Pov. Czkawka
Przez te kilka dni bycia pierwotnym działy się różne, bardzo dziwne rzeczy, które chyba dopiero teraz powoli zaczynam rozumieć. Większość tego czasu widziałem świat w czarno białych barwach, a wszelka radość, smutek czy gniew były mi po prostu obce. Mimo że wiedziałem, że ranię najbliższych.. nie byłem w stanie nad tym zapanować, bo byli mi po prostu obojętni. Pamiętałem ich, pamiętałem wiele wydarzeń z nimi związanych, ale nie miały one żadnego zabarwienia emocjonalnego. Wszystko było takie szare, obojętne i chłodne. Aż w pewnej chwili coś poczułem. Niewyobrażalny ból, który na chwilę oddał mi tą brutalnie skradzioną część człowieczeństwa. Przez krótką chwilę coś czułem.. żal, smutek, tęsknotę, miłość i złość na samego siebie. Lecz po chwili znów znajdowałem się w gorzkiej bańce bezuczuciowego życia, którego byłem nie tylko obserwatorem, ale także czynnym uczestnikiem. Byłem świadomy swoich czynów. Jednak moja dusza była już wtedy rozdarta na dwie części: kolorową i czarną. Do tej pory nie wiedziałem, co się w środku mnie odgrywa.. jaka to walka się tam toczy. Teraz już wiem, że to był mój wewnętrzny, wampirzy mrok i wesoła, ludzka cząstka, która chwilami zdołała się ujawnić, oddając mi emocje. Jednak z każdą minutą, godziną i dniem czułem, że równowaga we mnie jest coraz bardziej zachwiana. To właśnie przez uaktywniony w bitwie na wyspie mrok, moja dobra cząstka jest brutalnie pożerana i wiem, że sam nie zdołam jej uratować. Potrzebowałem pomocy, o którą jakoś intuicyjnie prosiłem. Dopiero teraz to zrozumiałem. Dopiero teraz wiem, na jakiej krawędzi stoję i że zaraz mogę wpaść w otchłań mroku.
Chcę wolności.
Chcę uwolnienia się z tej szarości.
Chcę spokoju.
Po jakimś czasie dryfowania w czerni i prowadzenia jakiegoś dialogu z kimś, znów poczułem ten znajomy ból, a potem metaliczny smak. Jako wampir od urodzenia jestem w stanie wyczuć przeróżne rodzaje krwi, umiem odróżnić krew zwierzęcą od krwi kobiety czy też mężczyzny.. ale to.. to było coś innego. Smakowało jak zwykła, pomieszana krew kobi.. Eliny.. z krwią mężczy.. Albrechta? Dziwna mieszanka. Pomimo, że znam ten smak, to w niej było ukryte coś jeszcze.. krew.. smoka? Ta mieszanka spływała wolniutko po moim gardle, a ja czułem jak powoli tracę resztki świadomości. Po chwili bezwładnie dryfowałem w nicości.Pov. Elina
Po sekundzie Czkawka dosłownie osunął się z moje ramiona nieprzytomny. Czy to właśnie tak miało być? A może go zabiłam? Na Thora, niech on się obudzi! Szybko złapałam go za ramiona i w przypływie niewytłumaczalnej siły zdjęłam z siebie jego tułów, opierając go o miękkie oparcie sofy, na której siedzieliśmy. Badałam uważnie każdy milimetr jego twarzy, szukając na niej jakiegokolwiek grymasu.
-Elina, spokojnie, może to właśnie tak miało zadziałać. -starała się mnie pocieszyć Selena, która ukucnęła tuż obok mnie.
Spojrzałam w jej nad wyraz spokojne oczy, starając się tam znaleźć wiarę w te słowa. Może faktycznie przesadziłam? Przecież to mogło właśnie w ten sposób zadziałać, że poprzez zemdlenie zacznie wewnątrz niego działać jakoś ta mikstura i odzyskam go. Już nawet sama nie wiem, co mam myśleć, czy mam w to wierzyć.
-A co jeśli nie masz racji? -zapytałam, dzieląc się w tym pytaniu wszystkimi swoimi zmartwieniami. -A co jeśli za późno to podałam.. albo przez zmianę kolejności nie zadziała.
Musicie czekać.
-Myślisz w zły sposób. -wtrącił się Albrecht, który usiadł z drugiej strony mojego narzeczonego. -Skoro zemdlał, to działa. -zaczął do mnie mówić jak do małego dziecka, które nie rozumie podstawowych słów. -Jeśli by nie zadziałało, to by nie zemdlał.
-Nie tylko ty się martwisz siostra. -dodał pocieszająco Emor, kładąc mi dłoń na ramieniu. -Dla każdego z nas on jest bardzo ważny..
-.. i każdy chce, by wrócił do nas. -skończył za niego Nopar, który oparł się o niższego od siebie przyjaciela.
Spojrzałam na nich wszystkich z nieskrywanym uśmiechem, w końcu czując, że naprawdę nie jestem w tym sama. Przecież cokolwiek się stanie, to oni będą ze mną. Moi przyjaciele. Moi zaufani przyjaciele.
-Wiem, że pewnie Czkawka opowiadał wam o mnie w samych negatywnych aspektach. -zaczął nieśmiało rudowłosy wiking. -Ale po jego ucieczce naprawdę wszystko zrozumiałem i.. chciałbym coś zmienić.. naprawić. Może na to nie zasługuję, ale chciałbym w końcu pokazać, że potrafię być prawdziwym ojcem.
Uważnie słuchałam jego słów i nie wiedzieć czemu, uwierzyłam w nie. Może faktycznie, tak jak opowiadał mi Czkawka, wyżywał się na nim, bo przypominał mu o zmarłej żonie? Może dopiero utrata go spowodowała, że zaczął myśleć racjonalnie. Oj Elina, coś za dużo tego może się u ciebie pojawia ostatnio.
-Wierzę ci. -powiedziałam z delikatnym uśmiechem. -Jeśli wszystko się uda, to zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby Czkawka jakoś dopuścił cię do siebie.
-W końcu zmądrzałeś Stoiku. -dodał Albrecht, który niemalże od razu wstał i ruszył w jego stronę. -W końcu widzę w tobie zmianę na lepsze.
Gdy tylko to powiedział, to od razu przytulił Stoika, klepiąc go przy tym po plecach. Ponownie się uśmiechnęłam podświadomie wiedząc, że może być już tylko lepiej.
Bo będzie.. chyba.
Nagle pod swoja dłonią, którą trzymałam cały czas na ramieniu ukochanego poczułam delikatny ruch. Od razu spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Miał otwarte oczy.Pov. ?
Już chyba dziesiąty raz w ciągu tego weszłam na salę tronową, w której był mój braciszek. Następnym razem to on idzie pilnować przygotowań do ataku. Z bezczelnym uśmieszkiem podeszłam do niego i widząc, że chłopak jest w czymś mocno zaczytany, po prostu brutalnie zepchnęłam go z tronu. Niech ma za swoje.
-Detronizacja jednego z obecnych królów! -krzyknęłam mu wesoło do ucha. -Od teraz to tylko ja będę rządzić!
Mój brat jakby wybudzony z transu zaczął się szaleńczo śmiać z mojego naprawdę udanego żartu, który z dnia na dzień jest coraz lepszy.
-Oj siostrzyczko.. -śmiał się nadal pod nosem. -Niestety, póki ktoś mnie nie zabije, to musisz się ze mną męczyć.
Wzruszyłam ramionami i podałam mu dłoń, chcąc pomóc wstać. Rudowłosy przyjął ją bez wahania i już po chwili stał przede mną. Spojrzałam w jego dziko czerwone tęczówki, w których było widać odwieczne i niezaspokojone pragnienie ludzkiej krwi . Wzięłam od niego kilka pergaminów, które leżały na jego oparciu i od razu usiadłam na swoim dużym, złotym tronie. Bez zainteresowania czytałam kolejne raporty zwiadowców z całego Archipelagu, aż w końcu trafiłam na ten upragniony.
-Królu Dagurze. -zwróciłam się bardzo formalnie do brata. -Nie uwierzysz, co znalazłam.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i swoim standardowym, owładniętym szaleństwem wzrokiem spojrzał na mnie.
-Słucham cię uważnie, królowo Heathero. -odpowiedział mi tym samym tonem, po czym oboje wybuchliśmy niepohamowany śmiechem.
Śmialiśmy się tak z dziesięć minut, aż w końcu któryś z naszych żołnierzy przyszedł sprawdzić czy aby na pewno nie dzieje się nic niepokojącego na tej sali. Gdy tylko drzwi się otworzyły, to nasz śmiech ucichł, a wzrok zmienił się w niemalże morderczy. Żołnierz od razu się ewakuował, a ja w końcu przemówiłam.
-Więc wracając, mam raport od naszej wtyczki z wyspy Słońca. -powiedziałam bratu usatysfakcjonowana. -I jest dokładnie tak jak ci mówiłam.
-Odmienili go? -zapytał zdziwiony. -Kurde siostra ty chyba naprawdę widzisz przyszłość.
Wywróciłam oczami tylko i podałam mu delikatny pergamin. No jasne, że widzę, to jest w końcu moja moc, mój dar. Mężczyzna zaczął obracać go w dłoniach dokładnie tak, jakby nie wiedział jak się go używa i nie widział liter.
-Oddaj mi to, bo zaraz zniszczysz. -powiedziałam lekko zdenerwowana głupotą brata.
-To co tam pisze? -zapytał z głupim uśmieszkiem.
Ah tak, chciałeś mnie po prostu zdenerwować.. jeszcze się policzymy Dagurku.
-Nopar napisał, że znają skład mikstury, która może cofnąć jego przemianę w pierwotnego. -powiedziałam. -A to znaczy, że będziemy mogli spokojnie zaatakować..
-.. bo mamy przewagę liczebną. -dokończył za mnie rudowłosy. -A Czkawkuś jako zwykły wampir nie obroni ich..
-.. i sam polegnie, dzięki czemu wcielimy nasz plan w życie. -dokończyłam dumnie.
Od razu uśmiechnęłam się na myśl, że na niedługo będziemy rządzić całym Archipelagiem i wytępimy wszystkich ludzi. W końcu wampiry będą miały należne im miejsce na świecie.***
A więc moi szanowni Czytelnicy.. dzieje się.
Co powiecie o tych trzech perspektywach w tym rozdziale? Jak odczucia Czkawki Wam się spodobały? Opis tej przemiany z jego strony? Co sądzicie o trosce Eliny, Seleny i.. Stoika? No i najważniejsze (co prawda niektórzy domyślili się XD), co myślicie o tym, że to właśnie Heathera i Dagur są królami zdziczałych wampirów? I w końcu ostatnia kwestia.. Nopar.. jak myślicie, jest zdrajcą?
Ogólnie to jak tak pisałam te pytania, to stwierdzam, że trochę podziało się w tym rozdziale, ale tak naprawdę ta ocena należy do Was ^^
A i jeszcze z takich informacji, to nie, w tym tygodniu nie będzie maratonu XD może w kolejnym, ale nic nie obiecuję ;)
Do poniedziałku <3
CZYTASZ
Wszystko i nic
Fanfic"-Czy my go kiedyś odzyskamy? - zapytałam ze łzami w oczach Szczerbatka. -Czy jest na to jakaś, jakakolwiek szansa? Smok spojrzał na mnie smutno i cicho westchnął. On chyba też tracił powoli nadzieję." Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Ktoś umier...