- Cieszę się, że znalazłeś czas.
- Ja też - odpowiedział zaraz Jungkook, spoglądając przy tym w oczy Tae w odbiciu wstecznego lusterka. - Chociaż nie mogę uwierzyć, że zgodziłem się jechać konno do lasu po... No... Nie jeździłem odkąd wiesz... Się rozpadliśmy.
Taehyung kiwnął głową, jednocześnie odwracając wzrok na rozciągającą się przed nimi ulicę. Miękko przekręcił kierownicę, a po zakręcie delikatnie dodał gazu.
- Dzięki mnie nie zapomnisz jak się anglezuje - mruknął.
Kook zaśmiał się cichutko.
- Czy Jimin hyung w ogóle już wstał?
- Teoretycznie jak do niego dzwoniłem, to był raczej żywy. Ale nie raz zdarzyło mu się umrzeć po odłożeniu telefonu.
- Jeśli zdarzyło mu się to teraz, to wejdę tam na górę do niego i wyciągnę go za te jego różowe kołtuny.
- Właśnie dlatego powinien powstrzymać się od umierania z powrotem - zachichotał Tae. - Pracujesz w szkole tak jak kiedyś chciałeś?
Siedzący po stronie pasażera Jungkook zaraz po nawiązaniu przez Taehyunga nowego tematu, wychwycił odbicie jego oczu w tym nieszczęsnym wstecznym lusterku i ponownie wwiercił się w nie swoim nieznośnym spojrzeniem.
- Pół na pół. Poniedziałek, wtorek i w środę do trzynastej jestem w szkole, a od środy wieczorem, czwartek i piątek jestem trenerem na siłowni - wyjaśnił z lekkim cieniem zadowolenia na końcu.
- Nie chwal się, bo jeszcze cię zatrudnię.
Tae nie odrywając wzroku od ulicy, włączył kierunkowskaz w prawo i od razu skręcił, by zjechać na parking przed wieżowcem, w którym rezydował Jimin.
- Nie narzekałbyś na efekty. - Kook oparł się łokciem o drzwi auta.
- Twojego trenowania? Z pewnością - parsknął Taehyung. - O ile nie umarłbym po rozgrzewce.
- Na pewno nie jest z tobą aż tak źle, ale... możemy się przekonać...
Ich spojrzenia spotkały się w następnej sekundzie po tych słowach. Jungkook poczuł mrowiące ciepło wkradające mu się na policzki. Najchętniej by się po nich uderzył, ale się powstrzymywał. I tak by nie pomogło.
Na szczęście Taehyung wkrótce rozrzedził atmosferę, uśmiechając się serdecznie.
- Serio?
Kook wzruszył ramionami.
- A czemu nie? Może skończy się na tym, że będziesz na scenie tak wachlował koszulką jak Jimin hyung. Twoi fani chyba by nie byli zawiedzeni.
- Och, więc to w imię moich fanów? Zapomniałem jaki jesteś wspaniałomyślny.
- Pasuje ci czwartek o dziewiętnastej? - Jungkook odwzajemnił uśmiech w cwaniacki sposób. W lewym policzku pokazał mu się dołeczek.
- Tak myślę...
- Taehyung myśli? A to ci dopiero - sarknął pakujący się do tyłu Jimin, którego nawet nie zauważyli, pogrążeni swoją rozmową. - Przeszkodziłem?
Obydwaj natychmiast zaprzeczyli, a zanim Jimin znów się odezwał, Taehyung pokazał nad kierownicą symbol telefonu ułożony z palców. Kook odpowiedział pojedynczym mrugnięciem.
- No więc, Kook-ah, dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień, bo dam ci pojeździć na mojej Królewnie. Tylko dlatego, że ostatnio mnie natchnęło z tęsknoty za stajnią i kupiłem dla niej królewicza, którego nazwałem na cześć naszego drogiego przyjaciela Hoseoka. Niezwykłe mi go przypominał, widziałem ten sam błysk w oczach. - Niektórzy czasami mówili, że Jimin stanowczo powinien zrobić prawo jazdy, mając w nadziei to, że być może mniej by paplał.
CZYTASZ
the cheating club || taekook
FanfictionMiał być ślub i wesele... Czyli tam, gdzie żadna miłość nie przemija. the highest ranks #49 w FF - 14.11.2019 #78 w FF - 16.06.2019 #90 w FF - 6.06.2019 #93 w FF - 26.05.2019