16.

1.6K 46 18
                                    

Rano wstałam przed Brandonem. Nie chciałam go budzić. Wczoraj mi odpuścił, ale nie na długo. Zacznie wypytywać. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Czasami ciężko mu to zrozumieć, co doprowadzało mnie do szału. Myślał, że dzięki temu poczuję się lepiej, ale tak nie było. Dobrze, że nie natchnęłam się na jego rodziców. Na szczęście jeszcze nie wstali. Nie było nawet szóstej, ale był weekend. Tylko tacy wariaci jak ja wstawali wtedy wcześnie.

Pogubiłam się. Strasznie. Aż tak, że trafiłam na cmentarz. Byłam tutaj dopiero po raz drugi od pogrzebu Liama. Ciężko mi było znaleźć jego nazwisko na grobie. Nie byłam na pogrzebie. Nie dałam rady. A może nawet nie chciałam się zmierzyć z ludźmi, którzy obwiniali mnie o jego śmierć. Z jego rodzicami, którzy mnie nienawidzili. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, bo nie mieli powodu. Teraz mieli.

Na grobie leżały świeże kwiaty i kilka zniczy. Jego matka pewnie często tutaj przychodziła albo nawet codziennie. Nie miałam nic, żeby położyć. Nie pomyślałam o tym.

– Przepraszam, że przyszłam z pustymi rękoma – powiedziałam cicho. – Może innym razem.

Usiadłam po turecku przed jego grobem. Kawałek dalej była ławka, ale ja chciałam być blisko niego. Tak, jakby teraz miało to jeszcze jakiekolwiek znaczenie. Jednak bez problemu będę mogłam dotknąć jego zdjęcia. Jakbym w ogóle tego chciała. Przerażało mnie to miejsce. Brakowało mi go. Wszystko zniszczyłam. Gdybym zabrała mu kluczyki. Żadne z nas nie powinno się wtedy znaleźć w samochodzie. Co on sobie, do cholery, myślał?

– Oszukałeś mnie, Liam – szeptałam. – Piłeś tamtego wieczora. Gdybyś pozwolił mi zadzwonić po Nathana... – urwałam.

Wszystko przez jego cholerną zazdrość i nienawiść. Wystarczyło ustąpić, odpuścić. Tylko ten jeden raz. Brandon miał rację. Miałam wiele szczęścia, przecież mogliśmy zginąć w trójkę. Nie miałam siły. Nie powinnam w ogóle tutaj przychodzić. Byłam jeszcze za słaba na pogodzenie się z jego śmiercią. W ogóle można pogodzić się z czymś takim?

Zapłakana wybiegłam z cmentarza. Chyba na kogoś wpadłam. Ten ktoś złapał mnie za ramiona, ale się wyrwałam.

– Zaczekaj – krzyknął za mną.

Nie, nie zaczekam. Biegłam przed siebie. Co miałam ze sobą zrobić? Gdzie iść? Nigdzie nie czułam się dobrze. Przystanęłam przed swoim blokiem. Nie chciałam wracać do domu. Z rodzicami się nie odzywałam. Nawet nie miałam gdzie pójść. Potrzebowałam chwili samotności.

Siedziałam na ławce przed blokiem, wpatrując się w chodnik. Dokąd mnie to wszystko zaprowadziło? Wróciłam do miejsca wszystkich moich problemów. Nie umiałam dogadać się z rodzicami. Aż dziwne, że nadal płacili za moje studia. Miałam się usamodzielnić i pójść do pracy, a nawet nie zrobiłam nic w tym kierunku. Chyba czas najwyższy się za to zabrać. Zmienić w końcu coś w swoim życiu.

Umarłam razem z Liamem tamtej nocy. Od tamtej pory tylko funkcjonowałam. Żyłam z dnia na dzień, nie przejmując się niczym. Nie mogłam tak. Musiałam pobudzić nową Suzie do życia. Podnieść się i zapomnieć o porażkach.

Miałam Krisa. Nie, no nie miałam, ale mogłam mieć. Niech zerwie z Megan, która ciągle go oszukiwała. Pewnie układała sobie życie z innym chłopakiem w Londynie i nie zamierzała wracać. Może nie był idealnym chłopakiem, ale zasługiwał na szczerość.

Nad ranem wróciłam do akademika. Nie chciałam już dłużej łazić sama po mieście. Potrzebowałam kilku godzin snu. Wstałam, dopiero gdy dziewczyny wyszły na zajęcia. Żadna z nich o nic nie pytała. Nie interesowało je, co robiłam ze swoim życiem, mimo że Ashley czasami ze mną rozmawiała. Nie były to długie rozmowy. Gadałyśmy raczej o facetach i imprezach. Nie przeszkadzało mi to, przecież nie musiałam się z nią zaprzyjaźnić.

Zwątpienie (Seria Długa Droga Tom I) - [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz