Rozdział 12

509 51 19
                                    

Pov Elina

Leciałyśmy najszybciej jak tylko nasze smoki potrafiły. Co prawda przez ciągłe poganianie ich mam spore wyrzuty sumienia, ale mam nadzieję, że porządny odpoczynek oraz duży posiłek na wyspie będzie idealną nagrodę. Smoki również znały powagę sytuacji i nie marudziły, zwłaszcza Safira, która potrafi specjalnie zwolnić, a żeby tylko zrobić mi na złość. Ah to moje małe, wredne stworzonko.
-Jeszcze kawałek kochana. -wyszeptałam pokrzepiająco do smoczycy, chcąc ją w jakikolwiek sposób wesprzeć.
W odpowiedzi dostałam tylko zmęczone, pojedyncze mruknięcie. Spojrzałam na nią zaniepokojona, bojąc się, że przesadziłam ze swoją prośbą. Na szczęście po chwili na horyzoncie zobaczyłam wyspę, jedyną zresztą w okolicy, za którą było piękne, chylące się ku zachodowi słońce. Z nikłym uśmiechem spojrzałam na Safirę, a zaraz potem na lecącą obok mnie Selenę, która niemalże od razu odwzajemniła uśmiech.
-Już blisko. -szepnęła do mnie.
Pokiwałam głową i przez materiałową torbę dotknęła tak ważnej w tej chwili książki. Boję się, że to co tam wyczytałam może być prawdą i że praktycznie nie ma szans na odzyskanie mojego ukochanego. Jednak jedyne, czego w tej chwili jestem pewna to to, że nadzieja umiera ostatnia. Cały czas głupio wierzę, że może faktycznie jest coś o czym nie wiem, a któryś z chłopaków czy smoków będzie wiedział. Kogo ja próbuję oszukać.. szanse na stworzenie takiej mieszanki krwi są znikome.
Gdybyś tylko znała najmroczniejszą prawdę, którą on ukrywał przed tobą..
W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nigdy go nie odzyskam.
Nigdy nie mów nigdy.
Po dziesięciu minutach wylądowałyśmy na Słonecznej wyspie, a dosłownie parę sekund po nas wylądowali chłopcy. Nie wiem jak bardzo musiałam być zamyślona, żeby ich wcale nie zauważyć, no ale grunt, że tutaj są. Stoik trzymał w ramionach mojego narzeczonego, a Szczerbatek z niesamowitą ostrożnością oraz tęsknotą trącał go mordką. Po chwili podbiegł do nas mój brat i widząc nas wszystkich, uśmiechnął się, a w jego oczach zagościły małe iskierki nadziei.
-Świetnie, że już jesteście, bo akurat skończyliśmy jego celę. -powiedział radosnym tonem. -Zapraszam.
W milczeniu ruszyliśmy w stronę naszego więzienia. Aż nie mogę uwierzyć, że to właśnie tam mój ukochany spędzi najbliższe dni. Chociaż jakby tak dogłębnie zbadać sytuację, to lepiej żeby był tutaj w tej celi niż szlajał się nie wiadomo gdzie. Starałam się iść blisko Stoika oraz Szczerbatka, aby choć przez chwilę nacieszyć się obecnością Czkawki. Jego twarz była taka spokojna, a przez zamknięte oczy wyglądał niemalże tak samo jak przed tą nieszczęsną bitwą. Kątem oka zauważyłem jak Astrid również dyskretnie przesuwa się w stronę Czkawki, bacznie go przy tym obserwując. Zazdrość wzięła nade mną górę i jako że ta blondyna była kawałek za mną, to bezczelnie zasłoniłam jej widok swoim ciałem. Na moją twarz wszedł szeroki uśmiech gdy tylko usłyszałam jej zdenerwowane słowa, które mówiła pod nosem. Nie oddam ci go, pusta blondyno. Zeszliśmy po kamiennych schodach do podziemnej części naszego więzienia i o dziwo od razu skręciliśmy w prawo. Z tego co kojarzę to była tam jedna, całkiem przestronna cela, w której zamykaliśmy jakąś grupę osób, gdy te nie mogły się dogadać. Po chwili moim oczom ukazało się ciepło urządzone pomieszczenie z kanapą, na której było wiele skór z białych niedźwiedzi. Wygoda. Pod ścianą, ale bardzo blisko kanapy był szeroki regał z wieloma książkami, które.. są z pokoju Czkawki?
-Emor? -spojrzałam pytająco na brata, który stał kawałek przede mną.
-Tak, zabrałem kilka książek z waszego domu. -powiedział bez skruchy. -Stwierdziłem, że Czkawka nie zasługuje na zimne i bezlitosne traktowanie, więc urządziłem mu przytulny, tymczasowy kącik.
No nie powiem, pomysłowo. Myślałam, że mój brat nie ma żadnych kreatywnych oraz przydatnych pomysłów, a tu proszę, niespodzianka. Po chwili przyjrzałam się uważnie dwóm, metalowym łańcuchom wystającym ze ściany.
-A to go w ogóle zatrzyma? -zapytał Albrecht, drapiąc się przy tym po głowie.
W sumie to bardzo dobre pytanie, bo przecież zwykły łańcuch nie jest dla wampira żadną przeszkodą. Jak gdyby nie patrzeć, to przyszywany ojciec Czkawki uprzedził mnie w tym pytaniu.
-To są łańcuchy z floty Drago.. te wiecie, nie do zniszczenia przez wampira.
Przez głowę przeleciało mi wspomnienie, kiedy to wpadliśmy w pułapkę Krwawdonia i aby dowiedzieć się czegoś o Alfie, to zakuli Czkawkę właśnie w te łańcuchy i torturowali. Aż wzdrygnęłam się na to okropne wspomnienie. Nie odzywając się słowem kiwnęłam głową, aby Stoik go położył na tej kanapie. Po chwili podszedł Emor i szybkim ruchem zacisnął bardzo mocno łańcuchy na jego bladych nadgarstkach. Mój ukochany leżał spokojnie na kanapie, a ja rozejrzałam się jeszcze raz po całym pomieszczeniu. Tuż przy wyjściu z tej celu znajdowało się kilka wyglądających na całkiem wygodne krzeseł. Bez wahania ruszyłam w ich kierunku, by po chwili usiąść. No nie powiem, brat to całkiem dobrze przemyślał, bo łańcuchy mają niecałe półtora metra, a te krzesła są oddalone od niego na około pięć metrów, dzięki czemu nie ma szans, aby nas dorwał. Po chwili obok mnie usiadł Nopar, Selena i Albrecht, a nade mną stali Stoik, Emor oraz Szczerbatek. Gdzieś w tyle była Astrid z Sączysmarkiem i Szpadką, ale oni jakoś szczególnie mnie nie obchodzili.
-No to jak, czego się dowiedziałaś.. bo zakładam, że skoro wróciliście, to coś macie, prawda? -zaczął cicho rozmowę Nopar.
Westchnęłam głośno i powoli wyciągnęłam cenną książkę z torby. Miękka okładka delikatnie łaskotała moje mnie, gdy tylko przejechałam po niej palcem.
-To ciężka sytuacja. -zaczęłam, nawet nie otwierając książki. -Ogólnie z tego co wyczytałam, że żeby znów przemienić pierwotnego w zwykłego wampira, to trzeba sporządzić specjalna mieszankę krwi, która do tego trzeba podać w jednej z faz słabości.
-Faza słabości? -zapytał zdezorientowana Selena.
-Z tego co tam pisze, to wynika, że jest to faza, w której pierwotny chwilowo odzyskuje uczucia. Jest to zjawisko, które pojawia się raz na jakiś czas w pierwszych dniach po przemianie i ustępuje po ok czterech dniach. -wyjaśniłam, a oni nadal niepewnie patrzyli na mnie.
-Czyli chcesz nam powiedzieć.. -zaczęła Selena.
-..że ten upadek, prośba o pomoc i w ogóle to ta faza słabości? -dokończył zdziwiony Albrecht.
-Na to wychodzi. -podsumowałam.
Odchyliłam głowę do tyłu, czując jak cała nadzieja uchodź ze mnie z każdym wydechem.
-To nie koniec. -kontynuowałam. -Ta mieszanka krwi musi się składać się z krwi trzech osób.-otworzyłam książkę i poszukałam czegoś na wzór przepisu, który gdzieś tam widziałam.- Dziesięć kropli krwi mężczyzny, z którego wampir ten w czasie normalnego życia pił zmieszać z pięcioma kroplami krwi kobiety, z której również pił. -przeczytałam na głos. -Pamiętaj, że krew tych osób musi być dobrowolnie oddana, a dany osobnik musi żyć. Tą mieszankę doprawić siedmioma kroplami krwi osoby, której dany wampir oddał swoją krew, konkretnie w celu uzdrowienia, nie przemiany. -zamknęłam książkę. -Jesteśmy w czarnej dupie.. -podsumowałam.
-W sumie to niekoniecznie. -wyszeptał niepewnie Albrecht.
Spojrzałam na niego zdezorientowana całkowicie nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
-Jest coś o czym ci razem z Czkawką nie mówiliśmy.. -zaczął.

***

I co myślicie o sposobie na odzyskanie normalnego Czkawki? O czym będzie opowiadał Albrecht?
Nie ukrywam, jestem dumna, bo domknęłam kilka kwestii ciągnących się zarówno z tej książki, jak i z "Wszystko jest możliwe".

~9:00 rozdział 11 "Wszystko i nic" -opublikowane
~10:00 rozdział 11 "W blasku mocy" -opublikowane
~11:00 rozdział 12 "Wszystko i nic" -opublikowane
~12:00 rozdział 12 "W blasku mocy"
~13:00 rozdział 13 "Wszystko i nic"
Jeszcze dwa rozdziały i koniec maratonu.. niestety xD

Wszystko i nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz