Rozdział 7

710 62 20
                                    

Rozdział dedykowany MichaMczka za świetny pomysł, który troszeczkę zmodyfikowałam. Mimo wszystko to właśnie dzięki Tobie wiem jak w stu procentach zazębić fabułę. Serdecznie Ci dziękuję <3

Pov. Elina

Nawet nie spojrzałam w ciemniejące niebo, na którym najpewniej jeszcze widać smoczą wersję mojego Czkawki, tylko od razu pobiegłam do naszego wspólnego domu. Nie był on co prawda duży, raczej taki mały, rodzinny i przytulny, ale nie oboje nigdy nie chcieliśmy mieć jakiejś nie wiadomo jak wielkiej chaty, więc jesteśmy, a przynajmniej w tej chwili ja jestem z niej bardzo zadowolona. Jak wicher wpadłam do salonu i od razu skierowałam się do pokoju Czkawki, w którym to była ogromna liczba półek, szafek i innych mebli służących do przechowywania książek oraz papierów. Z ogromnymi pokładami energii przeszukiwałam jedną, drugą, a potem trzecią półkę w poszukiwaniu tak ważnej w tej chwili dla mnie książki. Jak przez mgłę pamiętam, że Czkawka gdzieś tu ją chował, ale cholera jasna nie pamięta dokładnie gdzie! Trzeba było patrzeć, gdzie to kładzie, a nie czytać sobie nowo kupioną wtedy książkę zielarską. Grr. Ze zdenerwowania zaczęłam wszystko wywalać na podłogę, nie martwiąc się w tej chwili, że właśnie mieszam perfekcyjnie ułożone dokumenty. Pierwsza szafka, druga, trzecia.. i nic. Powoli zaczęłam tracić nadzieję i z praktycznie zamiarem rozpłakania się nad tą sytuacją, zaczęłam przeszukiwać ostatnią drewnianą szafkę. Dokument ze zgromadzonymi zapasami sprzed dwóch lat, z ilością oswojonych smoków, ilością mieszkańców, książka, traktat pokojowy z Hupadami, Sojusz z Age.. wróć, wróć. Książka. Patrzyłam się w nią jak w coś niemalże świętego. To jest tak książka. Szybko przejechałam dłonią po okładce i otworzyłam na pierwszej stronie, na której była znana mi już informacja. Szeroko się uśmiechnęłam i od razu pobiegłam na dół do salonu, aby spokojnie usiąść przy stole i ją dokłanie przeczytać. Nie martw się kochanie, tym razem to ja cię ocalę.
Czy na pewno jesteś na to gotowa? A co jak nie wiesz, kto może pomóc? Myślisz, że uda ci się z nimi porozumieć..? Powodzenia.

Pov. Selena

Rankiem obudził mnie piękne ćwierkanie ptaków oraz ryki smoków gdzieś w tle. Podniosłam się z łóżka, na którym walały się moje czyste ubrania, których nie chciało mi się wczoraj już chować. Zaspana przetarłam oczy, a gdy tylko obraz mi się wyostrzył, dostrzegłam na stole mały kawałek papieru. Co on tutaj rob.. o kurwa. Szybko wstałam i natychmiast złapałam się krawędzi łóżka. Ja pierdolę, dlaczego zawsze gdy zbyt gwałtownie wstaje, to robi mi się ciemno przed oczami? Chyba muszę w końcu iść z tym do Eliny, może będzie wiedziała, co to oznacza. Po chwili poczułam się o niebo lepiej, więc zaczęłam się przebierać w jakieś ciuchy, które nie są zwiewną piżamą. Luźne, czarne spodnie z kieszeniami i obcisła, czerwona bluzka będą idealne. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności i zabraniu z kuchni jednej kanapki, na którą składały się trzy kromki chleba i dwa plasterki szynki, wyszłam z domu. Idąc do stajni dla smoków, upewniłam się, że mam w kieszeni list do mieszkańców Berk, który wczoraj po tych wszystkich wydarzeniach napisał Stoik. Starają się nie wspominać wczorajszego dnia, Czkawki, tego jak z niewiadomych powodów zwijał się z bólu.. nie Selena, przestań. Żwawym krokiem szłam w stronę ogromnej stajni i już po chwili otworzyłam drzwi od niej. Dobra, to gdzie mogą być Straszliwce? Ostatnio widziałam je jak przesiadują na belce, na końcu stajni, to może dzisiaj też tam będą? Bez chwili zastanowienia udałam się w tamtą stronę, aby to sprawdzić. Delikatnie się uśmiechnęłam, gdy moim oczom ukazał się jeden, zielonkawy Straszliwiec Straszliwy. Rozejrzałam się po okolicy, ale nigdzie nie było kosza z rybami. No cóż, najwidoczniej pora karmienia już była, szkoda.
-Hej mały. -ostrożnie podeszłam do niego. -Chciałbyś może dostarczyć jeden list?
Smok przekrzywił swój łepek i spojrzał na mnie. Powoli wyciągnęłam z kieszeni małą kopertę z listem zaadresowanym do Sączyślina i pokazałam ją maluchowi.
-To bardzo ważne. -dodałam mając nadzieję, że smok się zgodzi.
Po chwili Straszliwiec kiwnął głową i wyciągnął swoją łapę. Szybko przywiązałam do niego list i powiedziałam jeszcze raz, gdzie ma lecieć oraz wyjaśniłam, żeby zrobił to dyskretnie, tak aby nikt go nie widział, bo teoretycznie na Berk nie ma jeszcze pokoju ze smokami. Zanim poleciał, to dałam mu do powąchania kawałek materiału, który należał do Sączysmarka, bo dzięki temu odnajdzie właściwy dom na Berk. Zadowolona wyszłam z stajni i od razu znalazłam się praktycznie w centrum wioski. Mieszkańcy zachowywali się inaczej i było to widać. Po wczorajszym nagłym spotkaniu z Czkawka i przekazaniu przez nas mieszkańcom informacji o nim, każdy chodził jak na szpilkach. Nie ma się co dziwić, pojawiła się okazja, aby cokolwiek zadziałać w jego sprawie i nikt nie zamierza odpuścić. Skierowałam się w stronę domu Eliny, po czym bez pukania weszłam do środka. Moim oczom ukazała się siedząca przy stole dziewczyna, która spała na jakiejś książce, a tuż obok niej była całkowicie wypalona świeca. Cicho podeszłam do niej i zaczęłam ją delikatnie trząść za ramię. Po chwili Elina podniosła głowę całkowicie zdezorientowana i spojrzała na mnie nieprzytomnie.
-Szo ty tu robiszsz..? -zapytała przeciągając się przy tym.
Usłyszałam jak jej coś nieprzyjemnie strzeliło w plecach, ale ona najwidoczniej się tym nie przejęła.
-Przyszłam zobaczyć co robisz, no bo wiesz, wczoraj jak szalona pobiegłaś do domu. -usiadłam na krześle obok. -No i nie pojawiłaś się na zebraniu..
Brązowooka przejechała ręką po rozpuszczonych, długich włosach i uderzyła się delikatnie w czoło.
-Zapomniałam. -westchnęła. -Całą noc.. no przynajmniej jej większość czytałam tą książkę.
