Rozdział 18

582 52 43
                                    

Pov. Czkawka

Przeleżałem obok ukochanej całą noc, podczas której czujnie ją obserwowałem. Na szczęście oprócz spokojnego i rytmicznego unoszenia się klatki piersiowej, nic się z nią złego nie działo. Nad ranem ostrożnie wstałem i słysząc już dochodzący gwar z wioski, wyszedłem z domu. Udałem się do sąsiedniego domu, z którego już na progu słyszałem na przemian wesołe rozmowy prowadzone przez Selenę i Emora oraz podejrzaną ciszę. Ciekawy, co może się tam dziać, po prostu wszedłem do tego domu, który prawnie należy do Emora. Moje oczy niemal wyszły na wierzch, kiedy zobaczyłem obściskujących się przyjaciół na futrzanej sofie. Brat Eliny czule obejmował Selenę w talii oraz trzymając swoją dłoń na jej policzku, widocznie pogłębiał pocałunek. To był tak uroczy widok, że aż szkoda było mi go przerywać.
-Witam moje gołąbeczki. -powiedziałem, chrząkając uprzednio.
Na dźwięk mojego głosu niemal natychmiast odsunęli się od siebie, czerwieniąc się jak dojrzałe pomidory. 
-Jaa.. ten no.. -próbował coś wydukać Emor, ale szybko mu przerwałem.
-Po kryjomu z Eliną kibicowaliśmy wam. -powiedziałem, uśmiechając się miło. -Ale nie o tym teraz. -zakończyłem ten temat i przeszedłem do konkretów. -Selena. -zwróciłem się do niej niemal błagalnym tonem. -Coś jest nie tak z Eliną.. ja.. proszę cię, abyś rzuciła na nią okiem.
Wiem, że dzięki przyjaźni tych dwóch dziewczyn, Selena nauczyła się co nieco od mojej narzeczonej i może będzie w stanie jej jakoś pomóc.
-Teraz? -zapytała mnie lekko zmartwiona i smutno zetknęła na Emora.
Szybko pokręciłem głową.
-Za jakąś godzinkę, bo jeszcze śpi. -stwierdziłem.
-O to akurat, bo ja też chciałbym z tobą o czymś na osobności pogadać. -powiedział mi Emor.
-To co. -powiedziałem, śmiejąc się przy tym. -Za godzinę się z Seleną wymieniamy.
Zakochani również się zaśmiali, ale Selena nagle spoważniała i spojrzała na mnie groźnym wzrokiem, wystawiając przy tym palec.
-Tylko nie całujcie mi się tutaj podczas tej rozmowy. -zagroziła.
Z lekkim obrzydzeniem spojrzałem na brata Eliny, który odpowiedział mi podobnym wzrokiem.
-W życiu. -powiedzieliśmy równo, po czym zaczęliśmy się śmiać.
Chwilę z nimi posiedziałem, po czym uprzejmie się pożegnałem. Ktoś w końcu musi zrobić śniadanie śpiącej niewiaście. Witając się uprzejmie z każdym napotkanym mieszkańcem tej wyspy, w końcu dotarłem do domu. Skupiłem się i zacząłem nasłuchiwać, czy na górze moja kobieta już wstała, ale na moje szczęście usłyszałem tylko równomierny oddech. Skierowałem się do kuchni i zacząłem szykować ulubioną potrawę narzeczonej, mianowicie jajecznicę z warzywami. Błyskawicznie umyłem pomidora, ogórka oraz paprykę i wrzuciłem na kupioną od jakiegoś handlarza patelnię. Następnie wbiłem trzy jajka i sięgając po pojemniczki z przyprawami, zacząłem dodawać każdej po trochu. Po odpowiednim wysmażeniu przerzuciłem jajecznicę na talerz i razem z widelcem oraz małym kawałkiem chleba zaniosłem na górę. Po otwarciu drzwi zobaczyłem najpiękniejszy widok, jaki mogłem sobie wymarzyć. Naga narzeczona stała przed szafą najprawdopodobniej myśląc, co na siebie założyć.
-Śniadanie. -szepnąłem, nadal będąc pod wrażeniem jej boskiego ciała.
Dziewczyna niemal natychmiast założyła pierwszą z brzegu, bardzo zwiewną sukienkę i z wdzięcznością oraz lekkim zawstydzeniem wzięła ode mnie talerz.
-Zaraz będziemy małżeństwem.. nie wiem czego się wstydzisz. -powiedziałem, siadając obok niej i kładąc jej dłoń na ramieniu. -Jesteś piękna.
Niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Elina rozpłakała się. Szybko się od niej odsunąłem i spojrzałem uważnie na jej twarz.
-Jestem beznadziejna. -szepnęła cichutko, zapominając chyba, że mam bardzo dobry słuch.
Już chciałem zaprzeczyć jej słowom, ale mój wzrok padł na jej rękę.. na której był spory siniak. Niemal od razu zacisnąłem szczękę i z furią w głosie wyszeptałem.
-Kto.. ci.. to.. zrobił. -zrobiłem specjalnie takie odstępy, aby czasem nie rozpieprzyć jakiegoś stołu czy szafy.
Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała. Niewiele myśląc, zabrałem jej z rąk talerz i uklęknąłem między jej szczupłymi nogami.
-Elina, powiedz mi. Wystarczy imię.
Położyłem jej dłonie na barkach uparcie próbując spojrzeć w jej zamknięte oczy.
-Astrid.. -wyszeptała jeszcze ciszej, niż ostatnio.
Normalnie krew we mnie zawrzała. Jak ta głupia szmata mogła jej to zrobić?! Natychmiast podniosłem się do góry i oznajmiłem jej, że zaraz wrócę. Jak wicher opuściłem ten dom, po drodze prawie wpadając na Selenę. Krótko jej wyjaśniłem o co chodzi z Eliną i w wampirzym tempie udałem się na skraj lasu, skąd dobiegały mnie głośne uderzenia toporem o drzewa. Blondynka akurat rzucała swój ukochany topór w pobliskie drzewo najpewniej ćwicząc. Widziałem jak bierze zamach i rzuca bronią i poranione drzewo, ale ku jej zdziwieniu, nie wbił się on tak jak poprzednio w pień, bo złapałem tą broń w locie. W ciągu sekundy przyszpiliłem ją do drzewa i w potwornej furii przyłożyłem krawędź ostrego narzędzia do jej szyi.
-Jak ty w ogóle śmiesz dotykać mojej kobiety. -powiedziałem niskim, rozwścieczonym głosem.
W jej oczach wdziałem niesamowity strach, ale także i lekką dumę ze swojego czynu.
-Taka prawda, ona na ciebie nie zasługuje. -wydukała z trudem. -Przynajmniej.. w końcu zwr.. zwróciłeś na mnie.. uwagę.
Nie obchodzi mnie już to, że zamordowałem wiele ludzi. Nie obchodzi mnie również to, że zrobiłem to z obojętnością i niebywałą łatwością. W tej chwili obchodzi mnie jedynie życie ukochanej i jej dobro, a każdy kto śmiał ją ruszyć poniesie srogie konsekwencje. Bez wahania przykładałem topór do jej szyi, naciskając coraz bardziej, aż w końcu z dziką satysfakcją i żądzą zemsty, odciąłem jej głowę. To będzie chyba jedyne morderstwo, którego nie będę żałował, a wręcz z którego będę się cieszył. Dziewczyna opadła głucho na ciemnozieloną trawę, a jej głowa potoczyła się kawałek dalej. Rzuciłem topór w martwe ciało wojowniczki i jak gdyby nic, udałem się do domu. Chyba nie ma większego dowodu na to, że odzyskałem uczucia niż ta złość, gniew i furia, której przed chwilą doświadczyłem. Całe wydarzenie nie trwało więcej niż pięć minut, więc nie chcąc przeszkadzać w badaniach, skierowałem się w stronę domu Emora, który jak gdyby nic podlewał sobie kwiatki.
-Hej. -przywitałem się. -To o czym chciałeś pogadać?
Mężczyzna niemal natychmiast odstawił konewkę i spojrzał na mnie z widoczną prośbą.
-Tylko tym razem nie wykręcaj się od tego. -uprzedził, ale nie bardzo zrozumiałem, o co mu chodzi. -Wiesz, nie uciekaj czy nie przemieniaj się w pierwotnego. 
-Przez najbliższe lata nie zamierzam. -zaśmiałem się. -No ale mów, bo ciekawość mnie zżera.
-Weź przejmij obowiązki wodza. -powiedział w prost.
Od razu przypomniało mi się to, że przed tamtą bitwą zostałem wodzem tej wyspy, a przez swoją przemianę przypadkowo znów zrzuciłem na przyjaciela ten obowiązek.
-Dobra. -zgodziłem się ponownie ze śmiechem. -Jutro zorganizuje się ceremonie i będziesz już w pełni od tego wolny. Tylko przygotuj wszystko.
Zanim zdążył przeanalizować moje słowa, to udałem się do swojego domu. Mam najprawdopodobniej chorą Elinę i skrzypiące drzwi na głowie, niech on zorganizuje tą ceremonie. Wchodząc do domu, złapałem jakąś pierwszą lepszą oliwę i naoliwiłem drzwi tak, że po chwili w ogóle nie było ich słychać. Z uśmiechem na ustach i dumą z wypełnionego zadania udałem się na górę, skąd dobiegały mnie bardzo ciche szepty. Otwierając drzwi, radośnie oznajmiłem.
-Skarbie, twój problem z Astrid rozwiązany.
W odpowiedzi dostałem tylko radosne spojrzenie Seleny siedzącej tuż obok niemal skaczącej w miejscu Elinie.
-Eee.. -nie miałem pojęcia co zrobić.
Obie dziewczyny skanowały mnie wzrokiem i uśmiechały się tak szeroko, że ich kąciki ust mogłyby zaraz pęknąć. 
-Dobra to ja już nie przeszkadzam. -powiedziała nie wiadomo czym podniecona Selena i cała w skowronkach wyszła z naszej sypialnie.
Coraz bardziej zaniepokojony usiadłem obok narzeczonej, która od razu złapała mnie za rękę i zaczęła ściskać.
-Nie uwierzysz! -krzyknęła szczęśliwa, przypadkowo plując na mnie.
-No słucham. -powiedziałem, ocierając sobie twarz o rękaw.
-Będziesz tatusiem! -krzyknęła ponownie, a ja aż przestałem oddychać.
Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa.. lecz po chwili ten stan minął i radosny jak nigdy, złapałem ją w ramiona, podnosząc do góry. W końcu wszystko się układa tak, jak powinno.
To tylko pozory. Może wydarzyć się wszystko i nic nie będziesz w stanie z tym zrobić.

***

No Kochani, dzisiaj rozdział szybciej, bo o dwunastej nie dałabym rady go wstawić 😂 tak jak mówiłam, rozdziały co dwa dni ^^
Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy nie lubią Astrid.. nie żyje już!!!!
No jakoś tak wyszło 😂😂 Czkawka się nie opanował 😂 i tak.. większość z Was miała rację, Elina jest w ciąży ❤️
Ale co może sugerować ta końcówka?
Jeszcze ostatnia informacja na koniec- kolejny rozdział będzie w niedzielę (norma xD), ale bardziej pod wieczór, bo rano nie będę miała możliwości go wstawić 😇
Do niedzieli <3

Wszystko i nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz