Czy w życiu zawsze musi być pod górkę?
Takie pytania sobie zadawałem, bezustannie starając się na nie odpowiedzieć. Choć odpowiedź była oczywista, jednak nie chciałem w nią wierzyć, podświadomie nie chciałem jej znaleźć.
Uchyliłem posklejane powieki i przypatrywałem interesującemu, berzowemu sufitowi. Delikatny materiał owinął się wokół mojego ciała, a za duża na mnie koszula Hoseoka dostarczała mi jego cudownego, uzależniającego zapachu.
Tak, uzależniłem się od niego i to od bardzo dawna. Kocham go czuć. Tą intensywną woń perfum cytrusowych. Jakbym czuł prawdziwe lato. Lato w moim umyśle, lato w moich najskrytszych snach, w których jesteśmy znów razem.
Ociężale uniosłem się do siadu i przetarłem zmęczone oczy. Ta noc była o niebo lepsza niż zeszła, jednak i tak nie czułem rozpierającej energii i tryskającego szczęścia. Pokręciłem tylko głową i mlasnąłem do siebie na myśl, że muszę dziś iść do pracy.
Wstałem na równe nogi i niechętnym, niechlujnym krokiem sunąłem w stronę kuchni. Cisza w mieszkaniu była tak przytłaczająca, okrutna że mój dyskomfort w tym miejscu tylko wzrastał. Czasami faktycznie mi nie przeszkadza i jest jak zbawienie, ale to tylko w przypadku, gdy wspominam stare dzieje.
Nalałem sobie mleka do miski i zasypałem musli, wrzucając kilka świeżych owoców.
To wcale nie jest tak, że o siebie nie dbam. Właśnie wręcz przeciwnie. Zawsze obiecywałem Hobiemu, że będę się pilnował i nie zrobię sobie niczego.
Powolnymi ruchami nabierałem i przelewałem spowrotem płatki, a mleko pryskało na szklany stół. Jednak nie przejąłem się tym. Kiedy tylko zjadłem śniadanie, zacząłem przeszukiwać szafę by znaleźć jakieś w miarę ciepłe ubrania. Jesienią bywa naprawdę chłodno, a ostatnią rzeczą jaką bym chciał, to przeziębić się. Tak więc, nałożyłem na siebie czarny golf, które są moją drugą miłością tuż po Hoseoku i równie czarne spodnie. Później przypomniało mi się o porannej pielęgnacji, więc umyłem się i nałożyłem specjalistyczne kremy.
Będąc już gotowym, ściągnąłem płaszcz z wieszaka i narzuciłem na siebie zamykając mieszkanie.
Mam stosunkowo niedaleko do miejsca pracy, około dziesięciu minut, więc nie musiałem używać samochodu. Tym bardziej, że nie lubię prowadzić, mimo że mam prawo jazdy.
Zimny wiatr zaatakował moje policzki, a ja włożyłem ręce w kieszenie. Nie lubiłem takiej pogody. Była tak niezależna, opryskliwa i dokuczliwa, aż odechciewa się czegokolwiek. Jak sobie pomyślę, że Hoseok tam jest, w sercu mnie ściska i najchętniej oddałbym mu ten płaszcz i przytulił, by go ogrzać.
Skuliłem ramiona na te myśli, a oczy się oszkliły, jednak nie miałem zamiaru płakać. Tym bardziej, przed pracą. Już powoli dostrzegałem bardzo dobrze znaną mi witrynę, przez co westchnąłem z ulgą na wyobrażenie ciepłego miejsca. Pędem ruszyłem w stronę Biblioteki i pchnąłem ciężkie drzwi.
Od razu otulił mnie zapach starej, dobrej makulatury i herbaty malinowej z cynamonem. Uśmiechnąłem się mimowolnie, widząc przyjaciela obsługującego nastolatkę.
-Bardzo dobry wybór.
Uśmiechnął się ciepło, po czym pisał coś w kartach czytelników. To było bardzo pomocne, przy pilnowaniu ilości książek na stanie.
-Proszę zwrócić do pół roku.
Dziewczyna skinęła onieśmielona głową z policzkami pokrytymi rumieńcami, po czym wyszła. Oglądnąłem się za nią kręcąc głową. Cóż za paradoks, że Taehyung ma chłopaka.
-O! Yoongi hyung! Już jesteś, w samą porę. Mamy tyle zaległości.
Zauważył chwytając się za głowę. Ściągnąłem powoli płaszcz i rzuciłem na krzesło. Wyminąłem blat i podszedłem do młodszego.
-W jakiej postaci?
Zapytałem marszcząc brwi, Taehyung nawet na mnie nie spojrzał grzebiąc gorączkowo w zapisach.
-Trzeba uporządkować karty i zamówić nową dostawę książek dla nastolatków.
Wyjaśnił, na co skinąłem głową.
-Okej, ale ty dzwonisz. Wiesz, że nie umiem w kontakty między ludzkie.
Taehyung zaśmiał się, widocznie rozbawiony, a ja przekręciłem oczami.
-Nic się nie zmieniasz hyung.
Lubiłem przebywać z Taehyungem. W jakimś stopniu czułem się przy nim bardziej pewny, niż przy Jeongguku. Możliwe, że to dlatego iż razem pracujemy i znamy dłużej.
-To źle?
Zapytałem beznamiętnie przeczesując wzrokiem przedziały z książkami w poszukiwaniu litery M.
-Nie, oczywiście że nie. Tylko mógłbyś być bardziej otwarty.
Powiedział, jakby zamyślony i zadowolony ze swojej wypowiedzi.
-Nie oczekuj ode mnie zbyt wiele.
Przesunąłem książki na jedną stronę, aż zrobiło się miejsce na tą co miałem w ręce. Uwielbiałem spokój i delikatny charakter tego miejsca. Można tu naprawdę odpocząć. Przeczytać rozmaite historie. Poszukać odpowiedzi na nurtujące pytania.
Jedyna praca jakiej bym nigdy nie zmienił.
-Wiem Yoongi, że nie lubisz kiedy ktoś się wtrąca w twoje sprawy, ale Jeongguk powiedział mi, że piszesz listy.
Słysząc to z jego ust, zatrzymałem się w bezruchu. Skąd Jeongguk o tym wie? Przecież nie mówiłem mu o tym ani razu. Wiedział tylko o pamiętniku.
-Czy to prawda?
-Możliwe.
-Są do Hoseoka?
-Możliwe.
-Yoongi!
Uniósł głos zniecierpliwiony, a ja obróciłem się w jego stronę.
-No tak, i co?
-To cudowne! Chcę je przeczytać.
-To się nie doczekasz. Są zbyt intymne, zbyt osobiste... Zbyt... Zbyt moje. Kto by wogóle chciał je czytać.
-Ja.
-Nie doczekanie twoje.
Burknąłem pod nosem, powracając wzrokiem do okładek.
CZYTASZ
My Sweet Rose «~YOONSEOK~»
Fanfiction|zakończone| (krótkie) •Hoseok chciał być zapamiętanym, a Yoongi nigdy nie zapomniał• WAŻNE INFO •Angst;Poem;Letter;Sadness;Regret;Painful•love• ZAKOŃCZONE!