Kiedy tak o tym myślał, naprawdę żałował, że wszystko się tak potoczyło. Gdyby nie przeszkoda, na drodze debiutu Kuloodpornych i to, że wystraszył się jak idiota, być może byliby teraz cudownie szczęśliwi. Bo może nieszczęśliwi też do końca nie byli, przecież odnowili kontakt. Tylko czy na pewno miało to wyjść na dobre?
❦
Był kwiecień dwa tysiące trzynastego roku, jakiś czas temu debiut wstępnie zaplanowany został na połowę maja. "Wstępnie" w tym zdaniu gra dość istotną rolę, gdyż wszystko zapowiadało się na to, że "ostatecznie" debiut ten miał nie mieć miejsca we wstępnym terminie. A to dlatego, że z dnia na dzień, stacja, gdzie organizowany miał być debiutowy showcase przysłała prezesowi wytwórni Kuloodpornych oświadczenie o odwołaniu nagrywek ów showcase'u, gdyż wydano za mało wejściówek, co zapowiadało straty w zyskach, które w żaden sposób tejże agencji się nie opłacało.
Managerowie chodzili zdenerwowani, ciągle byli w pośpiechu, rozmawiali przez telefony, nie mówili żadnych konkretów. Chłopcy wiedzieli tylko, że nie było dobrze. Oni tym bardziej nie mieli pojęcia, co począć w tej sytuacji. Starali się ze wszystkich sił, a nawet dążyli do tego, by było jeszcze lepiej. Na nic. Teraz niby to całe trainee, przygotowania, treningi, nagrywki, miało pójść w błoto.
Yoongi od kilku dni siedział w studio, zamknięty na klucz, nie wyściubiał stamtąd nawet nosa. Namjoon siedział przed drzwiami do studia i próbował go nakłonić do ich otworzenia. Hoseok i Jimin w ciągu tych dni nie opuszczali sal tanecznych, nawet tam spali i nikt ich nie wygonił, ani nie skarcił, bo managerowie mieli urwanie głowy. Seokjin po dniu izolowania się w pokoju, dołączył do Namjoona. Z kolei Jungkook i Taehyung wybrali swoje towarzystwo, ale i tak prawie się do siebie nie odzywali. Bali się. Bali się, że to wszystko o czym jeszcze niedawno rozmarzali, miało im przejść koło nosa i nawet nie dać pstryczka.
Przez cały ten czas Taehyung nie miał również innego wyboru, jak bacznie Jungkooka obserwować. Nigdy nawet nie wyobrażał sobie jak łamiące serce było widzieć, jak w przeciągu zaledwie kilku dni, piętnastoletni chłopiec wymizerniał. Zapamiętał jego policzki krągłymi i uroczymi, zaś teraz były zapadłe i niezdrowo pobladłe. Wesołe, duże oczy teraz patrzyły posępnie i były opuchnięte od nieprzespanych nocy, a może i od płaczu, który udało mu się ukryć, tłumiąc łkanie w poduszkę. Myśl o płaczącym po kryjomu Jungkooku była jeszcze gorsza, niż jego wygląd.
Odkąd zamknęli się w swoim pokoju nie wyglądało to też przyjemnie między nimi. Mimo, że byli w odległości jakichś dwóch metrów od siebie, zdawać by się mogło, że stała między nimi ściana. Kook odizolował się tak, jak każdy.
•
Zaraz gdy usłyszał zza drzwi zaproszenie do środka, wślizgnął się przez szczelinę, rozglądając się jeszcze na boki, czy aby na pewno nikt tego nie widział.
- Dzień dobry, hyungnim - bąknął po zamknięciu za sobą drzwi.
Siedzący w głębi gabinetu przy biurku mężczyzna uniósł wzrok znad przeglądanych papierów.
- Jungkook-ah... Co cię sprowadza?
- Chciałem o czymś porozmawiać...
Sejin, pierwszy manager Skautów, przechylił głowę, spoglądając Jungkookowi w oczy. Widać było bardzo wyraźnie, że dzieciaka coś trapiło. Coś nieciekawego.
CZYTASZ
the cheating club || taekook
FanfictionMiał być ślub i wesele... Czyli tam, gdzie żadna miłość nie przemija. the highest ranks #49 w FF - 14.11.2019 #78 w FF - 16.06.2019 #90 w FF - 6.06.2019 #93 w FF - 26.05.2019