𝓽𝓱𝓮 𝓮𝓪𝓻𝓵𝔂 𝓫𝓲𝓻𝓭 𝓪𝓷𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓹𝓱𝓸𝓷𝓮 𝓬𝓪𝓵𝓵

1.3K 116 29
                                    

- Unni, myślałaś kiedyś... Jakby to było gdybyś... Gdybyś nie poznała Taehyunga?

Sooyoung po trwającym kilka sekund momencie, wreszcie uśmiechnęła się serdecznie i wychyliła się do malującej jej paznokcie u stóp Yerim. Zanurzyła dłoń w jej czarnych, prostych włosach, zagarniając je do tyłu, by odsłonić twarz. Yerim miała to do siebie, że gdy było chociaż odrobinę ciepło ponad normę i jeszcze sprzyjała ku temu sytuacja, nie rumieniła się tylko na policzkach, lecz także cały jej nos robił się różowiutki. I całe szczęście, że nie była to cecha, z której dałoby się wyrosnąć.

- Owszem. Kto by nie myślał? W końcu zostawiłam dla niego najcenniejszy skarb. - Założyła przytrzymywane włosy przyjaciółki za jej ucho. Zabierając dłoń, musnęła ją dłonią po delikatnej skórze na policzku. - Jaki człowiek nie oglądałby się za siebie po takiej stracie?

Ludzie są chciwi, to prawda. Chcą rzeczy, na które ich nie stać, na które nie zasługują, lub których mieć nie mogą. I chcą ich mimo to, iż wiedzą, że nie mogą ich mieć. Powszechność tej cechy wśród wszystkich wokoło uczyniła ją całkowicie ludzką i normalną. Normalne jest chcieć. Dla czystszego wydźwięku nazywa się to marzeniem.

W tamtym czasie Sooyoung marzyła by choć na tę jedną chwilę nie być żoną Taehyunga. Kochała go, jasne, ale Yerim była... pierwsza. To ona nauczyła Sooyoung odczuwania najpiękniejszych barw w życiu. Mając ją wtedy na odległość wyciągnięcia ręki, pragnęła tylko tego, by wziąć ją w ramiona jak kiedyś i trzymając tuż przy swoim sercu, wyznać jej wszystko, co skrywała. Nawet te właśnie myśli.

- Ale byłaś szczęśliwa. Jesteś szczęśliwa. Nic nie straciłaś.

Sooyoung przechyliła głowę, jakby chciała zajrzeć nawet głębiej w oczy Yerim.

- A ty nie byłaś na mnie zła, kiedy zaczęłam spotykać się z Taehyungiem?

Dziewczyna przeciągnęła dokładnie pędzelkiem od lakieru po jednym z dużych paznokci starszej przyjaciółki.

- Byłam - wyznała, nie podnosząc głowy. - Ale uznałam, że wasz związek ma większe prawa istnienia. I zgodziłam się chodzić z Jungkookiem. Potem.

- Yerim-ah... - powiedziała przeciągle Sooyoung, pochyliwszy się i oparłszy czoło o bark Yerim. - Ale... Lubisz Jungkooka, prawda?

- Jasne, że go lubię. Gdybym go nie lubiła, nie decydowałabym się spędzać z nim reszty życia.

W takiej pozycji Yerim tuż przy swoim uchu słyszała powolne oddechy Sooyoung. Leciutko rozdmuchiwały jej własne włosy i łaskotały w szyję. Była także w stanie dosłyszeć każdy jeden szelest ruchu ust przyjaciółki, zdawało jej się, że nawet mrugnięcia.

- Jest tym, czego pragnęłaś?

Serce Yerim zabiło szybciej. Nie chciała odpowiadać na to pytanie.

- Do czego dążysz, unni? - westchnęła spięta.

Sooyoung zastąpiła swoje czoło policzkiem, tym samym zbliżając twarz do twarzy Yerim. Nie jakoś sugestywnie, tylko po prostu tak się stało.

- Do niczego - wyszeptała. - Tylko byłam ciekawa...

Może to było głupie, ale po tamtym pikniku z Jungkookiem, Taehyung czuł się jakby wstąpił w niego nowy duch. Sam nie wiedział czemu nagle zapragnęło mu się żyć sto razy bardziej, niż dotąd, chociaż miał pewne podejrzenia, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli zagłębiłby się w nich pełnią świadomości, to jego pozytywny nastrój natychmiast zostałby zastąpiony czymś dużo mniej pozytywnym. Bo to nie tak, że Taehyung nie chciał wracać do dawniejszej relacji z Jungkookiem, czy choćby nie chciał o tym myśleć. On nie mógł. Miał żonę.

the cheating club || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz