Rozdział 6

715 67 44
                                    

Rozdział dedykowany Sylka2000, która podsunęła mi kilka świetnych pomysłów. Sama zobaczysz, jakie wykorzystałam w tym rozdziale, bo są to akurat dwa połączone w jedno ;D Serdecznie Ci dziękuję, bo dałaś mi naprawdę fajny pomysł na akcję <3

Pov. Elina

Błyskawicznie wybiegliśmy na zewnątrz, aby sprawdzić kto o tak późnej godzinie mógł do nas przylecieć. Czyżby gdzieś na jakiejś wyspie coś się stało i ktoś musiał się tu pojawić, aby nam o tym powiedzieć? Potrząsnęłam głową, odganiając niepotrzebne i czarne myśli. Uspokój się Elina.. wszelkie zło zostało już pokonane.. Drago nie żyje, nic się już nie dzieje. Na szczęście twierdza wychodzi centralnie na środek wioski, więc z jej lekkiego podwyższenia mieliśmy idealny widok na całą sytuację rozgrywającą się w wiosce. Przyznam szczerze, spodziewałam się wszystkiego.. naprawdę wszystkiego.. ale nie tego. Zszokowana patrzyłam razem z przyjaciółmi na środek osady, gdzie leżał nieprzytomny Szczerbatek, a kawałek dalej leżało nieruchome i lekko poturbowane ciało Czkawki. Przerażona i jednocześnie ciekawa tego, co im się przydarzyło, od razu pobiegłam w ich stronę. Za sobą słyszałam głośne kroki moich przyjaciół oraz Albrechta i Stoika, którzy razem z nami wybiegli z twierdzy. Już tylko dwa metry dzieliły mnie od ukochanego, gdy ten nagle się poruszył. Nie chcąc go spłoszyć zatrzymałam się, a ten zaczął coś mamrotać pod nosem, ostro przeklinając przy tym. Powoli usiadł i trzymając się za głowę, rozejrzał się dookoła, słodko mrużąc przy tym oczy. Jego brązowe włosy pięknie świeciły się w świetle zachodzącego słońca, a twarz wydawała się lekko błyszczeć, jakby była pokryta brokatem czy czymś podobnym. Przypominał mojego Czkawkę, mojego narzeczonego od góry do dołu, jedyne co było inne to oczy, w których nie było nic oprócz czerni. Chłopak powoli podniósł się do góry i nadal delikatnie trzymając się za głowę, spojrzał w naszą stronę z pogardą.
-Czkawka.. -wyszeptałam mimo wszystko szczęśliwa.
Był tu, wrócił z niewiadomego powodu po jednym dniu i najpewniej zaraz zniknie, ale w tej chwili nie liczyło się to dla mnie. Ze łzami szczęścia w oczach chciałam podejść do niego bliżej, przytulić go mocno, ale on wystawił przed siebie dłoń i nieznacznie odwrócił wzrok.
-Nawet nie próbuj się zbliżać. -powiedział twardo, ale z jakimś takim.. bólem?
Nagle coś czarnego kapnęło na ziemię. Przeniosłam swoje spojrzenie z jego twarzy na jego nadgarstek, który był dosłownie cały poharatany, jakby jakieś dzikie zwierze mocno go tam ugryzło. Szybko podniosłam swoje dłonie do ust, zakrywając je. W tej samej chwili usłyszałam jak pozostali szybko biorą głęboki wdech spowodowany przez zdziwienie zaistniałą sytuacją.
-Co.. co ci się stało? -zapytałam przerażona, podchodząc do niego powoli.
Mężczyzna zlekceważył mnie oraz moje pytanie i podszedł do smoka, który leżał na boku przodem do nas. Uważnie oglądał jego brzuch, na którym było parę jasnych kresek.. chyba kresek, bo z tej odległości nie widziałam tego dokładnie. Wydawał się bardzo skupiony na tej czynności, a nawet przejechał po ranie Szczerbatka swoim palcem, jakby coś sprawdzając.
-Za jakieś trzy godziny powinien się obudzić. -powiedział chłodno, odwracając się w naszą stronę. -Będzie lekko skołowany i otumaniony, ale z czasem mu przejdzie.
Eee.. co? Ale o czym on teraz mówi?
-Ale o co w tym wszystkich chodzi? Co się stało? Czemu tu jesteś? - zalała go falą pytań Selena, wychodząc lekko na przód.
-Spokojnie, zaraz mnie tu nie będzie. -powiedział, kierując się w stronę klifów. -Chciałem tylko odstawić Szczerbatka, żeby gdzieś czasem w samotności nie umarł. -skwitował obojętnie. -Jest ostatni ze swojego gatunku, to rzecz jasna musi przeżyć.
W nagłym przypływie odwagi błyskawicznie podbiegłam do niego i złapałam za ramię. Mężczyzna spojrzał na mnie tak bardzo chłodnym wzrokiem, że aż przeszły mnie ciarki. Nie mogę się teraz wycofać, bo jeszcze go stracę, a nie wiadomo kiedy znów mogę dostać taką szansę od losu. W końcu każda szansa rozmowy z nim jest na wagę złota, bo nigdy nie wiadomo, może coś mu się odwidzi i zostanie lub jakimś cudem wróci stary Czkawka.
-Proszę, zostań. -wyszeptałam cicho, aby tylko on mógł to usłyszeć. -Potrzebuję cię.. wszyscy potrzebujemy.
-Nie przesadzaj, sami na pewno potraficie o siebie zadbać. -zignorował moje słowa i spojrzał na zachodzące słońce. -Śpieszy mi się.
Wyrwał swoją rękę z mojego uścisku i już miał się przemienić w smoka, gdy nagle zamarł. Dosłownie stanął jak kołek, skierowany w stronę zachodzącego słońca. Niepewnie podeszłam do niego i stanęłam przed nim, zasłaniając przy tym i tak schowane za delikatnymi chmurami słońce. Jego wzrok był twardo utkwiony w ziemi, a przez twarz przeszedł delikatny grymas.
Gdybyś tylko wiedziała, co się teraz dzieje..
Nagle Czkawka upadł na kolana, łapiąc się przy tym za pierś, a jego twarz wykrzywiła się w wyrazie potwornego bólu. Oparty jedną ręką o zimną ziemię, zaczął głośno i z trudem oddychać.
-Kurwa.. znów.. -wyszeptał pod nosem.
Bez wahania przeszłam te kilkanaście centymetrów nas dzielących i uklękłam przed nim. Kątem oka spojrzałam na zaniepokojonych  przyjaciół, szybko dając im znak dłonią, aby nie podchodzili. Jestem niemalże pewna, że Czkawka prędzej tylko mi powie o co chodzi, niż że tak powiem małej widowni. Delikatnie złapałam za jego podbródek i uniosłam go do góry, chcąc spojrzeć w jego oczy i jak za starych, dobrych lat czytać z nich jak z otwartej księgi.. o ile to jeszcze możliwe. Jednakże to co w nich zobaczyłam.. całkowicie mnie zaszokowało. W jego oczach zbierały się najprawdziwsze łzy, a przez dotychczasowo czarne oczy przebijał się zielony kolor tęczówek. Piękny, soczyście zielony jak wiosenna trawa kolor jego oczu, który tak doskonale pamiętałam. Czyżby jednak nie w pełni się przemienił? Ale.. jak to możliwe?
-Czkawka.. -wyszeptałam ponownie nadal patrząc mu w oczy.
-Elina.. -sapnął ciężko. -Błagam.. pomóż mi..
Powiedział to z ogromnym bólem, całkowitym zdezorientowaniem oraz lekką paniką w głosie. Sam jego ton, mimo emocjonalnego zabarwienia był ciepły i miły, czyli dokładnie taki, jaki pamiętam. Kątem oka zauważyłam, że na jego koszulce, tuż w okolicy ludzkiego serca pojawiła się czarno czerwona plama. Lekko spanikowałam, ale z racji że nie wiem, co w tej chwili powinnam powiedzieć i zrobić, to po prostu przytuliłam go mocno do siebie, jakby sam mój dotyk mógł go uleczyć. Gdy tylko poczułam jego chłodne dłonie na plecach, to od razu na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. On też mnie przytulił!
-Pomogę.. jasne że pomogę, wszyscy pomożemy tylko powiedz mi, co się z tobą dzieje.-powiedziałam szybko, słysząc jego coraz to bardziej płytki oddech.
Dobrze, że Emor kazał wszystkim zostać w twierdzy, bo dzięki temu nie ma tu tak wielkiego tłumu. Jednak mimo mojego uprzedniego, niemego polecenia, aby nikt do nas nie podchodził, to i tak wolnym i niepewnym krokiem podeszła do nas Selena, a za nią Nopar, Albrecht i Stoik.
-Nie wiem kochanie.. nie mam pojęcia. -skulił się, a palma na koszulce musiała się powiększyć, bo czułam na sobie coś mokrego. -Raz czuję chłód, a chwilę potem ciepło.. raz nie czuję nic, a po chwili dosłownie wszystko. -powiedział szeptem tuż obok mojego ucha, gdzie miał opartą głowę.
Każde słowo było na wagę złota, bo dawało mi ogromne pokłady nowej nadziej na odzyskanie narzeczonego. Czyli jednak jest coś, o czym nie wiemy.
-Zrobię wszystko, co w mojej moc.. -chciałam go zapewnić o swoich zamiarach, ale przerwał mi.
-Poszukaj w książce.. tam jest mapa.. do wyspy Księżyców.. może.. pomoże.. znaleźć jakieś rozwiązanie..
Szybko odsunęłam się od niego i z ogromnym uśmiechem spojrzałam na jego twarz.
-Mapa! -krzyknęłam szczęśliwa. -Cholera, wyspa Księżyców! Czemu prędzej o tym nie pomyślałam!
Zmotywowana, spojrzałam na Selenę i Nopara. Na ich twarzach również był ogromny uśmiech, a w oczach błyszczały iskierki nadziei. W końcu jakieś wskazówki! Nie wiem jak mogłam tak od razu skreślić tą książkę, przecież to może być szansa! Odważyłam się i wzięłam jego twarz w swoje dłonie, zbliżając przy tym swoje usta do jego. Gdy tylko ich dotknęłam, nie wiedzieć czemu, poczułam rozgrzane wargi zamiast chłodnych. Zdziwiło mnie to, ale bez wahania pogłębiłam pocałunek, gdy tylko on go oddał. Pocałunek ten był przesycony miłością oraz ogromną tęsknotą. Niemal natychmiast na karku poczułam jego dłoń, którą próbował mnie jeszcze bardziej do siebie przysunąć, a przy tym nadając jeszcze bardziej namiętny ton temu pocałunkowi. Jednak to co dobre kiedyś musi się skończyć, bo nagle poczułam pewną zmianę. Jego jak dotąd gorące wargi stopniowo ochładzały się, aż w końcu stały się zupełnie zimne, zimne jak lód, a sam Czkawka jakby zamarł. Nieznacznie odsunął się ode mnie i przekrzywił głowę. Wręcz ze stoickim wyrazem twarzy zdawał się coś analizować. Ostatni raz miałam okazję spojrzeć w jego oczy, które po chwili zamknął. Bałam się w tej chwili wziąć chociażby malutki oddech, bo nie wiedziałam, co się właśnie dzieje. Przecież jeszcze przed chwilą było tak pięknie. Po niespełna sekundzie wziął głęboki wdech i wraz z wydechem ponownie otworzył oczy, które znów całe były czarne. Teraz wszystko działo się tak szybko, że nie byłam w stanie nawet zareagować. Mężczyzna odepchnął mnie brutalnie, po czym bez jakiegokolwiek już słowa zmienił się z Nocną Furię i odleciał.
-On tam gdzieś jest. -zwróciłam się do przyjaciół. -Gdzieś głęboko ukryty i walczy. -spojrzałam na nich zdeterminowana jak nigdy. -On nas uratował, to teraz my musimy uratować jego.