Wzięła książkę z jasnobrązową okładką, która wyglądała na niezwykle starą i podała mi ją.
-To książka Czkawki. -spojrzałam na nią zdziwiona, nie rozumiejąc o co chodzi. -Jego mama ją napisała zanim umarła, aby Czkawka wiedział coś o wampirach, ich zachowaniu i w ogóle. -machnęła ręką, a ja otworzyłam delikatnie książkę i zaczęłam ją kartkować.
Coś o niej słyszałam, ale nigdy jej nie widziałam.
-No właśnie słyszałam jak mówił wczoraj coś o jakiejś książce. -powiedziałam, czytając wyrywkowo zdania z pożółkłego, starego papieru.
-Wiem. -ponownie westchnęła. -Powiedział również, że jest w niej mapa prowadząca na wyspę Księżyców, ale jej tam kurwa nie ma! -krzyknęła zła.
Zrozpaczona i zdenerwowana Elina wstała, a krzesło na którym siedziała przewróciło się.
-Nic tam nie ma! Żadnego słowa, żadnego rysunku! Nic! Kurwa nic! -krzyczała i chodziła dookoła.
Jej wzrok padł na mnie i wręcz z furią podeszła do mnie.
-Elina spokojnie. -powiedziałam ze słyszalnym strachem.
Nie bałam się, że mi coś zrobi, co to to nie. Bałam się o nią, bo jeszcze nigdy tak się nie zachowywała. Spojrzała wściekle na stół i błyskawicznie złapała świeczkę i podstawkę, po czym z całą siłą jaką miała, rzuciła ją o ścianę. Po sekundzie było słychać jak podstawka wbija się w drewno, a pozostałości świeczki rozpadają się w drobny mak. Przyznam szczerze, jestem pod wrażeniem, bo nie wiedziałam, że ona ma tyle siły.
-Co Elina, co Elina?! -wrzeszczy na mnie z agresją w głosie.
Może lepiej jej nie denerwować jeszcze bardziej. Z wręcz stoickim spokojem chciałam przewrócić kartkę nadal trzymanej przeze mnie książki, ale nagle została mi brutalnie wydarta z rąk. Spojrzałam na dziewczynę, która puściła wiązankę przekleństw.
-Elina. -powiedziałam do niej. -Usiądź, uspokój się, razem jeszcze razem przejrzymy tą książkę i może coś znajdziemy. Wczoraj musiałaś być zmęczona i jest szansa, że coś pominęłaś..
-Ty nic kurwa nie rozumiesz. -powiedziała wściekle. -Ze sto razy czytałam ją i nic!
Zamachnęła się i z całej siły rzuciła książką o ścianę. Po chwili usłyszałyśmy tylko głośny huk i zobaczyłyśmy jak książka spada na ziemię w kilku częściach. Szybko spojrzałyśmy po sobie i bez wahania podbiegłyśmy do tego przedmiotu.
-Nie, nie, nie.. -szeptała płaczliwym tonem Elina. -Nie chciałam..
Wzięłam do ręki okładkę książki i dostrzegłam, że kawałek papieru odkleił się od okładki. Podczas gdy brązowowłosa zbierała kartki, ja zaczęłam delikatnie odklejać tajemniczą kartkę.
-Elina.. -powiedziałam zszokowana. -Podejdź tu.
Dziewczyna szybko znalazła się obok mnie. Gdy tylko pokazałam jej moje odkrycie Elina złapała całą okładkę i nie zważając na nic, szybkim ruchem oderwała do końca kartkę. Pod nią była mała zgięta karteczka, która o dziwo była biała, możliwe, że była zostawiona tam specjalnie. Elina zaczęła rozkładać kartkę, a ja patrzyłam jej przez ramię. Naszym oczom ukazała się mapa, najprawdziwsza mapa prowadząca na wyspę Księżyców.
-Jest.. -wyszeptała szczęśliwa po czym nadal ją trzymając, przytuliła mnie. -Uratujemy go!
Czas na długą wycieczkę.

***

No i siódmy rozdział za nami. Jak myślicie, kto wybierze się w podróż na wyspę Księżyców? Kto poleci na Berk i czy w ogóle ktoś poleci?
Bardzo chętnie przeczytam Wasze wrażenia po maratonie oraz tym rozdziale. Spodziewaliście się czegoś takiego?

Dla pewności napiszę jeszcze raz:
Od teraz rozdziały będą pojawiać się co tydzień w poniedziałki o godzinie 12.00. Jako że planuję skończyć to w lipcu, to nie wykluczam maratonów. No i co tu dalej mówić..
Do poniedziałku (27.05) <3

Wszystko i nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz