające po mnie emocje, niczym potok z góry.
-Hyung! Proszę, wyjdź z tamtąd. Wróć do nas!
Wiedziałem, że Jeongguk ma wiele siły, jednak nie wiedziałem, że na tyle by drewniane drzwi, aż tak się trzęsły od zwykłego pukania.
CZYTASZ
My Sweet Rose «~YOONSEOK~»
Fanfic|zakończone| (krótkie) •Hoseok chciał być zapamiętanym, a Yoongi nigdy nie zapomniał• WAŻNE INFO •Angst;Poem;Letter;Sadness;Regret;Painful•love• ZAKOŃCZONE!