Pov. Merkor

Mokry i jak nigdy dotąd przestraszony powoli schodziłem po schodach, które prowadziły do ukrytej w podziemiach komnaty. Wracałem z powierzchni, ponieważ mój pan wysłał mnie na misje, w której miałem się rozeznać w sytuacji pierwotnych. To było moje pierwsze zadanie powierzone przez najwyższego, a ja, nie ukrywam, nie mam zbyt dużo informacji. Bardzo się boję, bo mojego poprzednika bez skrupułów zabił właśnie za to, że miał zbyt mało informacji. Drżącymi rękami złapałem za klamkę i z ostatnim głębokim wdechem, wszedłem do obskurnej i mrocznej komnaty znajdującej się ponad dziesięć metrów pod ziemią. Byłem na wprost dwóch sporych tronów, na których siedziały dwie osoby. To muszą być nasi władcy, ale pewny nie jestem, bo nigdy ich nie widziałem. Powoli i z opuszczoną głową stawiałem niepewne kroki na przód w tym oświetlonym tylko czterema pochodniami pomieszczeniu. Dobrze, że jest tutaj czerwony dywan, bo inaczej to bym nie wiedział, gdzie mam iść.
-Mój panie, moja pani. -ukląkłem trzy metry przed ich tronami. -Mam informacje, które chcieliście.
-Słucham. -powiedział mrocznym i jednocześnie przesiąkniętym szaleństwem tonem jeden z nich.
Głośno przełknąłem ślinę ze strachu, ale zacząłem mówić.
-Podczas walki zginęło kilkunastu ludzi od nich, a od naszej strony praktycznie wszyscy. Czkawka pokonał Drago, ale stał się przy tym pierwotnym, jednak coś się z nim dzieje dziwnego i..
-Oo.. -przerwał mi. -Czkawkuś pozwolił na to? Mów!
-Jeden z naszych chciał zabić jego narzeczoną i rzucił mieczem, a on ją uratował. -wyszeptałem ze łzami w oczach.
Błagam, pozwól mi już odejść. Błagam nie zabijaj mnie.
-Ciekawe.. bardzo ciekawe, prawda siostro?
-Nie przesadzaj bracie. -powiedziała. -Przecież od razu wiedzieliśmy, że Drago nie ma z nim żadnych szans.
-Ty wiedziałaś, ja stawiałem na Drago. -zaśmiał się niczym obłąkany.
Kobieta westchnęła.
-Aktualnie jest silniejszy od nas, ale przecież ma jeszcze szansę powrotu do normalności. Czy wiadomo coś o tym, że jego.. przyjaciele. -wypluła wręcz to słowo. -Chcą coś z tym zrobić?
-Tak pani.. -odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Idealnie. -powiedziała, nawet nie pozwalając mi skończyć. -Przyszłość nam sprzyja bracie, widzę to. Możesz odejść, niebawem wezwiemy cię ponownie.
Wstałem i nadal na nich nie patrząc, wyszedłem. Wyspa Słońca nawet nie wie, że gdzieś głęboko czeka na nich coś gorszego niż Drago.. zdziczałe wampiry, które są żądne świeżej krwi.

***

Co sądzicie o tej jakże emocjonalnej scenie na wyspie? Gdzie mógł polecieć Czkawka? Co się teraz będzie działo na wyspie? Czy mają jakąś szansę na odzyskanie swojego przyjaciela? Kim jest Merkor? Zdziczałe wampiry? Tyle pytań, a na odpowiedzi trzeba jeszcze trochę poczekać XD
Nasz mały maraton niestety wraz z tym rozdziałem się skończył. Mam cichą nadzieję, że podobały Wam się poprzednie rozdziały i rozgrywające się w nich sceny.

Teraz rozdziały będą dodawane raz w tygodniu, dokładnie to w poniedziałki o godzinie 12.00 (tak samo jak "W blasku mocy"). Zapytacie pewnie dlaczego tak rzadko. Otóż znalazłam sobie pracę na te czteromiesięczne wakacje (jako maturzystka już skończyłam szkołę, a studia zacznę dopiero w październiku jakby ktoś nie wiedział) i wiadomo, czas na pisanie będzie trochę ograniczony. Jednak moim celem jest skończenie tej książki oraz "W blasku mocy" tak do lipca, więc możecie się spodziewać weekendowych maratonów. Nie powiem Wam teraz jak one będą wyglądać oraz kiedy będą, po prostu jak będę miała więcej rozdziałów, to je wstawię. Mam nadzieję, że rozumiecie, bo regularność zawsze była dla mnie ważna i osobiście uważam, że lepiej jak będzie ten jeden pewny rozdział niż jakbym miała wstawiać nie wiadomo kiedy. Także ten.. no..

Do jutra Kochani <3

Wszystko i nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz