𝓽𝓱𝓮 𝓻𝓮𝓳𝓮𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷 𝓪𝓷𝓭 𝓪 𝓱𝓪𝓵𝓯-𝓮𝓶𝓹𝓽𝔂 𝓰𝓵𝓪𝓼𝓼 𝓸𝓯 𝓼𝓸𝓳𝓾

1K 112 11
                                    

Od kiedy Sooyoung stała się dzień w dzień "zmęczona", Taehyung jako mężczyzna, na którym zmęczenie małżonki odbijało się w odwrotny sposób, postanowił zacząć aktywniej uczęszczać na siłownię. I to nie byle jaką siłownię, którą mieli w agencji, ponieważ znacznie lepszą opcją był klub fitnessowy, w którym pracował Jungkook.

Nawet jeśli Kook mimo zaangażowanego przykładania się do żywych rozmów i tak dawał mu wycisk.

Możnaby rzec, że osłabienie relacji z Sooyoung odbiło się na Taehyungu w postaci notorycznych zakwasów i zarysu mięśni na każdej możliwej części tułowia.

- Ja naprawdę nie wiem, o co jej poszło, a zastanawiam się od trzech tygodni i dalej nie mogę się domyślić - burknął, gdy pięciokilogramowe hantle szczęknęły o siebie, uniesione nad głową.

- Baby są jakieś dziwne.

Tae zerknął ukradkiem na opartego o ścianę Kooka.

- Coś taki smutny?

Tamten westchnął ciężko i spuścił wzrok na swoje stopy, niczym zakłopotany dzieciak.

- Pokłóciłem się wczoraj z Yerim. Niby o głupotę, ale jakoś tak dziwnie się cieszę, że wylatuję w weekend do Japonii. To też jest głupie, bo przecież od niej nie ucieknę; jesteśmy zaręczeni - wymamrotał posępnie na jednym oddechu.

- Spokojnie, Jungkookie, po jednej kłótni nie kończy się wszystko. O co poszło?

- Miałem wczoraj wolne i specjalnie jej nie powiedziałem, żeby zrobić jej niespodziankę i wyrwać ją gdzieś na wieczór, a tymczasem sama wróciła o dziesiątej wieczorem.

- E tam, Sooyoung robi tak cały czas. To się nazywa koleżanki.

- Nie denerwuje cię to?

- Jungkook, myślisz, że zacząłem tu przychodzić z nudów? - parsknął Tae. Było kilka wersji powodu, dla którego zaczął tam przychodzić. - Wiesz kiedy ostatnio się kochaliśmy?

- Hyung, to chyba nie mój interes - skrzywił się Kook, naraz uśmiechając.

Taehyung zaśmiał się cicho. Swoją drogą ledwo dowierzał, że właśnie powiedział to, co powiedział. Doskwierał mu poważny niedosyt uczuć i chyba zaczynał się wymykać spod kontroli.

- Yerim lubi świeczki? - Taehyung zapytał idiotycznie, tylko po to, by na szybko zmienić temat. - Takie wiesz, zapachowe.

- A kto ich nie lubi?

No właśnie...

- Tak pytam... Bo skoro lubi to możesz kupić jej świeczkę.

- Ech, nie sądzę, że zrobiłoby to na niej wrażenie.

Szczery zawód na buzi Jungkooka bardzo bolał Taehyunga. Chciałby, żeby Kook się uśmiechał, żartował niezobowiązująco i nie trapił czymś takim, jak kłótnia z narzeczoną. Tae nie mógł nawet sobie wyobrazić, że jakakolwiek niespodzianka, czy gest ze strony Kooka mogłaby nie zrobić na kimś wrażenia. Jak twarde serce musiała mieć Yerim, by nie mięknąć od samej jego obecności w tym samym mieszkaniu. Bez obrazy, oczywiście.

- Moim zdaniem nie powinieneś ani zbytnio się zadręczać, ani niepotrzebnie starać, skoro widzisz, że najzwyczajniej chce się trochę poobrażać. - Taehyung wzruszył ramionami.

Oczy Jungkooka otworzyły się odrobinę szerzej. Coś błysnęło w jego głębokich źrenicach. Dalej dziwnie zmieszany, przystąpił z nogi na nogę, spuszczając wzrok na czubki swoich sportowych butów.

- Może powinienem cię posłuchać... W końcu to ty masz staż w związku, hyung...

Żeby wyglądać jak czternastolatek z trainee, w tamtym momencie Kookowi  brakowało jedynie rozkosznego rumieńca, oblewającego policzki. Ale Taehyung i tak marzył o tym, by ująć je w dłonie.

the cheating club || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz