WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ O PRZECZYTANIE.
Pov. Czkawka
Spokojnie i bez żadnych niepotrzebnych ludzi czy smoków poleciałem ponownie na Mglistą wyspę. Wiedziałem, że ten Gad tylko mi pokrzyżuje plany i co.. i tak też się stało. Przecież doskonale pamiętam jak sam pięknie odgryzł głowy aż pięciu wilkom na raz i do tego nie dał się drapnąć. A teraz to co, nawet z jednym nie dał sobie rady. Bynajmniej teraz już jestem sam, a dzięki temu nie muszę pilnować jakiegoś smoczka żeby się przypadkowo nie zabił. Zanim jeszcze będę w swoim pokoju, to trzeba by było jeszcze wlecieć do Nawiedzonego Lasu, bo podczas walki ten kwiat tam został.
To i tak ci nie pomoże.
Leciałem powoli wraz z zachodzącym słońcem, aż w końcu ujrzałem moją wyspę. Przeleciałem jeszcze wolniej nad lasem, szukając z góry miejsca, w którym byłem uprzednio. Latałem blisko wierzchołków drzew i dokładnie patrzyłam na ziemię, szukając dwóch jeszcze nie rozłożonych ciał wilków. O, tutaj coś jest. Wylądowałem na polanie i szybko przemieniłem się w człowieka. Strzepując kurz ze spodni, przeszedłem się między martwymi wilkami i podniosłem uprzednio upuszczony kwiat. Delikatnie schowałem czarną orchidee do kieszeni i dosłownie błyskawicznie pobiegłem do wioski. Zatrzymałem się dopiero przed schodami prowadzącymi do wnętrza góry, po których wolnym i swobodnym krokiem udałem się do swojego pokoju. Będąc już w nim, to z szafki wyjąłem niewielki moździerz i małą, metalową łyżeczką dodałem ociupinkę wody do niego z beczki, która stała w kącie. Następnie włożyłem do środka kwiat i zacząłem dokładnie rozcierać aż do uzyskania gęstej, aczkolwiek jednolitej, czarnej papki. Trzymając moździerz, szybko zdjąłem koszulkę i udałem się do łazienki, gdzie było coś na wzór lustra. Stanąłem naprzeciwko i zacząłem dokładnie obserwować swoje ciało w tej tafli. W odbiciu widziałem szczupłego, ale bardzo umięśnionego młodego mężczyznę z wieloma cieńszymi lub grubszymi bliznami na ramionach, plecach i brzuchu. Z każdą z nich wiązał się pewien epizod, którego nie da się zapomnieć. Podszedłem trochę bliżej i dokładnie przyjrzałem się swojej ranie, która była idealnym odzwierciedleniem grubości i szerokości miecza Drago. Ostrożnie dotknąłem jej, ale co dziwne nie poczułem żadnego bólu, a krew nie poleciała. Powoli kończyłem badać poszarpane krawędzi lekko odstającej skóry i w końcu zacząłem nakładać czarną papkę. Ponownie spojrzałem na swoje odbicie i z precyzją sprawdziłem czy cała rana jest pokryta maścią. Następnie podszedłem do małej szafeczki i wyciągnąłem z niej bandaż, który owinąłem wokół swoich piersi. Nie kombinując dalej, wyszedłem z łazienki i odstawiając miskę do zlewu w kuchni, po czym ponownie udałem się do pokoju. Ubrałem uprzednio zdjętą koszulkę i dokończyłam sprawdzanie traktatów pokojowych. Dopiero, gdy słońce zaczynało się ponownie pojawiać na niebie, to skończyłem. Stwierdziłem, że nie będę się na początku przemęczać i zaatakuję wyspę Kij, na której żyje niedawno powstałe plemię Kijtów. Jest ich tam.. z pięćdziesięciu dwóch i są bardzo konfliktowi, co bardzo by mi odpowiadało. Następna wyspa całkiem blisko ich, to Berk, którą pewnie jutro dopiero odwiedzę. Z myślą o pożywnym śniadaniu przemieniłem się w smoka i poleciałem na zachód.
Śmierć tylko zbliży cię do końca..Pov. Elina
W blasku słońca wybiegłam razem z Seleną z mapą w ręku na dwór, krzycząc radośnie przy tym. Szybko rozejrzałam się po osadzie, ale nigdzie nikogo nie ujrzałam. Nikogo, oprócz niepewnie stawiającego kroki na przód Szczerbatka. Ruchem ręki pokazałam Selenie aby poszukała resztę, która najpewniej znów ma naradę w twierdzy, a ja podzielę się wieściami z Szczerbem. Ale kurde, co mogę mu powiedzieć! Przecież jeszcze niedawno warczał złowrogo na mnie i.. a może by tak podstępem go wziąć? Szybko założyłam maskę zapłakanej i zrozpaczonej dziewczyny, która straciła wszelką nadzieję na odzyskanie ukochanego i z łzami w oczach usiadłam tuż obok niego na skraju wioski, skąd rozchodził się piękny widok na plaże i morze.
-Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. -zaczęłam smutno.
Szczerbatek obdarzył mnie spojrzeniem, które gdyby nie zasiane ziarnko nadziei w moim sercu, to by je po prostu złamało. Już na pierwszy rzut oka było widać, że smok ten bardzo cierpi bez swojego przyjaciela, który bądź co bądź.. porzucił go. Może faktycznie miał ku temu powody.. ale jakoś nie mogę się do tego nowego Czkawki przyzwyczaić.
-Czy my go kiedyś odzyskamy? - zapytałam ze łzami w oczach Szczerbatka. -Czy jest na to jakaś, jakakolwiek szansa?
Smok spojrzał na mnie smutno i cicho westchnął. On chyba też tracił powoli nadzieję. Dobrze, że mam świetne wiadomości.
-Wiem, gdzie można znaleźć odpowiedzi na to pytanie. -uśmiechnęłam się do niego powoli zdejmując maskę smutnej dziewczyn i ujawniając prawdziwą, pełna nadziei i szczęścia twarz.
-Wrau raaa weroo.
-Nie wiem co powiedziałeś, ale z tonu wnioskuję, że wątpisz w moje słowa. A co powiesz na to?-spojrzałam na niego z uśmiechem wyjmując mapę jednocześnie. -Wiem, że nie pamiętasz drogi na wyspę księżyców.. ale ja mam mapę!
Na te słowa smok poderwał się do góry i z nieskrywaną radością spojrzał na mapę. Smok wesoło zaczął merdać ogonem na co cichutko zachichotałam.
-Czkawka jak tu był.. -ostrożnie dobierałam słowa. -Miał taki jakby ból.. -nie wiedziałam jak to powiedzieć, ale smok chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo patrzył na mnie z niepokojem. -Prosił o pomoc, on był taki zagubiony w tym, taki ciepły. -na to wspomnienie z mojego oka poleciała samotna łza. -Zanim odleciał, to powiedział mi o mapie schowanej w książce.. i ja mam ją.
Mimo złego wspomnienia i smutku smok zrozumiał cały przekaz i z wdzięcznością liznął mnie w dłoń. Zaczęłam głaskać jego mordkę, cały czas będąc na siebie zła, że w czasie powrotu z tamtej wyspy kazałam im jeszcze wlecieć do Berserków. Do tej pory ani Szczerbatek, ani Czkawka nie przypomnieli sobie, co się stało na tej wyspie, przez co zakazali podróżowania tam. Nagle usłyszałam jak Nopar mnie woła do twierdzy, więc szybko powiedziałam to do smoka i razem udaliśmy się tam. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo, co jest niepokojącym znakiem. Weszliśmy do twierdzy i tak jak prędzej myślałam byli tu wszyscy zebrani. Szybko podeszłam do Seleny, która pokrótce opowiedziała mi co się tutaj działo zanim przyszła i jak już była. Jak się okazało akurat w chwili, gdy Selena weszła do twierdzy Emor wraz z mieszkańcami dyskutowali na temat Czkawki. Selena przeszkodziła im w tej i tak bezowocnej dyskusji i sprawnie przekazała informacje, przez co niemal natychmiast podzieliliśmy się na trzy zespoły. Pierwszy zespół składał się z Seleny, Astrid, Szpadki i mnie, szczerze mówiąc nie wiem, po co nam te dwie Wandalki, no ale nie mogę już zmienić decyzji chwilowego wodza. Bynajmniej my mamy lecieć na wyspę Księżyców i to jeszcze dzisiaj. Drugi zespół to Stoik, Albrecht, Nopar oraz banda Smarka i oni mają lecieć na Berk. Oni lecą na smokach tam, gdyż w ten sposób będzie po prostu szybciej i mają za zadanie obronić je przed Czkawką. Nie wiemy, kiedy on się tam pojawi, ale im szybciej tam będą, tym większa szansa na złapanie go. Popieram to całkowicie, bo żeby w ogóle myśleć jak mu pomóc, to trzeba go mieć przy sobie. Dlatego też ustaliłam z Noparem, że dam im recepturę na silny środek paraliżująco-usypiający, który sporządzi na Berk tamtejsza szamanka. Oni mają za zadani czekać na niego i w jakiś sposób podać go Czkawce. Dzięki temu będą mogli dostarczyć go tutaj i pomyślimy co dalej. W trzecim zespołem jest Emor razem z wszystkimi mieszkańcami wyspy i oni tutaj zostają. Ich zadaniem jest przygotowanie wszystkiego na nasz powrót. Wiadomo jakaś cela, z której to potężny wampir nie ucieknie, uzupełnienie zapasu ziół oraz pożywienia. Każdy już wiedział co ma robić, więc dwa pierwsze zespoły zaczęły się przygotowywać do wylotu.***
Że tak powiem, zaczynamy wyścig z czasem XD teraz rozdziały będę starała się dzielić na pół, w sensie, że będzie perspektywa Czkawki i Eliny/Stoika/Nopara/Seleny tak, aby wszystko było opisane tak jakby w jednym czasie.
Chciałabym, abyście w komentarzach napisali odpowiedź na to ważne pytanie:
Czy chcecie maraton?
(byłby on w ten weekend, w sobotę pojawiłby się pierwszy rozdział i potem w notce byście się dowiedzieli co byłoby z nim dalej, w sensie godziny)
Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach, które odczytam około 23 (prędzej najprawdopodobniej nie będę miała czasu :( )
CZYTASZ
Wszystko i nic
Fanfic"-Czy my go kiedyś odzyskamy? - zapytałam ze łzami w oczach Szczerbatka. -Czy jest na to jakaś, jakakolwiek szansa? Smok spojrzał na mnie smutno i cicho westchnął. On chyba też tracił powoli nadzieję." Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ktoś umier...